Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KEANU REEVES x 5

Agnieszka Witkowska




Poniedziałkowy wieczór. Tata zwołuje całą rodzinę do salonu. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania pilota od telewizora. Każdy pogania każdego. Wszyscy krzyczą, że nie zdążą. Wrzaski, kłótnie. Jest! Znalazł się magiczny, prostokątny przedmiot. Cała rodzina z ulgą zasiada na kanapie. Mama włącza Polsat. Zaczyna się "Bar".

Taki scenariusz powtarza się przez kolejne cztery dni. Weekend to niecierpliwe oczekiwanie na poniedziałek lub wycieczka do Wrocławia po autografy. Najlepiej jeszcze zamienić słówko z każdym z barowiczów i podpowiedzieć, że tak robi źle, tak dobrze, nie powinien jej kochać, niech polubi tamtego, a z tą ma się pogodzić, i po co w ogóle tak krzyczy?
Piątek, po 21.00. Oczywiście Polsat. Zasiadam przed telewizorem i patrzę na ludzi skaczących z okien, leżących w dole ze szczurami albo zajadających się dżdżownicami. Oczywiście to ta lepsza wersja. Zastanawiam się, kto jeszcze to ogląda. Po kilku dniach okazuje się, że "Fear Factor" ma najwyższy wskaźnik oglądalności w USA.

W amerykańskim MTV jest nagrywany program z serii "reality", w którym ludzie poddają się operacjom plastycznym, umożliwiającym upodobnienie się do swojego idola. I tak w jednym domu mamy dwóch Bradów Pittów. Super! Niedługo będzie można otworzyć nowe miasto "Jennifer Lopez Town", które będzie po sąsiedzku z "Bruce Willis Village".
Obecnie w MTV można oglądać program, w którym pokazywane jest między innymi nurkowanie w szambie, skakanie na rogi wściekłego byka, porażanie się prądem, konkurs w jedzeniu muchomorów i krowich placków. "Głupota ludzka nie zna granic" - to mało powiedziane. Zresztą jak ludzie mają być mądrzy, skoro tacy są ich telewizyjni idole? A później rodzina dziwi się, że dziadek oznajmił: "Nudzi mi się. Pójdę skoczyć z mostu. Później wyrwę sobie paznokieć, a palec poleję spirytusem". A dzieciaki? Biegają po mieście z paralizatorami i dźgają ludzi strzykawkami. Na rozdanie Oscarów przyjeżdża zaś pięciu Keanu Reeves'ów.

Już nawet nie chodzi o to, że wszystko jest na sprzedaż, bo to wiadomo od dawna. "Bar" i "Big Brother" to przeżytki. Co z tego, że wszyscy się tam kłócą, wyzywają, przeklinają? To za mało! Ciekawa jestem, co dalej? "Zabijanie na ekranie"? Kto szybciej zadźga dziesięć osób, albo utnie sobie nogi?
Istotą reality shows jest podglądanie innych - taki jest "Bar", takie były "Dwa światy" i "Big Brother". Taki był program o modelkach i grubasach (około 200-kilogramowi uczestnicy, wokół pełne lodówki, wygrywa ten, kto szybciej i więcej schudnie). Do tych "ambitnych" produkcji zgłasza się coraz więcej sławnych osób. Będzie fajnie, jak zaczną sobie machać przed twarzami żyletkami. Widzowie będą śledzić w napięciu, kto szybciej wydłubie oczy: Kowalski Nowakowi, czy Jennifer Aniston Benowi Affleckowi?

Uczestnik reality show ma swoje pięć minut, a później do końca życia (czyli jakieś 50 lat) chodzi bez oka, albo ze skarpetkami w żołądku. Mogę im wszystkim powiedzieć tylko jedno: powodzenia! Na pewno pożeranie oczu owcy jest fascynujące. Nie wspominając o zamienieniu się w Sharon Stone. Kąpiel pod czujnym okiem kamery jest przecież taka ekscytująca, zwłaszcza, gdy z prysznica zamiast wody leci kisiel.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone