Szwedzcy
producenci telewizyjni szukali po całej Europie miejsca do
kręcenia nowego reality show. "Riket" ("Królestwo")
ma się rozgrywać w realiach średniowiecza. Potrzebny był solidny
zamek, bardzo urokliwy, wyniosły, a przy tym trochę nadgryziony
przez ząb czasu. Po miesiącach poszukiwań Szwedzi trafili
wreszcie do Grodźca na Dolnym Śląsku. I oniemieli.
Trudno się im dziwić. Zamek Grodziec to prawdziwe cudeńko
z niesamowitą atmosferą. Kiedy przez masywną bramę wchodzi
się na dziedziniec, człowiek odruchowo rozgląda się, czy aby
nie wyskoczy skądś rycerz zakuty w zbroję, albo kasztelańska
córka. Zamek ściąga zresztą rycerzy na turnieje, całkiem współczesne,
ale rozgrywane według średniowiecznych reguł. Faceci w zbrojach
okładają się więc toporami, walczą na miecze i kopie, a wszystkiemu
przyglądają się nadobne niewiasty w pięknych strojach. No
i tłumy turystów. Bo turniej turniejem, ale zarobić trzeba.
Na "wynajęciu" Grodźca Szwedom gmina Zagrodno (na
której terenie leży zamczysko) też zarobi. 100 tysięcy zł
rocznie. Umowę podpisano na trzy lata. Oczywiście szwedzka
telewizja nie anektuje zamku na cały rok, jedynie od maja
do lipca. W tym czasie grupa ochotników będzie wieść w nim
życie kmieci, rycerzy i władców. Warunki będą mieć idealne,
bo - jako się rzekło - Grodziec jest wymarzonym miejscem dla
miłośników średniowiecza.
Pierwszą budowlę obronną wznieśli na wzgórzu jeszcze Bobrzanie.
Z czasem powstała tu kasztelania, bywali tu książęta piastowscy.
Jak to z zamkami dolnośląskimi bywało, przechodził Grodziec
z rąk do rąk. Raz siedział tu Piast, raz rycerz rozbójnik,
to znowu Husyci. W międzyczasie warownia się rozrastała. Niestety
zamek nie przetrwał czasów wojny trzydziestoletniej. Kolejni
właściciele nie dbali o ruiny. Dopiero pod koniec XIX wieku
Herbert von Dirksen, niemiecki ambasador w Moskwie oraz Tokio,
postanowił odbudować zamek. Nie miał jednak odpowiedniej dokumentacji,
dlatego nie udało się odtworzyć jego rzeczywistego wyglądu.
Kolejną klęskę przyniósł rok 1945. Pożar zniszczył zamek,
a odbudować go udało się w latach 60-tych. Niestety, czasy
PRL-u również nie były łaskawe dla Grodźca. Urzędował tu PGR
(niewtajemniczonym wyjaśniam: Państwowe Gospodarstwo Rolne
- taki polski kołchoz, czyli instytucja mająca na celu zrujnowanie
rolnictwa, a przy okazji setki zabytków). Działał tu też ośrodek
wypoczynkowy, a kiedy przejęła go gmina Zagrodno, zaczęli
odwiedzać go turyści. Od lat interesują się nim także poszukiwacze
skarbów. Podobno zamek mógł być jedną z możliwych lokalizacji
tzw. Złota Wrocławia.
Dojazd do Grodźca może być trochę skomplikowany, jeśli będziecie
chcieli dotrzeć tam środkami komunikacji masowej. Kiedyś w
pobliżu kursował pociąg. Niestety, trasa Złotoryja - Lwówek
Śląski, jako nierentowna, została zamknięta dawno temu. Szkoda.
Może kiedyś władze powiatu złotoryjskiego szarpną się i uruchomią
jakąś linię turystyczną. W końcu zjeżdża się tu niemało cudzoziemców,
choćby na międzynarodowe mistrzostwa w płukaniu złota.
Wygląda na to, że nadchodzą lepsze czasy dla zamku. Już po
podpisaniu umowy ze szwedzką telewizją publiczną zwaliła się
tu stuosobowa ekipa techniczna, która ostro zabrała się do
roboty. W jednej z sal wymieniono podłogę, załatano sporo
dziur w ścianach, wyremontowano też zamkową kaplicę. Wprawdzie
Grodziec będzie przez trzy miesiące odcięty od świata i niedostępny
dla zwykłych turystów, ale za to kiedy skończy się produkcja
"Królestwa", mogą zacząć się pielgrzymki szwedzkich
telewidzów, którzy będą chcieli na własne oczy zobaczyć zamek,
w którym spędzali czas ich telewizyjni idole.
|