Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KREW Z KRWI

Sprawca Naczelny




Nie lubię zaczynać od banalnych frazesów, ale ten sam ciśnie się na monitor. Czas płynie. Rosną dzieci, aż serce się raduje. Moje dziecię też rośnie i chłonie świat. Uwierzcie, można by siąść gdzieś w kąciku i non stop obserwować, jak Weronika oswaja bliższe i dalsze otoczenie. To lepsze niż telewizja! Nawiasem mówiąc, moja żona, która nie potrafi oprzeć się presji kultury masowej, za nic nie może pojąć, że oglądanie telewizji to niekoniecznie odpowiednie zajęcie dla półtorarocznego dziecięcia. Zamiast poczytać mu na głos, woli pstryknąć pilotem i epatować dziecko kolorowymi obrazami. To też rozwija, z pewnością, ale przecież nie wystarczy. Znacie metaforę z rzucaniem grochem o ścianę? No właśnie...
Moja córeczka lubi książeczki. Głównie lubi szarpać je na strzępy. Te trwalsze (bo twardsze) oparły się jednak jej niszczycielskim popędom. Te ogląda z zainteresowaniem, rozpoznając rysunki, postaci, zwierzęta. Żywe zwierzęta też rozpoznaje. Kiedy ściga po podwórku gołębie, można boki zrywać ze śmiechu. Zwłaszcza, kiedy ptaki podrywają się do lotu, a Nika staje bezsilna i wkurzona.

Prawdopodobnie to zupełnie normalne, że 16-miesięczne dziecko szybko przyswaja sobie nowe słowa, czasem tak szybko i sprawnie, że aż zaskakuje rodziców. Mimo to jestem oszołomiony i oczarowany. Każdego dnia Nika strzela jakimś nowym słowem. Znaczenia niektórych z pewnością jeszcze nie rozumie, ale nie przeszkadza jej to w radosnym wymawianiu ich na głos. Kiedy zaś uda jej się połączyć dwa wyrazy w króciutkie zdanie, jestem wniebowzięty.
Pomyślicie pewnie: stary chłop, a wzrusza się takimi oczywistymi zjawiskami. Daje głowę, że każdy facet, który został ojcem, przeżywał to samo. Pomyślcie tylko: najpierw taki robal leży, i nic więcej. Potem zaczyna się ruszać, coraz intensywniej. Pełznie po podłodze, a za chwilę już chodzi. Jeszcze trochę, i zaczyna mówić. Początkowo po marsjańsku, ale z czasem przemyca do swoich pogaduszek ludzkie słowa. Ani się człowieku obejrzysz, jak zacznie deklamować Mickiewicza! I jak się tu nie wzruszać?

Dawniej tego nie widziałem, ale teraz dostrzegam podobieństwo mojej córki do mnie. Niby nie jest tego wiele: dziurka w brodzie, kolor oczu, charakterystyczna linia nosa. Ale jest jeszcze coś. Dzikość spojrzenia, gesty i mimika, coś w uśmiechu - każą mi myśleć z dumą: to moja dziewczynka!
Niestety, nie wszystko ułożyło się tak, jak powinno. Popsuło się moje małżeństwo (ogromna w tym zasługa moich teściów, niech im ziemia nigdy lekką nie będzie). Wyprowadziłem się od żony. Nie mogę napisać "z domu", bo dzięki żonie i jej rodzicom nigdy nie był to dom - w sensie rodzinnego ogniska. Mieszkam teraz sam, i z Weroniką widuję się w dni wolne od pracy. Nie jest ich wiele, i bardzo przez to cierpię. Ale sen z powiek spędza mi co innego. Myśl, że bez mojej kontroli (nieładne słowo, ale adekwatne) wpływ teściów na moją córkę będzie zbyt wielki. A nie są to ludzie, którzy potrafiliby przekazać kształtującemu się Człowiekowi dużo pozytywnych wartości. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że choć przez tych kilka chwil bliskości uda mi się za każdym razem prostować w Weronice to, co oni skrzywią.

 

WALCZĘ O ŻYCIE

Łukasz Migacz


 

 


Mam 13 lat. Od marca ubieglego roku leczę się na białaczkę limfoblastyczną. Rok temu o tej porze już miało być dobrze. Najcięższe leczenie szpitalne w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie na oddziale Onkologii i Hematologii przetrwałem. Doszło do remisji (cofnięcia się choroby).
Potem wakacje - wiekszość czasu w domu, do szpitala tylko na jedno- lub pięciodniowe wstawki chemioterapii. Pod koniec listopada - zakończenie programu intensywnego leczenia. Teraz już tylko leczenie podtrzymujące remisję - same pastylki i kontrolne badania morfologii. Może w zimie uda się pojezdzić na nartach jak rok wcześniej?

NIE UDAŁO SIĘ !!! Od stycznia świat zmienił swoje barwy. Wszystko zbladło, runęły marzenia i plany. Diagnoza brzmiała jak wyrok: "bardzo wczesna wznowa białaczki w OUN - obecność blastów o immunofenotypie T w płynie mózgowo-rdzeniowym". Po raz drugi zaczyna się walka o życie. Jeszcze trudniejsza od pierwszej, bo walczyć można chemioterapią, ale czy wytrzyma wątroba, trzustka, żołądek i cała reszta organizmu?
Z moja psychiką też jest już nie najlepiej. Ale powoli zaczynają się sukcesy - dobra odpowiedź na leczenie i uzyskana ponowna remisja. Aby ją utrzymać, konieczny jest przeszczep szpiku kostnego (allotransplantacja). I tu pojawiają się problemy. Zarówno rodzice, jak i siostra po badaniach HLA zostają wykluczeni, pozostaje tylko szukanie dawcy niespokrewnionego, a jest to trudne i bardzo kosztowne.

Dotychczas moi rodzice sami radzili sobie finansowo, ale wizja przeszczepu i związane z nim leczenie przekracza ich wszystkie możliwości!!! Dlatego przy Fundacji Przyjaciół Dzieci z Chorobą Nowotworową "Wyspy Szczęśliwe" założyli mi sub-konto. Jeżeli jesteś człowiekiem wrażliwym i możesz podarować mi nadzieję, proszę o wsparcie finansowe mojego przeszczepu.

http://dlalukasza.w.interia.pl

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone