Niesamowite!!! Polscy informatycy udowodnili Billowi Gatesowi,
że jego system operacyjny ma taaaką dziurę, umożliwiającą
złamanie i np. inwigilację wszystkich komputerów z Windowsami
podłączonych do internetu. Błąd w Windows, jaki znaleźli Polacy,
można śmiało porównać do furtki z napisem "zapraszamy
do środka za friko" tuż obok głównej bramy. To, co najbardziej
zaskakuje, to "ciężar gatunkowy" tej informacji,
i sposób podejścia samych bohaterów do tego sukcesu.
Wyobraźmy sobie, że taką furtkę znajduje nie grupa poznańskich
informatyków, lecz - no, walnę z grubej rury - agenci CIA.
Nie wiem co potrafią "smutni panowie" z Ameryki,
ale to umożliwiłoby im ściąganie WSZYSTKICH danych z każdego
kompa - bez wiedzy jego użytkownika. Staliby się dosłownie
wszechmocnymi. "Permanentna inwigilacja", haki na
każdego, wiedza o każdej firmie (chyba, że korzysta się z
Linuxa). Możliwości nieskończone.
Mało? To idźmy dalej. Wyobraźmy sobie, że z "furtki"
korzystają ludzie o mentalności talibów. Było ich stać na
spektakularne zamachy terrorystyczne, to dlaczego nie mieliby
zrobić jeszcze większego bum? To mogłoby zadziałać skuteczniej
niż grupa niedouczonych pilotów. Skoordynowany atak wirusem,
albo świadome wprowadzenie fałszywych danych do - na przykład
- systemów łączności mogłoby doprowadzić do paraliżu gospodarczego,
a przy odrobinie spaczonego talentu do serii katastrof. Straty
byłyby niewyobrażalne.
Microsoft niejednokrotnie podkreślał, że bezpieczeństwo systemu
Windows jest dla tej firmy sprawą o kluczowym znaczeniu. Bezpieczeństwo
to oczko w głowie Billa Gatesa. Oficjalnie deklarowano, że
na systemy bezpieczeństwa wydano 200 milionów dolarów! To
ogromna góra kasy. Na co poszła? Wiadomo już, że na pewno
nie zatrudnili najlepszych fachowców. Przepis na sforsowanie
"furtki" do systemu na czarnym rynku byłby bezcenny.
Z punktu widzenia Microsoftu kupienie takiej informacji jest
lepszym wydatkiem, niż inwestowanie w systemy bezpieczeństwa
dwustu milionów baksów.
Poluzujmy wodze wyobraźni jeszcze trochę. 10 procent tej kwoty
to "tylko" 20 milionów zielonych papierków! Czy
poznańscy informatycy nie mogliby wyjść z taką propozycją?
Mogliby, ale tego nie zrobili. Jak sami mówią, nie zarobili
na tym ani centa. Michał Chmielewski, Sergiusz Fonrobert,
Adam Gowdiak i Tomasz Ostwald (nazwiska za portalem onet.pl)
deklarują, że robią to dla dobra społeczności informatycznej.
Kim są ci ludzie? W tej chwili ich podstawowym zajęciem jest
opędzanie się od dziennikarzy. Starają się ich unikać za wszelką
cenę. Stanowczo odmawiają występów w telewizji. "To profesjonaliści,
którzy zawodowo od kilku lat zajmują się kwestiami bezpieczeństwa,
sprawami funkcjonowania systemów operacyjnych, w tym pewnego
rodzaju testowaniem systemów operacyjnych na okoliczność luk
czy błędów" - mówi o swoich kolegach i jednocześnie dawnych
studentach Tomasz Kokowski z Politechniki Poznańskiej.
Poznańscy "bohaterowie" pracują w państwowej instytucji
naukowo-badawczej. W światku informatycznym są znani od lat.
Funkcjonują jako The Last Stage of Delirium - w skrócie LSD.
"To przekora, ale informatycy często są przekorni i lubią
odwoływać się do skojarzeń. To jest grupa, która może się
już pochwalić wieloma dokonaniami. Publikują je, a ich materiały
są bardzo cenione. Są zapraszani na poważne konferencje naukowe"
- dodaje Kokowski.
Do tej pory The Last Stage of Delirium byli znani głównie
z niewiarygodnie szybkiego złamania systemu PitBull w konkursie
amerykańskiej firmy Argus. Firma prawdopodobnie uważała, że
jest to niemożliwe i rozpisała konkurs na sforsowanie swojego
oprogramowania : na śmiałka, który by tego dokonał, czekało
45 tysięcy dolarów. Mimo wygrania konkursu poznaniacy z obiecanej
sumki otrzymali do dziś zaledwie 5 tysięcy (konkurs wygrali
w 2001 roku).
Ich ostatniego wyczynu nie da się z tym porównać. To efekt
kilkuletniej pracy. Dla naszych speców komputerowych wystarczającą
satysfakcją jest to, że zmusili firmę Microsoft do oficjalnego
przyznania się do błędu w codziennym biuletynie elektronicznym.
Gigant z Redmont wskazał też, że jest to zasługa LSD.
Zastanawia mnie teraz tylko jedna rzecz. Czy Microsoft rzeczywiście
nie wiedział o tej "luce"? Czy zlikwidowałby ją,
gdyby nie wskazali jej poznańscy informatycy? A jeśli nie,
to do jakich celów by jej użył??? Dodam tylko, że dzień wcześniej
firma podpisała 90-cio milionowy kontrakt na dostawę swojego
oprogramowania dla amerykańskiego odpowiednika naszego MSWiA.
PS. Łatka do Windowsa dostępna jest na stronie Microsoftu.
Link znajdziecie na stronie LSD (www.lsd-pl.net).
|