Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



GAMBA SAVALLA

Paweł Oses




Muzyka poważna to nudna kicha. Flaki z olejem dla emerytów o spowolnionej reakcji. Taka jest powszechna opinia. Jaj skutkiem, zdaniem niektórych, jest rychły zgon przemysłu muzycznego zajmującego się tą działką. W pewnym stopniu jest to nawet zrozumiałe.

Spójrzmy na taki przykład: parę tygodni temu Krystian Zimmerman wydał płytę z koncertami fortepianowymi Siergieja Rachmaninowa. Nagranie wywołało euforię krytyków, zapewne nawet cieszy się sporym zainteresowaniem melomanów. Tyle tylko, że 5 lat temu płytę z tymi samymi koncertami nagrał inny genialny pianista, Vladymir Ashkenazy. Owszem, obie interpretacje różnią się od siebie, ale czy dla właścicieli nagrania z Ashkenazym jest to wystarczający powód do tego, by wydać mnóstwo pieniędzy na płytę Zimmermana? Raczej nie. Tym sposobem nakłady płyt maleją, rynek się kurczy, a wkrótce muzyka poważna zapewne zniknie ze sklepowych półek.
Są jednak ludzie, którzy szukają na to recepty. Jedną z takich osób jest kataloński muzyk Jordi Savall. Mimo, że u nas jego nazwisko znane jest tylko garstce pasjonatów, w Hiszpanii jest to już postać z kręgu kultury masowej. Co nie jest wcale równoznaczne ze szmirą. Wprost przeciwnie.

Filozofią Savalla jest tworzenie unikalnych nagrań ignorowanych dotąd kompozytorów. Do tego dochodzi perfekcyjna staranność nie tylko artystyczna, ale również wydawnicza. Savall dba o wszystko od samego początku, poczynając od artystów i repertuaru, aż po dystrybucję swoich płyt. Kilka lat temu wypiął się na duże koncerny fonograficzne i założył własną firmę płytową - Alia Vox. Zdążył nagrać około 30 płyt, które sprzedały się w nakładzie blisko 800 tysięcy sztuk. To sukces, dla którego trudno szukać jakiegokolwiek odpowiednika w muzyce poważnej.
Savall gra na instrumencie, którego nazwa mało komu cokolwiek mówi - viola da gamba. Przed laty nagrał muzykę do filmu "Wszystkie poranki świata". Słynny film z Gérardem Depardieu w roli głównej cieszył się taką popularnością, że płyta z nagraniem była notowana na listach przebojów obok albumów Michaela Jacksona.

Jak wspomniałem, Savall sięga po utwory mało znanych, zapomnianych albo ignorowanych dotąd renesansowych i barokowych kompozytorów. Często jest to muzyka bardzo sentymentalna, tak jak płyta zatytułowana "La Folia" ; czasem nadzwyczaj żywiołowa, tak jak fragmenty z muzyki do filmu "Markiza" ; czasem wreszcie tak żartobliwa, że określenie "muzyka poważna" wydaje się być po prostu nie na miejscu . Ostatnio Savall coraz śmielej zabiera się również za nagrywanie "przebojów" muzyki klasycznej. Na swoim koncie ma już "Requiem" Mozarta, czy Koncerty Brandenburskie Bacha.
Jordi Savall ma "własne" zespoły: Hesperion XX, La Capella Reial Catalunya, Le Concert Des Nations. Bardzo często nagrywa razem ze swoją żoną, fenomenalną sopranistką Montserrat Figueras (małżeństwem są od 36 lat). Ostatnio coraz częściej dołącza do nich harfistka Arianne Savall, jeśli się nie mylę - ich córka.

Miałem okazję widzieć występ Savalla i jego muzyków w telewizji Mezzo. Nie przypominało to koncertu muzyki poważnej. Towarzystwo generalnie dość mocno wyluzowane. Niektórzy siedzieli na dywanie, inni występowali boso w cokolwiek dziwnych strojach, wszyscy przypominali niezborną zgraję. Zresztą wystarczy spojrzeć na jednego ze stałych współpracowników zespołów Savalla, perkusistę Pedro Estevana, by zrozumieć jaki to klimat. Ale jak oni grali! Tego się nie da opisać. To nie było sztywniactwo znane z sal filharmonicznych. Muzycy Savalla z nim samym na czele dawali czadu, i było widać, że granie po prostu sprawia im radość. Można by nawet zaryzykować tezę, że swoim muzykowaniem bardziej przypominali jazzmanów, niż szacownych wirtuozów. Dla nich radość grania, dla mnie radość słuchania.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone