Czasy
teraz takie, że każdy biadoli - na wszystko i na wszystkich.
Fakt, bywa w życiu nielekko, ale narzekanie nic nie zmieni.
Wrecz przeciwnie, trzeba śmiać się z wszystkiego, co warte
jest obśmiania - z głupoty, prostactwa, obłudy, pompatyczności,
pustego efekciarstwa i wielu naszych "narodowych"
cech. Najważniejsze jednak to umieć śmiać się z samego siebie.
Kowalski to potrafi.
Przyjrzyjcie się tzw. gwiazdom pop kultury. Co widzicie? Bożków i boginki, hołdujące utartym schematom, powielające "super modne" wzory zachowań, i wiecznie udające kogoś innego. Każdy przegląda się w kimś innym jak w lustrze. Gdzie tu kreatywność, gdzie naturalność?
Na mój nos jest ktoś taki, kto ma to wszystko... w nosie. Kto sam jest swego rodzaju krzywym zwierciadłem, odbijającym cały ten fałszywy blichtr szołbiznesów. Właściwie to kilku Ktosiów. A każdy na pierwszy rzut oka - nijaki taki. No bo jak można się nazywać Kowalski i z takim nazwiskiem chcieć zrobić karierę? I o to właśnie chodzi.
Zespołów uprawiających "muzyczną satyrę" jest na polskiej scenie sporo - Elektryczne Gitary, Big Cyc, Czarno Czarni, Piersi, Kury. Niektóre posługują się poetyką absurdu, inne wykorzystują dowcip słowny lub sytuacyjny. Piosenki Kowalskiego są dośc specyficzne - to takie mini-felietony, z parodią, aluzją i przerysowaniem.
Te teksty to zasługa Przemka Rozenka. Kiedy poznałem go w 1995 roku, był pracownikiem Domu Kultury we Lwówku Śląskim i właśnie organizował lokalny przegląd muzyczny. Do łba mi nie przyszło, że ma też talent estradowego kpiarza. Trzeba było jednak paru lat, by się ujawnił. Bo pisałby pewnie do szuflady, gdyby nie splot okoliczności, który doprowadził do powstania w 2001 roku zespołu Kowalski. Rozenek został tekściarzem i "zmienił" nazwisko. Jak i reszta zespołu.
Trzon grupy Kowalski tworzy czterech... Kowalskich. Jak podkreślają
w wywiadach, grają dla przeciętnych Kowalskich, ale raczej
dla tych z poczuciem humoru. Bo przeważnie, mówiąc wprost,
chłopaki robią sobie jaja. Wystarczy posłuchać kawałka "Kisiel"
,
by zorientować się o co chodzi. Bohaterowie ich piosenek,
stając przed życiowymi problemami, próbują podejść do nich
z dystansem .
Albo w ogóle są luzakami, którzy mają świat w głębokim poważaniu
i żyją dniem dzisiejszym .
Kowalscy grają lekko i melodyjnie. Od samego początku, to jest od pierwszych singli - "Ballada o Jędrku Lepieju" i "Marian". Pod koniec marca tego roku ukazała się ich druga płyta, "Swobodny przelot". Nie wątpię, że sprzeda się doskonale, ale Kowalskim chyba nawet niespecjalnie na tym zależy. Jak mówią, chodzi o granie dla ludzi, bez żadnego gwiazdorstwa i pozerstwa. Na swojej witrynie internetowej napisali: "Reakcja na muzykę Kowalskiego powinna być natychmiastowa, albo wciąga od razu, albo nigdy się nie spodoba.". Mnie wciągnęła.
|