Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SŁOŃCE WZESZŁO NA WSCHODZIE

Olaf Ważyński



 


Ukraina nie wywołuje u nas na ogół pozytywnych skojarzeń. Pewnie to echo historycznych zaszłości. Czas jednak nie zawsze leczy rany. To smutne, bo rodzi niepotrzebne stereotypy. Boli mnie to tym bardziej, że w moich żyłach płynie jedna czwarta krwi ukraińskiej.

Czy ktokolwiek z was potrafiłby wymienić choć jednego ukraińskiego muzyka? Wątpię. Ze wstydem muszę się jednak przyznać, że i ja nie mam absolutnie żadnego rozeznania w ukraińskiej scenie muzycznej. Z jednym wyjątkiem. Połowicznym. Bo osoba, o której zaraz przeczytacie, to wprawdzie Ukrainka, ale tworząca, nagrywająca i koncertująca w Polsce.
Roksana Vikaluk urodziła się w Tarnopolu. Muzyką interesowała się od dzieciństwa, chodziła do szkoły muzycznej. Zafascynował ją jazz, ale w jej rodzinnym mieście był tylko jeden klub jazzowy, który odszedł w niebyt, kiedy jego właściciela zastrzeliła mafia. Roksana wyjechała więc do Polski, licząc, że tu zrobi karierę.

Pierwszy kontakt z polskim szołbiznesem był niczym zimny prysznic. Roksana śpiewała w zespole Ars W, który miał towarzyszyć prezentacjom leków, organizowanym przez firmę handlową. Kontrakt okazał się jednym wielkim oszustwem - koncertów było mało, a zarobek mizerny. Roksanie zajrzał w oczy głód. Jak opowiadała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", kiedy nie było co jeść, zbierała w lesie pokrzywy i gotowała z nich zupę.
Wszystko odmieniło się, kiedy Roksana poznała Józefa Skrzeka, założyciela legendarnej grupy SBB. Śpiewała na jego płytach, razem też koncertowali. Na koncercie podsumowującym 25-lecie SBB Roksana wpadła w oko (a raczej w ucho) Ewie Bem. Dzięki pomocy słynnej jazzmanki wkrótce potem utalentowana Ukrainka wylądowała w Policealnym Studium Jazzowym w Warszawie w klasie wokalnej, a kiedy je skończyła, zaczęła studia na Akademii Muzycznej w Katowicach. We wrześniu 2002 roku w Warszawie Roksana Vikaluk nagrała swoją pierwszą autorską płytę. Wtedy też założyła zespół Mizrah.

Kwintet Roksany Vikaluk wykonuje bardzo oryginalny rodzaj muzyki. Nie tak łatwo jest go zaklasyfikować. Z pewnością najważniejsze wydają się trzy elementy. Po pierwsze materiał wyjściowy, którym jest wschodnia muzyka ludowa oraz oryginalne kompozycje Roksany opracowane w sposób dość bliski jazzowi Przestrzeń. Po drugie jazzowa "baza", no i po trzecie specyficzny śpiew samej wokalistki, która naturalnie zwraca się do swoich wschodnich korzeni Kołysanka.
Muzykę grupy Mizrah można określić mianem tak modnej obecnie "world music". Zespół czerpie pełnymi garściami z muzyki ukraińskiej, żydowskiej, czy tatarskiej. "Mizrah" w języku hebrajskim to Wschód jako część świata. Natomiast - jak mówi sama wokalistka - w językach polskim i ukraińskim może oznaczać również początek czegoś nowego (np. wschód słońca - początek dnia). W takim rozumieniu pojęcie "Mizrah" posiada oba znaczenia.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone