Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



DZIEDZINIEC MIŁOŚCI

Aneta Białogrodzka




Przyszła kryska na Matyska. Władze Werony ogłosiły, że zamierzają wyremontować dziedziniec legendarnego domu Julii Capuletti. Na pierwszy rzut oka nie ma w tej informacji nic dziwnego ani bulwersującego. A jednak zakochani z całego świata mogli się poczuć dotknięci.

Nawet ludzie, którzy nigdy nie wzięli do rąk żadnego z dzieł Szekspira słyszeli o smutnej historii Romea i Julii. Choć uwiecznione w dramacie rody Kapuletów i Monteków istniały naprawdę, Romea i Julię wymyślił sir William sam. Mieszkańcy Werony powinni mu za to wystawić gigantyczny pomnik. W końcu dzięki niemu do miasta zjeżdżają się miliony turystów z całego świata. A każdy z nich pędzi na ulicę Via Cappello, gdzie pod numerem 23 stoi Casa Giulietta, czyli Dom Julii.

Wyznania na murach

Ja też nie oparłam się pokusie obejrzenia najsłynniejszego balkonu świata. Na dziedzińcu ujrzałam to, czego się spodziewałam. Takiej liczby turystów przypadającej na metr kwadratowy nie widziałam nawet w Kaplicy Sykstyńskiej. Przez gwar rozmów przebijają się odgłosy pstrykających aparatów fotograficznych. Spoglądam na balkon i widzę jakąś dziewczynę. Pstrykanie nasila się. Dziewczyna znika, ale za chwilkę pojawia się następna. Znów pstrykanie. Uświadamiam sobie, że to po prostu turystki, takie jak ja. Pewnie pozowały swoim mężom, albo chłopakom. Która kobieta nie chciałaby choć przez chwilę poczuć się Julią i wyobrazić sobie, że jej ukochany Romeo wspina się po ścianie ku balkonowi jej domu?
Tak naprawdę budynek przy Via Capello jest po prostu doskonale zachowaną kamienicą, postawioną na początku XIV wieku, która z dramatem Szekspira nie ma nic wspólnego. Ale kogo to obchodzi? Literatura stworzyła mit, który mocno zakorzenił się zarówno w kulturze masowej, jak i w świadomości jej odbiorców. To dlatego dziedziniec domu Julii jest oblegany przez turystów, a zakochani zgodnie z tradycją zostawiają tu na murze miłosne liściki. Niektórzy przyczepiają karteczki, inni po prostu smarują po murach różnokolorowymi pisakami. Na wszystkich ścianach dziedzińca powiewają tysiące karteczek. Konserwatorzy zabytków muszą aż zgrzytać zębami, bo liściki miłosne są najczęściej przytwierdzane za pomocą gumy do żucia lub pinezek. Po Weronie krąży żart, że to, co stało się z dziedzińcem słynnego domu, w którym - według legendy - mieszkała szekspirowska Julia, najlepiej świadczy o tym, że miłość potrafi niszczyć nawet grube mury.

Porządek musi być

Ale cierpliwość władz miasta w koncu się wyczerpała. Niebawem ma się zacząć wielka operacja oczyszczania dziedzińca z kilogramów papieru. Tyle gorących wyznań, tyle uczuć przelanych na kartki trafi razem z nimi na śmietnik... No cóż, władze Werony chcą wyremontować średniowieczny dom ze słynnym balkonem, dlatego skrawki papieru muszą zostać usunięte. Aby miejsce było utrzymywane w idealnej czystości, zostaną wprowadzone surowe przepisy. Już za kilka miesięcy w domu Julii będzie obowiązywał kategoryczny zakaz przyczepiania listów miłosnych do jego murów.
Porządek musi być, ale co z tradycją? Przecież dzięki Julii i jej balkonowi Werona stała się mekką zakochanych z całego świata. Tradycja zostanie zachowana, chociaż w zmienionej, unowocześnionej formie. Otóż zakochani będą mogli wysyłać liściki w postaci e-maili lub sms-ów, które następnie będą wyświetlane na wielkim ekranie, ustawionym na dziedzińcu. Będzie można je również przeczytać w internecie.
Niby w porządku, ale na wieść o tym jednak się skrzywiłam. Nie tylko dlatego, że sama przypięłam do muru karteczkę z liryczną treścią. Papier to papier, nie widzę nic romantycznego w literkach na ekranie. Jestem pewna, że podobnie myślących ludzi jest więcej. Bez obaw, nie zamierzam agitować i pikietować pod siedzibą władz Werony. Po prostu zrobiło mi się smutno. Na pocieszenie zostaje mi - i Wam - pomnik Julii, który stoi na dziedzińcu Casa Giulietta. Podobno sfotografowanie się przy nim przynosi szczęście. Zwłaszcza w miłości.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone