Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



MAJSTERSZTYK PANA WILDE'A

Agnieszka Krupak



 


Kiedy do włoskiego, eleganckiego nadmorskiego kurortu ściagają jak co roku mniej i bardziej zaangażowane stażem amerykańskie małżeńskie pary, by w tym samym klubie i na tym samym polu golfowym jak co roku toczyć takie same rozmowy, wiadomo, że wkróce powieje po deptaku wiatr nudy.

Jednak gdy wśród zgnuśniałego, bogatego towarzystwa pojawia się atrakcyjna, samotna i owiana złą sławą uwodzicielka cudzych mężów, o nudzie nie może być mowy. Pierwszą ofiarą uwodzicielskiego spojrzenia i głosu Stelli Erlynne (niemłoda lecz super zgrabna Helen Hunt) pada świeżo upieczony młody i nieprzyzwoicie bogaty Robert Windermere (Mark Umbers). Nudne letnisko ożywa, zdaje się być w swoim żywiole, plotki i domysły rozprzestrzeniają się z ogromną szybkością, i dopiero wtedy wszyscy wczasowicze czują, że sezon naprawdę trwa. Gdy młoda żona przypadkiem odkrywa mężowskie powiązania z demoniczną łowczynią męskich serc i czeków, decyduje się na dość śmiały i nieprzewidywalny krok. Lecz nim to nastąpi, widzimy całą scenografię wspaniale uknutej intrygi - dwie podobne kobiety, dwie identyczne suknie, dwa zakochane męskie serca.
Zwrot akcji w filmie "Dobra kobieta" zaskoczy nawet wytrawnego kinomana, gdyż reżyser trochę zadrwił sobie z opisywanej w podręcznikach psychologii przewidywalności ludzkich postaw i zachowań. Co nie przeszkodziło mu w użyciu najsilniejszego z archetypów do konstrukcji relacji między bohaterami - archetypu macierzyństwa. Podobny motyw pamiętam z filmu Johna Irvina "Wdowy", gdzie tajemnica związków między bohaterami znalazła ujście w końcowym akcie zemsty za doznane przed laty krzywdy.
Dotychczas uważałam Oscara Wilde'a za egzaltowanego nudziarza, jednak dialogi, jakie zaprezentował nam w sztuce "Lady Windermere`s Fan" (na niej opiera się scenariusz filmu) to majstersztyk pełen humoru i filozoficznych sentencji, genialnych w swojej trafności i jednocześnie lekkości point, oraz riposty, które zwykle mieliśmy na końcu języka, ale nigdy nie zostały wypowiedziane. "Wolałbym nie majstrować przy swojej ignorancji" zostanie w mojej głowie jako kwintesencja samowytłumaczenia każdego intelektualnego lenistwa, jakie mi się może w przyszłości przytrafić.
Panią Windermere gra Scarlet Johansson, którą przed 2 laty widzieliśmy w "Dziewczynie z perłą". Jak i w tamtym filmie otrzymała rolę istoty wrażliwej, delikatnej i pogodzonej z każdym losem, jaki może ją spotkać. Nie podoba mi się gra jej twarzy, a w zasadzie jej brak, chociaż być może jest to efekt kontrastu między młodą aktorką, a dojrzałą Helen Hunt, która gra zarówno mimiką, jak i głosem tak perfekcyjnie i przekonująco, że w zasadzie można słuchać jej kwestii bez wizji, bez szkody dla biegu fabuły filmu.
Niedawno obejrzałam "Dobrą kobietę" po raz czwarty - bez polskich napisów. Zachwycałam się cudowną angielszczyzną, podkreślającą klimat amerykańskiego świata finansjery lat 30-tych XX wieku, który zdaje się nie zauważać skutków Wielkiego Kryzysu, tańcząc charlestona i nic nie słysząc o upadającej amerykańskiej gospodarce i faszyzującej Europie. No i stroje, suknie, perły i brylanty... po obejrzeniu takiego filmu aż przykro mi było zakładać moje wysłużone dżinsy.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone