Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



LISBON STORY - część druga

Olaf Ważyński



 


część pierwsza w poprzednim numerze

Ekspresowy balast

Lizbona to miasto kontrastów (podobnie jak cała Portugalia). Osiedla nowoczesnych, plastikowo-szklannych domów sąsiadują tu z dzielnicami zaniedbanymi i biednymi. W samym centrum miasta widzieliśmy budynki o pustych oknach, niezamieszkane i nadające się chyba tylko do rozbiórki. Z innych złaził tynk, a podwórka jako żywo przypominały mizerię wielu polskich miast i miasteczek. Ale wystarczyło przejechać kilka przystanków autobusem - i stawał człowiek np. przed nowoczesnym kompleksem handlowym Amoreiras.
Trzy przeszklone wieże, które celują śmiało w niebo, mieszczą w sobie - oprócz setek biur - luksusowy hotel, 10 kin i ponad 60 knajp. No i to, co było magnesem dla Agnieszki: prawie 400 sklepów. Nie pamiętam już, jak długo łaziliśmy od sklepu do sklepu, ale z pewnością za długo. Ta pielgrzymka skończyła się fatalnie dla mojego portfela, a właściwie konta. Okazało się, że najbardziej fantastyczną pamiatką z Lizbony będzie... ekspres do kawy. Tak jakby w Polsce nie można było ich dostać. Nie muszę chyba dodawać, kto wiózł potem to cholerstwo przez pół Europy w plecaku...

Dziedzictwo Manuela I

Duch nowych czasów krąży cierpliwie po Lizbonie. W kilku miejscach dostrzegliśmy, jak zrównywano z ziemią wstydliwe pozostałości slumsowych dzielnic i szykowano miejsce pod budowę ładnych domów (strajkujących nie było). Spokonie, nikt z rozpędu nie zburzył zabytkowych budowli. A jest przynajmniej kilka, z których lizbończycy mogą być naprawdę dumni.
Na pierwszym miejscu jest bez wątpienia klasztor hieronimitów. Tak wielki, że nie zmieścił sie w kadrze! To niesamowita budowla. Powiada się, że najznakomitsza w całej Lizbonie. Zbudowany z białego kamienia, pokryty bogatymi i precyzyjnymi ornamentami klasztor jest mieszanką gotyku, renesansu i jedynego w swoim rodzaju stylu manuelińskiego. Styl ten powstał w Portugalii za czasów panowania króla Manuela I Szczęśliwego i tylko tu był stosowany.

Klasztor hieronimitów zbudowano właśnie z rozkazu Manuela I, który w ten sposób chciał upamiętnić odkrycie drogi morskiej do Indii. Jak wiadomo dokonał tego Vasco da Gama, który w swoją wielką podróż wyruszył z Belém, dziś dzielnicy Lizbony. Prawie dokładnie w tym samym miejscu wznosi się Pomnik Odkrywców. Monument ma kształt okrętu. Widać na nim różne historyczne postacie, które przyczyniły się do zbudowania portugalskiej potęgi morskiej.

Pomarańcze na wieży

Nieopodal stoi Wieża Betlejemska. Kiedyś strzegła wejścia do portu. Nie uwierzycie, ale kiedy miasto nawiedziło tragiczne trzęsienie ziemi, wieża nagle znalazła sie na samym środku Tagu! Na szczęście ocalała, bez najmniejszej skazy. To prawdziwe cacuszko, śliczne jak z widokówki. Jak mówią przewodniki, to jedyny w całej Portugalii obiekt wzniesiony od początku do końca według wymogów stylu manuelińskiego. Powiadam wam, oczu nie mogłem oderwać!
W środku w zasadzie nie ma nic specjalnie godnego uwagi. Ot, parę pomieszczeń strażniczych z wąskimi schodkami i korytarzykami oraz okienkami strzelniczymi. Jest jeszcze loch w podziemiu, tak zwana galeria szeptów. Podobno gnili tu więźniowie polityczni. Brrr! Za to z zewnątrz - arcydzieło! Z detalami, jakich nie znajdziecie nigdzie w świecie: połówkami pomarańczy na szczytach wieżyczek i wszelkimi motywami morskimi. No i elementami mauretańskimi.

Lizbona, moja miłość

Spędziliśmy w stolicy Portugalii zaledwie cztery dni. To niewiarygodnie mało, a zarazem wystarczająco dużo, by poczuć, że pokochało się to miasto. Przed wyjazdem zwiedziliśmy jeszcze Park Narodów, tereny pozostałe po wystawie Expo z 1998 roku. Ale o tym pisałem już kiedyś w Sprawie. Lizbona leży daleko, ale czym jest kilka tysięcy kilometrów dla wyobraźni i pamięci? Zwłaszcza jeśli się w kółko ogląda "Lisbon story" Wima Wendersa...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone