Marta
nie pamięta, jak wygląda Kraków. Od rodziców wie, że kiedyś
był stolicą Polski. To oni starają się, by córka poznawała
historię ojczyzny. W domowym archiwum zachowały się jedynie
stare fotografie. Kilka ujęć rynku, zdjęcia ulic i pejzaże.
Muszą zastąpić wspomnienia. I choć samoloty z Londynu do Polski
kursują często, to ciągle brakuje czasu, aby kupić bilet.
- W Polsce nikogo już nie mam - mówi 20-letnia dziewczyna
- Kiedy miałam trzy lata, rodzice podjęli decyzję o wyjeździe
do Anglii. Widocznie tak musiało być.
Anglia to kraj marzeń wielu Polaków. Tam są lepsze perspektywy.
Można jednocześnie się uczyć, pracować i mieć mieszkanie.
A co najważniejsze - nie brakuje pieniędzy. Perspektywa lepszego
życia kusi coraz więcej osób.
Anna wynajmuje pokój w opolskim internacie. Zarabia tysiąc
złotych brutto. Na rękę dostaje ponad 600. Opłaca miejsce
w pokoju, rachunek za komórkę. Pozostałą, niecałą połowę pensji
przeznacza na życie. Chleb, margaryna, ziemniaki, dwa udka
z kurczaka - musi wystarczyć na tydzień. Czasami uda się zaoszczędzić
50 złotych. Szybko wpłaca je do banku. Na koncie uzbierała
już ponad 400 złotych. - To na wypadek, gdybym straciła pracę
- pokazuje kwotę na komputerowym wydruku.
Dziewczyna chciałby kupić sobie nową bluzkę. Nie markową,
jaką noszą jej rówieśniczki, ale tańszą. - Muszę żyć na takim
poziomie, na jaki mnie stać. Chcesz kawę?
Zostawić najbliższych...
Każdy dzień wygląda identycznie, czy to poniedziałek, piątek,
czy niedziela. Światło w pokoju zapala się równo o 5.20. Anna
po cichu zakłada ubranie, nie chce obudzić koleżanek, z którymi
mieszka. Wypija łyk gorącej kawy. Sprawdza skrzynkę e-mailową.
Dwie reklamy. W zeszłym tygodniu wysłała kilka listów motywacyjnych
do firm. Jak na razie brak odpowiedzi. - Najważniejsza jest
nadzieja, której staram się nie tracić - Anna głośno przełyka
ślinę.
Często brakuje jej czasu nawet na zjedzenie kanapki. Dobrze,
że przynajmniej w pracy może zrobić sobie przerwę na drugie
śniadanie. Kupuje wtedy słodką bułkę, popija gorzką herbatą.
Po dziesięciu minutach wraca "na kasę". - Nie chcę
przez całe życie być sprzedawczynią! - dziewczyna zapala papierosa
zza wschodniej granicy. W powietrzu unosi się zapach spalonej
siarki.
Na dworze znowu jest zimno. Prószy śnieg. Anna dopiero wróciła
z pracy. Na kaloryferze suszą się buty i skarpetki. Ciszę
przerywa kapiąca woda z powieszonej kurtki i głośne rozmowy
dobiegające z sąsiednich pokojów. Nawet skarpetki ma przemoczone.
- Mojej koleżance się udało. Postawiła wszystko na jedną kartę.
Do Polski przyjeżdża raz na rok - mówi Anna z entuzjazmem.
Sama dostała propozycję wyjazdu do Niemiec. Od maja miałaby
zbierać truskawki. Podbudowała ją szybka możliwość zarobienia
pieniędzy. 3 euro na godzinę. Jednak zaledwie kilka tygodni
później oferta pracy stanęła pod znakiem zapytania. Potem
pojawiła się kolejna możliwość - Irlandia. Warunek - trzeba
wyjechać przynajmniej na rok. Opuścić rodzinę, zostawić najbliższych,
zapomnieć o miłości. Zacząć nowe życie.
Wirtualna ojczyzna
Sittingbourne to małe angielskie letnisko położone 5 kilometrów
od morza. Rodzice Marty prowadzą tu małą gastronomię. Córka
czasami pomaga w przygotowywaniu potraw. Większość czasu spędza
jednak przed komputerem. Można ją czasem spotkać na czacie.
Loguje się na polskim portalu Interia.pl. Kanał "Londyn",
czasami również "20latki". - Tu nikt nie wie, czy ja rzeczywiście
jestem z Anglii. Przecież każdy może wpisać taki login, jaki
tylko zechce - tłumaczy. - Nie chcę oceniać Polski, bo jej
nie znam. Pamiętam, że w szkole uczono nas jedynie historii
Walii. A to, co wiem o ojczyźnie, zawdzięczam głównie opowieściom
rodziców.
Kontakt z Polską Marta postanowiła rozwinąć za pośrednictwem
internetu. Dzięki komputerowi poznała już wiele osób, nie
tylko z rodzinnego Krakowa, ale również z Katowic, Warszawy,
Rzeszowa.
Przeprowadzając się do Anglii rodzice zabrali stertę fotografii.
Zdjęcia są bardzo złej jakości. W niedalekiej przyszłości
zostaną zeskanowane i przegrane na płytę. Aby do reszty nie
zniszczył ich ząb czasu.
Łucja również mieszka w Anglii. Pracuje i uczy się w Londynie.
Rodzinne Maciejowice,małą wioskę nieopodal Nysy, ostatni raz
odwiedziła w grudniu. Spotkała się z przyjaciółmi. Dwa dni
po Sylwestrze musiała wracać. Znajomym zostawiła numer komórki
i adres. Nie wie, kiedy ponownie i czy w ogóle wróci. W Anglii
ma przecież mieszkanie.
Sztuka wyboru
- Trzeba wybierać pomiędzy tym, co jest dobre, a co lepsze
- uważa 24-letnia Anna - Życie to sztuka wyboru, ciągłego
poświęcania.
Do pokoju wchodzi koleżanka. Przed chwilą listonosz roznosił
pocztę. Przyszedł list. Na kopercie widnieje stempel z napisem
London, Tooting Broadway. Dziewczyna uśmiecha się. To kartka
urodzinowa od koleżanki. Spóźniona, ale najważniejsze, że
doszła. Anna podkreśla, że jeśli wyjazd do Irlandii też nie
dojdzie do skutku, na pewno pojedzie do Londynu. Tam przecież
mieszka jej przyjaciółka. Na pewno pomoże znaleźć pracę, wynająć
mieszkanie. Razem będzie raźniej...
|