"Od kołyski aż po grób" to projekcja marzeń
amerykańskiego lumpa z kiepskiej dzielnicy. Na ekranie migają
błyszczące spluwy, w różnych odstępach czasu pojawiają się
też czekoladowe piękności. Bohaterowie filmu jeżdżą albo kabrioletem
porsche, albo eksluzywną limuzyną volvo, noszą na sobie "mega
goldy", wieczorami rabują sejfy z diamentami (chyba,
że akurat balują w nocnym klubie), robią w konia policję,
i oczywiście są wzorowymi chrześcijanami. Na marginesie -
są to Murzyni.
Jest tylko jedna wyeksponowana postać rasy białej. Oczywiście
jest to tępe cielę trudniące się paserstwem. "Od kołyski
aż po grób" to najbardziej rasistowski film, jaki kiedykolwiek
widziałem. Ale niech się Afroamerykanie cieszą. To film dla
nich.
Jako, że wywrzeszczane deklamacje w takt odgłosów trzepania
dywanów - zwane hip hopem - cieszą się u nas jako taką popularnością,
dzieło to trafiło również na nasze ekrany. I muszę stwierdzić,
że to bardzo dobry film! Jest to szczytowe osiągnięcie kina
akcji klasy "B". Ja takie filmy lubię. Wlepiałem
gały w ekran i żałowałem każdej chwili, w której mrugały moje
powieki. Nie da się oderwać wzroku! Na ekranie dzieje się
tak wiele, że "Matrix" to przy tym bujdy dla ociężałej
motorycznie geriatrii. Pranie po mordach, młócka niemal na
okrągło, pościgi, zderzające się radiowozy, wygibasy karateków,
wyczyny kaskaderów sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i prawami
fizyki... i tak przez jakieś 90 minut.
Oczywiście na rozrywce dla oczu się kończy. Trudno się tu
doszukiwać logiki, no ale jeśli ktoś wybiera się na taki film,
to chyba wie po co. To nie tylko jeden z najbardziej widowiskowych
filmów akcji, to równocześnie pomnikowe dzieło z kategorii
odmóżdżaczy. Bzdury, które bez zastrzeżeń mogą akceptować
tylko fani Eminema. Reszta może się poczuć lekko dotknięta.
Powiem tylko, że w finale filmu bohaterowie ratują ludzkość.
Gwiazdą filmu jest Jet Li, który walczy z Jackie Chanem o
prymat w dziedzinie naczelnego kopacza Hollywoodu, i raper
DMX (kto to jest???). I tyle na ich temat. Warto wspomnieć
o "polonikach". Reżyserem tego filmu jest absolwent
łódzkiej filmówki Andrzej Bartkowiak. Do niedawna był znany
przede wszystkim jako wspaniały operator ("Czułe słówka",
"Adwokat diabła", "Zabójcza broń 4"),
ostatnio zabrał się też za reżyserię. Drugi szczegół - jedną
z epizodycznych rólek zagrał inny Polak, Peter J. Lucas. Pamiętacie
Szakala z "Kiler-ów 2-óch"? To właśnie on.
Na koniec uwaga, których jednych zachęci, innych odstraszy.
Ten film był hitem w amerykańskich kinach.
|