Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



PO CO TA WOJNA?

Piotr Kossma




"Nie lubimy Saddama, ale nie chcemy wojny" - krzyczą pacyfiści. To przypomina: "nie lubimy Adolfa, ale nie chcemy wojny". To porównanie jest nadużyciem? Jestem przekonany, że nie. Trzeba mieć klapy na oczach, żeby nie widzieć, że Irak zaczyna współpracować ze wspólnotą międzynarodową dopiero w obliczu presji militarnej. To oznacza, że ta presja jest niezbędna.
Dlaczego pacyfiści chcą, żeby ten żałosny satrapa nadal nękał swój własny kraj? Dlaczego uważają, że nie powinien ponosić żadnych konsekwencji za używanie broni chemicznej przeciwko własnemu narodowi? Dlaczego zgadzają się na to, by produkował broń masowego rażenia? Dlaczego nie demonstrowali na ulicach, gdy kilkaset kilometrów od południowej granicy Austrii zarzynano całe miasta? Dlaczego nie wychodzą na ulice, gdy terroryści samobójcy wysadzają w powietrze restauracje i autobusy w Izraelu?

Wróćmy do Iraku. Podstawą pokoju jest zgoda państw na poddanie się pewnym regulacjom. Na przykład na kontrolę zakładów chemicznych, tak by wykazać, że nie produkują broni. Jeśli ktoś takiej kontroli unika, natychmiast staje się podejrzanym. Prawdopodobnie na naszych oczach rodzi się nowa doktryna. Stany Zjednoczone roszczą sobie prawo do interwencji, gdy jakiś kraj nie podda się kontroli instytucji międzynarodowych, sprawdzających stan posiadania i zdolność produkcji broni masowego rażenia. Czy to źle? Nie, to nieuniknione - czy się to komuś podoba czy nie. W Korei Północnej reaktory jądrowe były przez pewien czas poza kontrolą ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Skutek? Kim zaczyna szantażować cały świat swoimi bombami. Tego chcą pacyfiści?

Jedno może budzić wątpliwości. Co po Iraku? Korea Północna nie jest jedynym krajem, który wypina się zadkiem na cały świat. Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej nie podpisały Indie, Pakistan, Izrael i Kuba. Te kraje zasłużyły na to, by włączono je do "osi zła". Przed laty broń atomową miały Kazachstan, Ukraina, RPA. Pozbyły się jej. Czyste intencje, żadnych wątpliwości. Z różnych powodów nie kwestionuje się prawa do posiadania takiej broni przez Rosję, Stany Zjednoczone, Francję czy Wielką Brytanię. Ale co zrobić z takim Pakistanem, który nie dość, że ma bombę atomową, to deklaruje możliwość jej użycia przeciwko Indiom? Na dodatek przez lata wspierał talibów w Afganistanie. Wypada przypomnieć, że Pakistan to jedyne państwo arabskie posiadające broń jądrową. W jego strukturach administracyjnych i w armii są rzesze zwolenników Osamy. Co zrobić z uzbrojonym w broń jądrową Izraelem, wobec którego Stany Zjednoczone stosują zupełnie inną miarę niż wobec pozostałych państw?

Nie żyjemy w świecie sielanki. Czy wrzaski "precz z wojną" dotrą do uszu Kima i Saddama? Czy oni wysłuchają głosów pacyfistów? Wygląda na to, że skuteczniej przemawiają amerykańskie lotniskowce.
Zdaje się, że Europa wreszcie wypracowała środki, dzięki którym na Starym Kontynencie jest względnie spokojnie. Niestety nie można tego powiedzieć o reszcie świata. Gdy gdzieś jakiś reżim zerka obłędnym wzrokiem na broń masowego rażenia - nie ma rady. Trzeba uderzać. I to jak najprędzej - zanim na nasze miasta spadną już nie samoloty, ale głowice nuklearne.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone