"
Wynieś śmieci! Posprzątaj w pokoju! Zrób wreszcie
coś pożytecznego - idź się uczyć! Przestań marudzić! Ubierz
się grubiej!" Cóż za pospolite słowa, prawda? Znane już
na tyle dobrze, że źle się robi, gdy słyszymy je po raz kolejny.
Nawet Ty masz ochotę czasami uciec od wszystkich codziennych
problemów, kłótni i wymagań. Po prostu zniknąć! Nie chcesz
z nikim gadać, nie masz ochoty patrzeć na bliskich i dalekich
Ci ludzi. Twoim lekarstwem w takich chwilach jest BUNT. Możesz
wtedy całymi tygodniami do nikogo się nie odzywać i na wszystkich
warczeć. Młodsza siostra staje się Twoim workiem treningowym,
a starszy brat, szantażowany przez Ciebie, zrobi wszystko,
żebyś tylko nie wydał jego tajemnic rodzicom. Przyjaciele?
Lepiej żeby nie pokazywali się Tobie na oczy, a szkoła... szkoda
słów!
Narkotyki, marihuana, papierosy, alkohol - to nie dla Ciebie.
Nie buntujesz się po to, by zatruć sobie życie, lecz po to,
by zatruć je innym. Diabeł za uchem, radość z czyjegoś smutku.
To BUNT! Reakcja na każdą prośbę - bunt! Reakcja na rozkaz
rodziców - bunt! Reakcja na czyjąś radość - bunt!
Istniejesz tylko Ty i Twój gniew. Zamykasz się w pokoju,
włączasz na cały regulator płytę z heavy metalem i czytasz
nieprzyzwoite pismo. W nocy piszesz pamiętnik pełen wulgaryzmów,
a w dzień wnosisz je w swoje życie. Nie potrzebujesz nikogo.
Czujesz się silny i dajesz sobie radę sam. Spotykasz wiele
różnych opinii na swój temat. Jedni twierdzą, że jesteś rozgarniętym
gówniarzem, inni mówią, że ten wiek już tak ma. Ciebie to
nie obchodzi. Nie bierzesz sobie tego do serca, bo to jest
Twój BUNT!
Tworzysz swój mały świat. Świat pełen nienawiści, złości i
gniewu. Nie dopuszczasz do niego nikogo. Nawet głosu serca!
W takim przypadku nie możesz go słuchać. Cały czas wydaje
Ci się, że wszyscy są przeciwko Tobie. Nauczyciele, przyjaciele,
rodzina - to oni cały czas na Ciebie najeżdżają i wymagają
wciąż więcej i więcej. Nikt się nad Tobą nie lituje. Nikogo
nie obchodzi, czy coś Ci się podoba, czy nie. Ty nie patrzysz
na nich, oni nie patrzą na Ciebie - jak Kuba Bogu, tak Bóg
Kubie! Zaczynasz się coraz bardziej denerwować. Krzyczysz
jeszcze więcej i jeszcze częściej. Gardło nie wytrzymuje,
ale dusza potrzebuje.
I nagle jakiś zwykły obrazek, zwykłe zdjęcie w gazecie, książce,
telewizji, zwykła przemowa zwykłego człowieka, którego słyszysz
w radio... Jego zwykły głos - coś za czym tęsknisz. Masz już
dość buntu, chcesz znów żyć normalnie, cieszyć się życiem.
Przełamujesz się. Brakuje Ci sił. Powoli przeistaczasz się
w anioła i znów na Twojej twarzy gości uśmiech, a w sercu
radość. Huragan ustaje. To koniec "burzy buntu".
Kamień spadł Ci z serca i zaczynasz żyć od nowa. Zmieniasz
swoje nastawienie do świata. Potrzebowałeś odskoczni, która
pomogłaby Ci odpocząć od wszystkiego. Zmęczony życiem panicznie
poszukiwałeś wakacji.
Przynajmniej raz na trzy miesiące każdy z nas przeżywa taki
bunt. Pozwala on zrozumieć nam, jak wiele posiadamy i jak
wielu rzeczy nie potrafimy docenić. To nasz bunt; bunt, który
zawsze powraca.
|