CZĘŚĆ
PIERWSZA - W POPRZEDNIM NUMERZE
Każdy
medal ma dwie strony. Ewa Klepacka, znany psycholog dziecięcy,
twierdzi, iż rola zła w życiu dziecka bywa budująca, a przelukrowane
treści bajek z happy endem nie przygotowują malucha do świadomej
egzystencji. Dziecko musi posiąść wiedzę, że w życiu spotka
je nie tylko dobro, i że oswojenie zła to recepta na normalne
funkcjonowanie w społeczeństwie.
"Wszystko, czego boi się dziecko i z czym nie potrafi
dać sobie rady, stanowi "tkankę", z której jest
np. zbudowana czarownica. Wrzucenie jej do pieca symbolizuje
pozbycie się lęku. Czytaj dziecku tylko te bajki, których
chce słuchać - radzi Ewa Klepacka. - Każde dziecko intuicyjnie
domaga się baśni, które mu pomagają w rozwiązaniu problemu,
jaki go gnębi".
Okres "ogłady" bajek rozpoczęła w Europie Ellen
Key, szwedzka pedagog i feministka, która dokładnie sto lat
temu ogłosiła wiek XX "wiekiem dziecka". Jej postulaty
dotyczące odejścia od tzw. czarnej pedagogiki (opierającej
się na wymuszaniu przez dorosłych pożądanych zachowań, epatującej
przemocą, groźbami i szantażem) zaowocowały niezwykłym dziełem
"Stulecie dziecka". Ukazuje ono dziecko nie tyle
jako tworzywo społeczne niedawno wynalezione, ale dopiero
co - ku radości powszechnej, odkryte. To Ellen Key jako pierwsza
wzięła bajki pod lupę i usunęła z nich krwawe rzezie niewiniątek.
Dzięki niej "Kopciuszek" kończy się weselem, a nie
- jak w wersji pierwotnej - opisem kaźni dokonanej przez kruki,
która polegać miała na wydłubaniu oczu dwóm przyrodnim siostrom
Kopciuszka.
Nie lubię bajek, ale nie tylko ze względu na to, że są pełne
okrucieństwa, epatują naiwymi osądami i zawsze kończą się
wymuszonym happy endem - są złe ze względu na stereotypy,
które rozpowszechniają samym swoim istnieniem. To przez bajki
słowo "macocha" kojarzy się dzieciom z uosobieniem
podłości i nienawiści, bo bajkowa macocha odwiecznie jest
kobietą złą i pragnącą rychłej śmierci swojej pasierbicy.
Życie Kopciuszka sprzed wielkiego balu było pasmem nieszczęść
i udręki, królewna Śnieżka została wygnana z zamku przez drugą
żonę swojego ojca tylko dlatego, że była urody świeższej niż
pani domu. Ciekawym stereotypem jest to, że zilustrowane macochy
zawsze są brunetkami o ostrych rysach, wychudzonymi do granic
anoreksji, zaś ich pasierbice mają jasne loki i łagodne, słowiańskie
rysy twarzy. Zaś ojciec biedaczek albo był nieobecny podczas
gnębienia swojej pierworodnej, albo jego uległość granicząca
z pantoflarstwem uniemożliwiła mu jakąkolwiek interwencję
w patologicznej sytuacji rodzinnej. Nawet Walt Disney, mistrz
ugładzania bajek (co przyniosło jego studiu wielomiliardową
fortunę), nie potrafił ustrzec się stereotypów: czarne włosy
- zły, jasne pukle - dobry, chudy - zły, gruby - dobry...
Jest w tym sporo racji, bo głodny (czyli wychudzony) bywa
zły, ale gdybyśmy dali opisy bohaterów bajek do analizy antropologom,
jestem pewna, że złapaliby się za głowy! Stereotypy zawarte
w bajkach są podwójnie złe - nie tylko jako funkcjonujące
w społeczeństwach patologiczne schematy i niczym niepoparte
poglądy, ale ich wymiar społeczny jest nieaktualny, i tym
samym - szkodliwy. Jak mówią statystyki 20% związków małżeńskich
kończy sie rozwodem lub stałą separacją, i to coraz młodszych
par. Niewątpliwą tego przyczyną jest wskaźnik niezależności
materialnej kobiet, ich społeczna i zawodowa emancypacja,
oraz internet, który ułatwia nawiązywanie nowych znajomości
i burzy wszelkie możliwe granice. Młodzi rodzice coraz częściej
wchodzą w nowe związki, czego skutkiem jest zwielokrotniona
liczba dziadków i opiekunów. Jak wyuczone schematów dziecko
ma traktować nową żonę lub partnerkę ojca?
W 1975 roku ukazała się "Antypedagogika" - przełomowe
dzieło austriackiego publicysty Ekkeharda von Braunmuhla.
Zapoczątkowało ono tzw. rewolucję antypedagogiczną, która
postulowała opór przeciwko schematom narzucanym dzieciom przez
dorosłych - ich największych wrogów. Dzieło to było przełomowym
momentem w bajkowej twórczości - bohaterami książek dla dzieci
stały się... zwykłe dzieci, niegrzeczne, krnąbrne, z problemami
i zahamowaniami normalnymi dla przeciętnego malucha. Dzięki
temu nurtowi, nazwanemu postdahlowskimi (od nazwiska Roalanda
Dahla, głownego autora tego ruchu) możemy zachwycać się Brzechwą,
Tuwimem, no i oczywiście Joanną Rowling. A że wytrącono dorosłym
z rąk argumenty? Jest rewolucja, są i ofiary, mawiali zarówno
Robespierre, jak i wiecznie żywy Lenin.
|