Termin
"tragikomedia" zawsze wprawia mnie w zakłopotanie.
Oznacza bowiem, że film, na który się wybieram, będzie chwilami
śmieszył, a chwilami wyciskał łzy. Model "bitter sweet"
kojarzy mi się z wyrachowaniem hollywoodzkich producentów
i raczej odstrasza. Na szczęście film "Wilbur chce się
zabić" to dzieło na wskroś europejskie, od narodowości
twórców po miejsce akcji.
Rzecz dzieje się w Glasgow, mieście przemysłowym, szarym
i przygnębiającym. Tytułowy bohater wydaje się tak przesiąknięty
tą obezwładniającą szarością, że co rusz próbuje ze sobą skończyć.
Ima się przy tym rozmaitych sposobów - odkręca gaz, łyka proszki,
podcina sobie żyły. Bezskutecznie. Jego brat, Harbour, niepoprawny
optymista, odkrywa za to, że ma raka. Cóż za ironia losu.
Ironią jest też, że Wilbur pracuje w przedszkolu jako opiekun
dzieci. A może tak dobrze się z nimi dogaduje, bo jest jak
one niedojrzały i beztroski?
Bracia prowadzą odziedziczony po ojcu antykwariat, dokąd zagląda
Alice, trochę zagubiona i roztargniona salowa ze szpitala.
Alice jest samotna. Harbour jest samotny. Wilbur ma kłopoty
z samym sobą. Habour kocha Wilbura. Alice kocha Wilbura. Wilbur
ma dylemat. Harbour żeni się z Alice. Alice sypia z Wilburem.
Wzajemne związki bohaterów są tu zagmatwane, ale w miarę oglądania
jedno staje się jasne - to jest film o miłości.
"Wilbur chce się zabić" nakręciła Dunka, Lone Scherfig,
która podbiła serca widzów filmem "Włoski dla początkujących".
Była to bez wątpienia komedia, ale w jej nowym dziele elementów
humorystycznych jest jak na lekarstwo. Skąd więc taka kwalifikacja
dystrybutora? Być może w Wielkiej Brytanii poczucie humoru
jest inne, trudno. Dla mnie to raczej gorzka przypowieść,
trochę o zwyczajności ludzkich losów, trochę zaś o uzdrawiającej
sile miłości.
Grający Wilbura Jamie Sives znakomicie kreuje zblazowanego
nihilistę, który ma w głębokim poważaniu ludzi, świat i to,
co będzie jutro. Adrian Rawlins w roli Harboura jest ciepły,
choć może za ciepły. Alice, czyli Shirley Henderson, powinniście
pamiętać między innymi z "Trainspotting" oraz "Harry'ego
Pottera i komnaty tajemnic". O ile w tamtych filmach
emanowała z niej energia, w "Wilburze..." jest cichą,
szarą myszką. Z postaci drugoplanowych najbardziej zapada
w pamięć Julia Davis, grająca pielęgniarkę zafascynowaną Wilburem.
Powiadam wam, klasyczna blondie - dużo włosów na głowie i
śladowa ilość szarych komórek.
|