Wygodny
shopping energicznie wstępuje na rynek prasowy w Polsce. Cel?
Umożliwienie potencjalnym klientom sprawnego i łatwego robienia
zakupów, a także orientacji w świecie mody.
Ze sklepowych wystaw krzyczą kolory, fasony, kroje najprzeróżniejszych
ubrań, akcesoriów etc. Barwny tłum w mig rozchwytuje wszystko,
za co tylko jest w stanie zapłacić. Ale to nie tylko zakupy
same w sobie. To swoisty wybieg, na którym z wdziękiem poruszają
się... nie fatałaszki i nie idealne figury manekinów, ale
sami kupujący. Przecież modę tworzą nie projektanci, ale zwykli
ludzie, którzy adaptują ją do swoich potrzeb. To dlatego tak
często oglądamy się za kimś oryginalnie ubranym, by potem
z wypiekami na twarzy (kobiety) lub z błyskiem w oku (mężczyźni)
szukać tego w niezliczonej ilości galerii.
Czy zakupy mogą być sposobem na odprężenie? Ucieczką od trosk
i problemów? Owszem. Choć pod tym względem to nieco niebezpieczna
zabawka, bo niestety wciąga. Najczęściej to kobiety krążą
po sklepach w poszukiwaniu czegoś interesującego lub, co gorsza,
dla samego tylko szukania i chodzenia. W tym celu powstają
wciąż nowe, bardzo duże galerie, gdzie można odpocząć, obejrzeć
dotychczasowe zakupy, zaplanować następne, zjeść, poplotkować
i skorzystać z wielu innych usług, nie wychodząc na zewnątrz.
A potem... pędzić dalej. To jakby zamieszkać na moment w małym
prowincjonalnym miasteczku, różniącym się od prawdziwego anonimowością,
ale tętniącym jednak swoim życiem.
Wygodny shopping
Nagle jednak, wraz z wkroczeniem doby internetu, masowego
odbioru słowa pisanego (prasa), kolorowego obrazka, wszystko
stało się inne, mniej czasochłonne, łatwiejsze. Powstało zjawisko,
które nazwę wygodnym shoppingiem.
Jak to funkcjonuje? Wszystkiego wystawy nie są w stanie pokazać.
Wtedy wkracza fotografia, odpowiednie rozplanowanie, oświetlenie,
ułożenie i... wygoda przede wszystkim. Nie trzeba wychodzić
z domu by zorientować się co jest jazzy (czyli hitem sezonu).
Dokładnie wcześniej zaplanowane i zbadane na wielu ewentualnych
nabywcach ekwiwalenty zmysłów dotyku i zapachu (tradycyjnych
"pomocników" w robieniu zakupów) to: odpowiednie
ułożenie określonych typów ubrań, stosownie dobrani modele
(często znakomitości dzisiejszego świata), prezentujący dany
styl lub promujący dany kosmetyk. Do tego maskująco-upiększające
efekty kolorowej fotografii, właściwego oświetlenia i elementów
graficznych, hot-porady, lekcje mody, umieszczone w odpowiednim
miejscu reklamy - to wstęp do kupowania, godnego XXI wieku.
Działa?
Krążenie po sklepach z koleżanką od serca zastępuje oglądanie
z nią kolorowych czasopism. Nie dość, że nie trzeba wysilać
szarych komórek, by połączyć odpowiednie elementy ubrania
w efektowną całość (wszystko jest już pokazane), to jeszcze
nie trzeba biegać, rozglądać się i... męczyć. Więcej czasu
przy okazji można poświęcić plotkom i zwierzeniom. I już wiesz,
co jest modne.
Potem wystarczy tylko zamówić przez internet, wysyłkowo, lub
iść do określonego sklepu, którego dokładne adresy znajdują
się na odpowiednich stronach i... kupić. Można dostać wypieków
na twarzy od przeglądania pięknych, kolorowych fotografii,
czytania bajkowych wprost opisów tego, co się teraz nosi,
co i z czym się łączy. Czasem grozi to także nerwicą z powodu
niemożności kupna tylu rzeczy, które tak pięknie przecież
wyglądają na obrazku. Albo zalewem żółci: "Dlaczego ja
tak nie wyglądam?!" - i drastycznymi dietami. Magia fotografii
i słowa pisanego w tym wypadku, jeśli nie zachowuje się zdrowego
rozsądku, jest niebezpieczna.
Można nie wychodzić z domu?
Może ma na to wpływ wrodzone lenistwo człowieka, może fakt,
że życie teraz jakby trochę szybciej płynie (wszyscy pędzą
przecież w poszukiwaniu pieniędzy). Można już nie opuszczać
domu, miejsca pracy, nie rozglądać się już z taką ciekawością
po świecie. I tak wszystko samo przyjdzie, wszystko można
zobaczyć.
Shopping bez wychodzenia z domu (wystarczy odpowiednia prasa
pod ręką) rozprzestrzenia się z zawrotną szybkością: internetowe
sklepy, gazety, poradniki. Z pewnością jest to duży komfort.
I, jeśli przeznaczony dla ludzi sukcesu (czytaj: niesamowicie
zajętych), spełnia swoją rolę. Czy zastąpi jednak pełne niespodzianek
buszowanie po sklepach i centrach handlowych? Nie takie jego
posłannictwo. Nie wiadomo czy gazety nauczą jak, co i gdzie
kupować, ale na pewno pokażą jak, co i gdzie nosić.
|