Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NIEBEZPIECZNE USPRAWNIENIE

Witold Filipowicz




Przewlekłość postępowań sądowych jest znana. Dotyczy to w zasadzie wszystkich rodzajów spraw, w tym i postępowań przed NSA. Od 1 stycznia br. obowiązują nowe przepisy postępowania przed sądami administracyjnymi. Podstawową zmianą jest wprowadzenie w życie konstytucyjnej zasady dwuinstancyjności postępowania sądowego.

Pośród wielu nowych rozwiązań warto zwrócić uwagę na zmianę sposobu wnoszenia skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Do niedawna skargę taką wnosiło się bezpośrednio do Sądu. Ten, po pewnym czasie, bywało, że dość długim, zabierał się za skargę i rozpatrywał jej zasadność, kompletność, itd. Następnie kopię całej dokumentacji przesyłał skarżonemu organowi z żądaniem udzielenia odpowiedzi na skargę. Potem tę odpowiedź wraz z ewentualnie ustalonym terminem rozprawy przesyłał stronie skarżącej. Wszystko to rozciągało się w czasie i trwało miesiącami.
Teraz droga ta została znacznie skrócona. Skargę wnosi się do wojewódzkiego sądu administracyjnego za pośrednictwem organu, którego akty, czynności lub bezczynność są przedmiotem skargi. Organ ma obowiązek w ciągu trzydziestu dni przekazać skargę sądowi wraz z aktami sprawy i odpowiedzią na skargę. Ograniczenie biurokratycznego krążenia dokumentacji wydaje się oczywiste. Pojawia się jednak pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Nawet jeśli teoretyczne, to warto się chyba nad nim zastanowić.

Otóż w momencie, gdy strona wyśle skargę za pośrednictwem jakiegoś urzędu, traci jednocześnie wszelką kontrolę nad jej dalszymi losami. Nakaz zachowania przez organ terminu trzydziestu dni dla przekazania sądowi całej dokumentacji jest zrozumiały i powinien być bezwzględnie przestrzegany. A jeśli urząd nie dochowa terminu? Albo jeszcze gorzej - w ogóle nic nie zrobi - to co wówczas? Oczywiście przepisy przewidują sankcje wobec urzędu, który nie zastosował się do przepisów. Ale jak długo strona ma czekać na jakikolwiek sygnał, że sprawa jest w toku?
Jeżeli skarga dotyczy np. bezczynności urzędu lub instytucji, to jaka jest gwarancja, że i w tym przypadku nie będą bezczynne? Oczywiście za jakiś czas będzie można to ustalić. Ale o jakich terminach w tym przypadku mowa: kwartał, pół roku, rok? Sankcje przewidziane w przepisach wobec krnąbrnej instytucji nie wystarczą, by zapewnić przestrzeganie prawa. Ostatecznie ewentualną grzywnę zapłaci ona ze środków budżetowych, a konkretnym osobom odpowiedzialnym za bałagan włos z głowy nie spadnie. Brak indywidualnej odpowiedzialności konkretnego urzędnika, bo takie są realia, zachęca wręcz do lekceważenia wszelkich norm.

Wcale prawdopodobna jest sytuacja, w której np. obywatel, wierząc w sprawnie funkcjonujący system, może sobie czekać kilka miesięcy, po czym zwróci się np. do sądu z pytaniem, co się dzieje ze złożoną skargą. Okazać zaś się może, że nie dzieje się nic, bo skarga trafiła do kosza na śmieci. Małą pociechą jest fakt, że być może po jakichś dwóch latach obywatel uzyska orzeczenie o wymierzeniu organowi grzywny. Jako podatnik, sam ją po części sfinansuje, a procedura miast ulec skróceniu i odbiurokratyzowaniu, w rzeczywistości rozciągnie się w czasie bardziej niż było to przed zmianą przepisów.
Sądzę, że można byłoby rozważyć wprowadzenie w przepisach pewnych korekt, dających skarżącej stronie pewną kontrolę nad biegiem sprawy. Urząd bowiem, szczególnie taki, który wyjątkowo uparcie łamie prawo, w podobnych przypadkach łamać może je nadal, przeciągając sprawę ad Calendas Graecas. W końcu żadna to dla niego nowość.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone