Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



ROWER ŻYCIA

Krzysztof Surma



 


Książka Lance'a Armstronga jest tylko dla tych, którzy pewnego dnia, widząc swoj stary samochód, bezimienne twarze kolegów lub koleżanek z pracy, zaczynają ze świadomą dekadencją buntować się wobec nieuchronności zdarzeń. Człowiek, który wychodzi z choroby nowotworowej, by pięciokrotnie wygrać "Wielką Pętlę", tzn. Tour de France, nie może być "antycznym człowiekiem", który potrafi tylko chwalić samego siebie.
Armstrong zapowiadał się jako świetny kolarz. W 1993 roku został mistrzem świata, pokonując ówczesnego "boga" szos Miguela Induraina. Wszystko wyglądało znakomicie, poza faktem, iż pewnego dnia okazało sie, że Lance jest chory na raka. Musiało dojść do całkowitego przewartościowania wszystkich życiowych wymiarów, aby mógł narodzić się nowy Lance Armstrong. Książka Armstronga jest swoistym literackim konfesjonałem. Konfesjonałem, który nie potrzebuje strukturalnego kościoła. Słowa pełne prawdy w ustach człowieka stojącego na krawędzi życia i śmierci są na ogół pozbawione patosu oraz zafałszowań. Armstrong musiał dorosnąć do człowieczeństwa, które teraz reprezentuje, człowieczeństwa w pełni spójnego, pozbawionego duchowej trucizny, którą jest resentyment. Ten resentyment na ogół jest wykładnią głęboko zafałszowanej religii.

Religia w życiu Armstronga to bardzo ciekawy przykład narodzin Boga w przestrzeni lojalności wobec dobra otrzymanego od bliźnich. Jednym z fundamentalnych problemów obecnego świata jest tzw. "kryzys miłości bliźniego". Książka, którą Armstrong opatrzył tytułem " Mój powrót do życia", stawia znak równości pomiędzy ludźmi, którzy potrzebują dobra, miłości, ciepła i ludźmi, którzy są zbyt mądrzy, uczciwi i wielkoduszni, by zamknąć się w skorupie irracjonalnego egoizmu i głupoty.
To bardzo ciekawe wydawnictwo. Głównie dla ludzi rozczarowanych, którzy szukają znaków na ludzkiej mapie życia opartego nie o sztywne reguły, lecz o spontaniczną metanoję. Nie powinni jej czytać zakłamani "głupcy", ponieważ nic z niej nie zrozumieją, a na dodatek stwierdzą, że jazda rowerem, to nie to samo, co pożyczony motocykl. Motocykl często oznacza psychoanalityczne bezmózgowie, w którym nie ma miejsca na poznanie siebie.

P.S.
Ostatnie zdania nie dotyczą tzw. "harleyowców", których walory intelektualne są powszechnie znane, także wyżej podpisanemu.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone