Nieuczciwość
wśród studentów i pracowników naukowych stała się zmorą. Do
takiego wniosku doszli najwyraźniej rektorzy kilkunastu uczelni,
które instalują u siebie oprogramowanie do wykrywania "zerżniętych"
prac naukowych. Najwięcej plagiatów jest wśród prac magisterskich.
Żyjemy w czasach, w których nie tylko zdobywanie informacji
przestało być trudne. Dzięki internetowi mamy dostęp praktycznie
do wszystkiego, co wymyślił, napisał lub opracował człowiek.
Ogólnoświatowa sieć jest prawdziwą skarbnicą wiedzy, swoistą
super biblioteką. W dodatku korzystać z niej można w większości
przypadków zupełnie za darmo.
Informacje zdobyte w internecie są wykorzystywane w rozmaitych
dziedzinach. Także w nauce. Po co ślęczeć godzinami w czytelni,
skoro potrzebne dane, opracowania, statystyki są na wyciągnięcie
ręki? Pokusa swobodnego wykorzystania zdobytego materiału
bywa czasem ogromna. Nie każdy umie się jej oprzeć. W końcu
jesteśmy tylko ludźmi. A człowiek powinien sobie ułatwiać
życie, prawda?
Przyszła kryska na Matyska
Plagiaty nie narodziły się wczoraj. Od lat ludzie kopiują
od siebie nawzajem fragmenty utworów muzycznych lub literackich.
Przypadłość ta nie ominęła niestety świata nauki. Są prace
magisterskie, które aż skrzą się przepisanymi skądś fragmentami,
bądź całymi rozdziałami. Przez długi czas taka praktyka uchodziła
studentom na sucho. Afery wybuchały tylko w przypadku totalnych
plagiatów, bądź wtedy, gdy sprawa dotyczyła osób "ze
świecznika".
Wygląda na to, że skończyła się pobłażliwość profesorów. Polskie
uczelnie jedna po drugiej zamawiają i instalują oprogramowanie,
dzięki któremu można wykryć nieuczciwie napisane prace magisterskie.
Oferuje je serwis www.plagiat.pl,
założony dwa lata temu przez absolwentów informatyki Uniwersytetu
Warszawskiego. Serwis działa jak wyszukiwarka: w odpowiednie
miejsce wkleja się tekst, a po 24 godzinach dostaje się raport
z zaznaczonymi fragmentami i linkami do stron, do których
są one podobne. Serwis jest dostępny w trzech wersjach: bezpłatnej
(z ograniczeniami), płatnej sms-em oraz z abonamentem (dla
uczelni).
Wykrywacz już działa
System działa już w kilku warszawskich uczelniach. Szkoła
Główna Handlowa lada chwila podpisze umowę z serwisem www.plagiat.pl
na sprawdzanie trzech tysięcy prac rocznie. Nad abonamentem
zastanawia się również Uniwersytet Warszawski.
W Sandomierzu kilkudziesięciu studentom Wyższej Szkoły Humanistyczno-Przyrodniczej
zwrócono prace magisterskie. Okazały się one plagiatami. Promotorzy
ustalili to właśnie przy pomocy serwisu www.plagiat.pl. Studenci
muszą prace poprawić, a kilku będzie je pisać od nowa. Okazało
się, że to jedyna kara, jaka ich spotkała za popełnienie plagiatu.
Promotorzy nie informują władz uczelni o ujawneniu nieuczciwych
prac.
Na lubelskim Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej co szósta
praca sprawdzona przy pomocy oprogramowania okazała się plagiatem.
Najczęściej przepisywano teksty z zarządzania, marketingu,
public relations.
Program autorów serwisu www.plagiat.pl sam nie wyrokuje,
czy odnalezione podobieństwa w tekstach oznaczają, że ktoś
dopuścił się plagiatu. O tym decydują dopiero władze danej
uczelni. Jak mówi Tomasz Skalczyński, twórca programu, działa
on w oparciu o kilka wyszukiwarek internetowych i pozwala
zbadać, w jakim procencie dana praca jest skopiowana z materiałów
dostępnych w internetowych bazach danych. Jeśli zaufać suchym
liczbom, okaże się, że żaden student nie jest do końca uczciwy.
Ze statystyk wynika bowiem, że każda sprawdzana praca jest
średnio w 14-18 procent kopią innych opracowań.
|