Niemieckie miasta bywają niedoceniane przez polskich turystów.
Mam tu na myśli ich atrakcje krajoznawcze - zabytki, muzea,
architekturę. Bo jeśli chodzi o walory - powiedzmy - imprezowo-handlowe,
to mamy Niemcy w małym palcu. Ale rzadko spotykam osoby, które
chwalą się, że widziały na przykład katedrę w Speyer, i że
zrobiła na nich wrażenie.
Speyer? Niech będzie Speyer. Gdzie to jest? Jakiś rzut beretem
na południe od Mannheim, w Nadrenii-Palatynacie. Przyjemne
miasto, wiecie? Lubią tam turystów. Nic dziwnego, turyści
zostawiają pieniądze. No to się urządza turystom ładne deptaki,
pokazuje ładne domy, chwali ładnymi zabytkami. O, tu jest
na przykład rytualna łaźnia w dzielnicy żydowskiej. A tu resztki
rzymskich fortyfikacji.
Kiedy zwiedzałem Speyer, całe centrum miasta było kompletnie
rozkopane. Coś tam poszerzano, coś tam modernizowano. Przy
okazji trwały chyba wykopaliska archeologiczne. Generalnie
- niezły Sajgon. I to w samym środku sezonu turystycznego.
Coś takiego u Niemców? Nieprawdopodobne! A jednak. Mimo to
dało się po mieście swobodnie przemieszczać.
Wspomniałem katedrę - jest naprawdę warta zobaczenia. Jej
cztery wieże i dwie kopuły widać już z bardzo daleka. Z bliska
robi jeszcze większe wrażenie. No, wiecie: wokół wyrosło nowoczesne
miasto, luksusowe sklepy, banki itp., a tu parczek, zieleń,
wśród niej budząca respekt budowla. Wewnątrz - przyjemny nastrój
i przyjemny chłód (oj, gorąco wtedy było).
Zabytków jest tu zresztą sporo, większość to kościoły. Nic
dziwnego - Speyer to siedziba biskupstwa. Kiedyś była prawdziwą
metropolią, siedzibą władzy duchowej i świeckiej. To stare
miasto cesarzy i biskupów. Speyer założyli Rzymianie, na miejscu
jeszcze starszej osady celtyckiej. Ślady starożytności, jak
wspomniałem, widać tu i ówdzie.
Ponarzekałem na początku na polskich turystów, których najbardziej
interesują zakupy. Cholera, wyjdę teraz na wieśniaka i hipokrytę.
Uśmiejecie się, ale moje najprzyjemniejsze wrażenie ze Speyer
wiąże się z wizytą w sklepie muzycznym. Kupiłem tam sobie
fajną płytę...
|