"Nie lubimy Saddama, ale nie chcemy wojny" - krzyczą
pacyfiści. To przypomina: "nie lubimy Adolfa, ale nie
chcemy wojny". To porównanie jest nadużyciem? Jestem
przekonany, że nie. Trzeba mieć klapy na oczach, żeby nie
widzieć, że Irak zaczyna współpracować ze wspólnotą międzynarodową
dopiero w obliczu presji militarnej. To oznacza, że ta presja
jest niezbędna.
Dlaczego pacyfiści chcą, żeby ten żałosny satrapa nadal nękał
swój własny kraj? Dlaczego uważają, że nie powinien ponosić
żadnych konsekwencji za używanie broni chemicznej przeciwko
własnemu narodowi? Dlaczego zgadzają się na to, by produkował
broń masowego rażenia? Dlaczego nie demonstrowali na ulicach,
gdy kilkaset kilometrów od południowej granicy Austrii zarzynano
całe miasta? Dlaczego nie wychodzą na ulice, gdy terroryści
samobójcy wysadzają w powietrze restauracje i autobusy w Izraelu?
Wróćmy do Iraku. Podstawą pokoju jest zgoda państw na poddanie
się pewnym regulacjom. Na przykład na kontrolę zakładów chemicznych,
tak by wykazać, że nie produkują broni. Jeśli ktoś takiej
kontroli unika, natychmiast staje się podejrzanym. Prawdopodobnie
na naszych oczach rodzi się nowa doktryna. Stany Zjednoczone
roszczą sobie prawo do interwencji, gdy jakiś kraj nie podda
się kontroli instytucji międzynarodowych, sprawdzających stan
posiadania i zdolność produkcji broni masowego rażenia. Czy
to źle? Nie, to nieuniknione - czy się to komuś podoba czy
nie. W Korei Północnej reaktory jądrowe były przez pewien
czas poza kontrolą ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii
Atomowej. Skutek? Kim zaczyna szantażować cały świat swoimi
bombami. Tego chcą pacyfiści?
Jedno może budzić wątpliwości. Co po Iraku? Korea Północna
nie jest jedynym krajem, który wypina się zadkiem na cały
świat. Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej nie
podpisały Indie, Pakistan, Izrael i Kuba. Te kraje zasłużyły
na to, by włączono je do "osi zła". Przed laty broń
atomową miały Kazachstan, Ukraina, RPA. Pozbyły się jej. Czyste
intencje, żadnych wątpliwości. Z różnych powodów nie kwestionuje
się prawa do posiadania takiej broni przez Rosję, Stany Zjednoczone,
Francję czy Wielką Brytanię. Ale co zrobić z takim Pakistanem,
który nie dość, że ma bombę atomową, to deklaruje możliwość
jej użycia przeciwko Indiom? Na dodatek przez lata wspierał
talibów w Afganistanie. Wypada przypomnieć, że Pakistan to
jedyne państwo arabskie posiadające broń jądrową. W jego strukturach
administracyjnych i w armii są rzesze zwolenników Osamy. Co
zrobić z uzbrojonym w broń jądrową Izraelem, wobec którego
Stany Zjednoczone stosują zupełnie inną miarę niż wobec pozostałych
państw?
Nie żyjemy w świecie sielanki. Czy wrzaski "precz z
wojną" dotrą do uszu Kima i Saddama? Czy oni wysłuchają
głosów pacyfistów? Wygląda na to, że skuteczniej przemawiają
amerykańskie lotniskowce.
Zdaje się, że Europa wreszcie wypracowała środki, dzięki którym
na Starym Kontynencie jest względnie spokojnie. Niestety nie
można tego powiedzieć o reszcie świata. Gdy gdzieś jakiś reżim
zerka obłędnym wzrokiem na broń masowego rażenia - nie ma
rady. Trzeba uderzać. I to jak najprędzej - zanim na nasze
miasta spadną już nie samoloty, ale głowice nuklearne.
|