Demaskowanie
tabu jest atrakcyjne, albo modne - jeśli można tak rzec. Możliwość
szokowania jest na tyle pociągajacą, że tej pokusie ulegają
nawet ludzie, którzy na pierwszy rzut oka mają równo pod sufitem.
Tak zapewne można scharakteryzować dziennikarzy jednego z
kolorowych pisemek dla kobiet - bodaj "Urody". W
jednym z ostatnich numerów cały tekst poświęcili oni narzędziom
do masturbacji.
Czego tam nie było! Kuleczki, jakieś przyrządy, które drażnią
prądem... Najlepsze były porady, jak to stosować. Na przykład
noszone cały dzień kuleczki wzmagają doznania, które wieczorem
powinny eksplodować. Mniejsza o detale, kto chce, niech biegnie
do Empiku i kupi wspomniane pisemko. Skoro jednak tabu upadło,
to można o pisać o onanizmie wychodząc z zupełnie innych przesłanek.
Tu jednak moje zdumienie sięgnęło zenitu. Żeglując po internecie
znalazłam mianowicie witrynę zatytułowaną "Ku wolności
- masturbacja - jak z tego wyjść".
Pod pewnymi względami strona jest o wiele mniej atrakcyjna
niż artykuł w "Urodzie". Nie ma w niej opisów kuleczek
i penisów na bateryjkę. Są za to "świadectwa" osób,
które z masturbacją walczą tak jak z nałogiem, albo co najmniej
słabością. Czyżby zatem "trzepanie kapucyna", albo
stosowanie wspomnianych kuleczek nie było "naturalnym
masażem", albo "wspaniałym sposobem na rozładowanie
napięcia"? Twórca strony przekonuje, że nie.
Któż to w ogóle jest? Autorem witryny jest dwudziestoletni
student. I tyle właściwie możemy się o nim dowiedzieć. Reszta
jest już na wiadomy temat. Nasz student wpadł w nałóg kilka
lat temu. Jest uzależniony i teraz próbuje z tego wyjść. Największym
sukcesem było 33 dni "w czystości", którą udało
mu się zachować w czasie Adwentu.
Student podaje sposoby walki, jakiej się podjął. Generalnie
zero pornografii, dużo modlitwy i jak najwięcej przyjaciół.
Po szczegóły odsyłam na stronę. Opowieść dwudziestolatka to
jeszcze nie wszystko. Na stronie są bowiem "swiadectwa"
jeszcze dwóch innych osób - Agnieszki i Konrada. "Uroda"
raczej by tego nie opublikowała, "Bravo" i inne
świerszczyki też by za to nie zapłaciły. Mniej tu "technologii",
natomiast więcej stwierdzeń takich jak "pułapka",
"nałóg", itp.
Ciekawostką jest fakt, że ze strony można natrafić na teksty
katolickich seksuologów (są tacy!), z których najwiekszą sławą
cieszy się ojciec Karol Meissner. Zatem "Uroda"
albo "Ku wolności"- wybór należy do Ciebie!
www.kuwolnosci.prv.pl
|