Czego bałam się najbardziej, idąc na film "Matrix:
Rewolucje"? Efektu deja vu. Tego, że prawie wszystko
będzie wyglądać dziwnie znajomo. Zapożyczeń i powtórek z poprzednich
części. Wyszło na to, że moje obawy były bezpodstawne. No,
nie do końca. Wyszłam z kina z takim samym odczuciem, jak
pół roku temu po "Reaktywacji". Z rozczarowaniem.
Nie znalazłam w trzeciej części trylogii klimatu tajemniczości,
jaką emanował pierwszy "Matrix". Filozofia filmowego
świata od początku była naciągana, ale tu już ponad wszelką
miarę. Gorzej: chwilami po prstu nie wiadomo o co chodzi.
Lubię symbolikę i inteligentne aluzje. Ale w "Rewolucjach"
symbolika stała się zagmatwana, a aluzje nachalne. A z Neo
zrobiono Mejasza. Takiego, co to widzi, nawet kiedy nie widzi.
Na efekty specjalne tradycyjnie nie poskąpiono grosza. Uwierzcie
mi, to kasa wyrzucona w błoto. Wszystkie sceny wielkiej bitwy
z maszynami bardziej pasowałyby do przygód Pokemonów niż poważnego
filmu SF. Aż żałowałam, że tak mało było walk wręcz. Właściwie
prawie w ogóle. Naparzanie po gębach przynajmniej jest ludzkie,
nawet jeśli drwi z praw fizyki. Strzelanie do latających pająków
zostawmy twórcom kreskówek.
Wachowscy obiecywali, że zobaczymy coś, czego dotąd nie było.
Słowa dotrzymali. Nie było chyba jeszcze filmu tak nasyconego
mętną filozofią, a przy tym pełnego scenariuszowych niedoróbek.
Jak można zostawić niedokończone lub niewyjaśnione wątki,
i to takie, w których macza palce główny bohater? W "Rewolucjach"
są takie przynajmniej dwa.
Bracia Wachowscy udowodnili nam, że wyobraźnię mają nader
bujną. Strasznie się w tym udowadnianiu zapamiętali. Zaczęło
im się chyba wydawać, że jeśli się ma oryginalne pomysły i
duuuuużo pieniędzy, to fantazjowanie nie będzie mieć granic.
Tymczasem wszystko ma swoje granice. Przede wszystkim - cierpliwość
widza. Widz dużo zniesie. Ale nie można zbyt często wystawiać
jego tolerancji na próbę. Zwłaszcza, jeśli się już raz srogo
zawiódł.
Boże, miej litość dla braci Wachowskich! Nie traktuj ich po
śmierci zbyt surowo. Niech trafią w inne miejsce niż rozczarowani
fani pierwszego "Matrixa". Wybacz im, albowiem nie
wiedzieli co czynią. Ja już im wybaczyłam.
|