Z moich
obserwacji wynika, że istnieją z grubsza dwie kategorie turystów.
Jedni szukają najmniejszej choćby namiastki luksusu (hotel
z basenem), inni chcą się od takich głupot oderwać. Zapewne
do tej drugiej grupy należą twórcy strony Klubu Karpackiego.
W pierwszym momencie pomyślałem, ze to zakamuflowana forma
sprzedaży ofert turystycznych. Jednak już po lekturze pierwszych
kilku zdań zrozumiałem, że zdecydowanie nie. Klub Karpacki
to nieformalna organizacja, czy raczej grono osób, które wolny
czas spędzają - tak, zgadliście, w Karpatach. Szukają wrażeń,
ale nie takich, które reklamowane są w przewodnikach turystycznych.
Dla nich góry to nie wyciągi narciarskie i tłumy brzuchatych
wczasowiczów w klapkach, ale "wypełnione dźwiękiem pasterskich
dzwonków niekończące się połoniny, szum świerków, niepowtarzalny
chłód cienia bukowego lasu i sprawiające wrażenie jakby czas
się dla nich zatrzymał wioski i przysiółki. Karpaty w których
turysta nie jest gospodarzem, a tylko rzadko spotykanym gościem".
Nooo, w to mi graj! Szkoda, że się nie poznaliśmy wcześniej
- chciałoby się krzyknąć.
Na stronie jest mnóstwo relacji z wycieczek. Oczywiście są
to wypady na Ukrainę, Słowację, Bałkany, czy do Rumunii. Klub
Karpcaki nie jest organizacją zamkniętą, to znaczy na wycieczki
może się zgłosić każdy. Trzeba oczywiście akceptować zasady
przyjęte w klubie. W najgorszym razie klub zastrzega sobie
nawet wykluczenie niesfornego gościa z wycieczki w trakcie
jej trwania. Warto więc szczególnie uważnie sprawdzić, jaki
charakter mają poszczególne wyjazdy i jakie panują w Klubie
reguły.
Gwarantowane są doznania z gatunku "harcersko-partyzanckich".
Noclegi pod namiotami w górach z dala od jakichkolwiek sanitariatów,
ciepłe posiłki przygotowywane tylko na ogniskach, itp. Zaprawieni
w boju uczestnicy takich eskapad radzą na przykład, by nie
zabierać ze sobą szamponu do włosów, bo jest ciężki, a i tak
się nie przyda. Trzeba się liczyć z tym, że plecak będzie
ważył jakieś 15-20 kilo, i cały czas będzie się go nosiło
na grzbiecie. Niektóre uwagi są rozczulające, ale najwyraźniej
nie są zamieszczane bez powodu. Oto przykład: "dodatkowa
para skarpet do zmiany na czas podróży w drodze powrotnej
może znacznie umilić podróż współwycieczkowiczom".
Już z tego wiadomo, że wrażenia mogą być fantastyczne, a koszt
po prostu śmieszny. Wśród planowanych wycieczek jest na przykład
dziewięciodniowa wędrówka po Karpatach Południowych w Rumunii
za 350 złotych lub wycieczka w Góry Dynarskie w Czarnogórze
za 500 złotych. Tyle samo trzeba wydać za weekend w jakimś,
za przeproszeniem, nadmorskim kurorcie. Dlatego jeśli komuś
znudziły się już wędrówki po zatłoczonych Tatrach albo wczasy
w discopolowych Międzyzdrojach, to nie pozostaje nic innego,
jak tylko skontaktować z Klubem Karpackim, i w drogę!
www.klub-karpacki.org
|