Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



WIELKIE ŁOWY

Beata Gargoń




Kiedyś safari było modne. I drogie. Ernest Hemingway zapłacił równowartość dzisiejszych pięciuset tysięcy dolarów za kilka tygodni spędzonych na polowaniach na sawannie (zwróciło mu się po wydaniu książki "Zielone wzgórza Afryki"). Dziś udział w safari też nie jest tani i choć są to dużo mniejsze pieniądze, nie każdego na to stać.

Safari w języku suahili oznacza podróż. I rzeczywiście dla niejednego turysty może stać się podróżą życia. Możliwość zobaczenia z bliska świata znanego dotąd z Discovery, czy National Geographic, oszałamia. I kusi. Tym bardziej, że można go oglądać, a nawet prawie dotknąć, nie wysiadając z samochodu. Oczywiście nie jest to zwykły samochód, a wyprawa nim - jak wspomniałam - kosztuje niemało. Warto jednak oszczędzać nawet przez cały rok, by zakosztować atrakcji, jakich nie znajdzie się nigdzie indziej na świecie.

Aparat zamiast winchestera

Dziś na grubego zwierza w Afryce polują tylko buszmeni i kłusownicy. Na współczesnym safari strzelają migawki aparatów fotograficznych. Ale emocje pozostają te same. W końcu nie co dzień staje się obok stada słoni, albo lwiej rodziny, nie będąc od nich oddzielonym płotem.
Dokąd jechać na safari, jeśli nie do Kenii? Słowa: krajobraz, przyroda, piękno nabierają tam zupełnie nowych znaczeń. Tak chyba wyglądał Rajski Ogród, kiedy wypędzano z niego człowieka. Gigantyczne przestrzenie, po których spacerują, skaczą i biegają setki dzikich zwierząt. Co za dureń wymyślił to słynne powiedzonko o Neapolu?

Jeśli Kenia, to Tsavo. Sawanny tu nie ma, ale są za to najdogodniejsze (i chyba najkorzystniejsze dla portfela) warunki do wynajęcia profesjonalnej ekipy, która zawiezie nas do serca parku narodowego. Zapomnijcie przy tym o hotelach. Na safari śpi się w namiocie. Noclegi są zorganizowane w specjalnych obozach, ale całe dnie spędza się w "terenie".
Jak zapewniają przewodnicy nie ma się co obawiać, że zwierzęta nagle wtargną nocą do obozu. Nad bezpieczeństwem turystów czuwają ich opiekunowie. Wystarczy przestrzegać podstawowych zasad: nie chodzić poza obręb obozu, podczas safari nie wysiadać z samochodów, nie drażnić zwierząt.
Samotni wędrowcy będą musieli poskromić swój indywidualizm. Na safari w Kenii nie jeździ się samemu. Po pierwsze trudno było by to zorganizować - z profesjonalną firmą łatwiej. Po drugie samotny turysta może być zbyt wielką pokusą dla przestępców - z firmą bezpieczniej. Po trzecie (i najważniejsze) - na teren parku narodowego nie zostanie wpuszczony pierwszy lepszy samochód - z firmą zaś wjeżdża się tam legalnie.

Wielka Piątka

Jednym z największych skupisk dzikich zwierząt na świecie jest park narodowy Serengeti. W jego kenijskiej części utworzono słynny rezerwat Masai Mara. Tu już znajdziemy klasyczną równikową sawannę, a w niej ogromne stada dzikich zwierząt afrykańskich. Ich łączną liczbą ocenia się na około 4 mln.
Wyobraźcie sobie stado antylop gnu, liczące na oko jakieś pięćset tysięcy sztuk, płynące wielką rzeką przez trawy sawanny. Wokół nich i za nimi wędrują stada zebr i gazeli. Nieodłącznymi towarzyszami tych zwierząt są też oczywiście lwy i gepardy. Całe to towarzystwo odgrywa wielki spektakl życia i śmierci będący istotą wszechpotężnej przyrody Afryki.

Jadąc na safari na Równinę Serengeti możecie być pewni, że spotkacie tzw. Wielką Piątkę afrykańskich ssaków - lwa, lamparta, słonia, bawołu i nosorożca. W ogóle kraina ta obfituje w zwierzynę. Żyje tu ponad 30 gatunków dużych ssaków i jest to niemała populacja. Stada gazeli liczą milion osobników, bawołów afrykańskich jest 75 tysięcy, żyraf 10 tysięcy, a słoni 5 tysięcy.
Gdzie można zobaczyć te zwierzęta? Praktycznie wszędzie. Wystarczy o świcie wsiąść do samochodu i wyjechać z przewodnikiem z obozu. Gdziekolwiek się nie skierujecie, zawsze napotkacie albo majestatyczne stado słoni zerkających na was z ukosa, albo znudzone nosorożce wylegujące się w trawie, albo grupkę lwów kończących posiłek i zostawiających resztki ogryzionej zdobyczy padlinożercom.

Pejzaż z górą w tle

Warto polecić jeszcze jeden obszar chroniony, leżący na południu Kenii, blisko granicy z Tanzanią. To równina, która kiedys była dnem wielkego jeziora Amboseli. Jezioro wyschło, obniżenie zalała lawa wulkaniczna, a powstałą w ten sposób równiną porosła bujna roślinność.
Żyją tutaj wszystkie gatunki dużych ssaków afrykańskich. Są słonie, czarne nosorożce, bawoły afrykańskie, żyrafy, antylopy kudu oraz impale, a także drapieżne lwy i lamparty. W bagnach żyją hipopotamy. Jeśli lubicie podglądać ptaki, znajdziecie tu ponad 50 ich gatunków, a najwięcej jest pelikanów, kaczek i kormoranów.
Park słynie z niezwykle pięknych widoków. Wzrok przyciąga zwłaszcza położony w tle ogromny, rozciągający się na przestrzeni około 100 km, ciemny masyw Kilimandżaro. Zakrawa to na paradoks, ale właśnie tu, blisko równika, w Afryce gorącej jak ogień utrzymuje się klimat polarny z lodowcem. To pokryty białą czapą stożek Kibo. Oczywiście nie ma w tym żadnego cudu, po prostu góra Kilimandżaro jest tak wysoka (5895 m), że jej szczytowe partie leżą powyżej granicy wiecznego śniegu.

Fotografowanie wielu gatunków zwierząt na tak malowniczym tle dostarczy wam wielu niezapomnianych przeżyć. To gwarancja pewniejsza niż procent w szwajcarskim banku. Wielkie stada słoni wznoszące tumany pyłu, skaczące w biegu impale, kąpiące się w brunatno-czerwonym błocie bawoły, wyciągnięte ku koronom drzew szyje żyraf... To wszystko nasuwa tylko jedną myśl - o prawdziwym raju.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone