Kiedyś
jeden z czołowych światowych polityków stwierdził, że Polska
nadal jest 20 lat za krajami Trzeciego Świata. Jest zacofana,
a istoty przypominające ludzi koczują w lepiankach. Pamiętam,
że chciało mi się wtedy śmiać. Spytałem sam siebie: dlaczego
on w ten sposób obraża inny naród? A jednak czasem trzeba
z dystansem podchodzić do pewnych spraw, a już najbardziej
do polityki. Dziedziny brudnej, fałszywej, a przede wszystkim
niebezpiecznej.
Ta wypowiedź wzbudziła wielkie kontrowersje. Dobrze, że nie
wybuchł żaden konflikt międzynarodowy. A gdyby nawet, to i
tak Polska nie mogłaby czuć się zagrożona. Skąd taka pewność?
No, przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi wielkich, potężnych
Stanów Zjednoczonych. A skoro nasi żołnierze uczestniczą w
multimedialnym widowisku, jakim jest bez wątpienia wojna w
Iraku, to logiczne, że Wuj Sam zza oceanu nam pomoże. Nawet
nie dopuszczam myśli, że mogłoby być inaczej.
Ale znam życie i troszkę historii w liceum liznąłem: pewnie
skończyłoby się rozrzuceniem ulotek. I śmiem przypuszczać,
że napisane byłyby w języku angielskim (tak na wszelki wypadek,
żebyśmy nie zrozumieli). Bo trzeba zdać sobie sprawę, że nasze
rodzime wojsko absolutnie nie jest przygotowane do żadnej
akcji zbrojnej. Ktoś powie: Przecież jest nowy sprzęt w armii.
Zgoda. Zakupione czołgi, czy helikoptery rzeczywiście są nowe,
tylko warto wspomnieć o jednym, rzadko podkreślanym fakcie.
Są nowe, ale tylko w polskim wojsku, bo na Zachodzie używane
były już kilka lat temu. I skoro je wycofano, to na pewno
nie bez powodu.
Wracając do meritum, pamiętam również jak nasi parlamentarzyści
tłumaczyli wówczas: wszak podpisany został kontrakt na zakup
samolotów, jesteśmy krok od UE. Jednym słowem pięknie. Nasz
kraj zacofany?! Ależ skąd Oczywiście na co dzień spotykamy
się z pewnymi niedogodnościami, ale to mało ważne. One są
niczym, bo jest dobrze. Teoria nijak ma się jednak do codzienności.
Nie trzeba być wybitnym ekonomistą, czy wykształconym wszechstronnie
człowiekiem, by stwierdzić, że sytuacja nie jest za dobra.
Ba! Jest gorsza niż tragiczna. Ostatnio jadąc pociągiem (mam
sentyment do tego środka lokomocji) nawiązałem rozmowę z pewnym
obcokrajowcem. Usłyszałem od niego: Tu nie da się żyć godnie
i uczciwie. Skłamałbym, gdybym napisał, że jego wypowiedź
nie dała mi do myślenia.
Stwierdzenie to jest najlepszym dowodem na to, w jaki sposób
nasz kraj postrzegają obcokrajowcy. Czy to wina tak mocno
zakorzenionych stereotyów, a może złowrogiej współczesności?
Jestem zbyt młodym człowiekiem, by znaleźć odpowiedź na te
pytania. Nie sposób także opracować cudownej recepty na lepsze
życie. Bo wówczas prawdopodobnie nie byłoby rządu, i kto by
nas wtedy okradał, okłamywał? Byłoby szaro i smutno. Co zatem
pozostaje nam, zwykłym zjadaczom chleba? Chyba tylko mieć
nadzieję, że kiedyś dożyjemy lepszych czasów. Że nadejdzie
dzień, kiedy to uczciwość będzie popłacała, a nie konszachty.
Co ciekawe, nawet przeciwnicy wejścia Polski do Unii Europejskiej
dziś zauważają pewne profity z członkostwa. Bez wątpienia
Polska potrzebuje pomocy finansowej. I nie pieniędzy, które
napchałyby kieszenie naszym telewizyjnym ulubieńcom, ale które
można by było we właściwy sposób wykorzystać! Nie ma gałęzi
przemysłu, która nie byłaby deficytowa. Strajki, zwolnienia,
niskie pensje - to nasza rzeczywistość. Ale przecież jesteśmy
europejscy - podkreślają politycy i mają nadzieję, że ludzie
z tego wyżyją.
|