Czy jest sens w wartościowaniu muzyki? Czy można wypowiadać
się o jakimś utworze, że jest lepszy od innego? Jeśli kryteria
są sztywne - nie można. Przecież to uogólnianie, zwykłe spłaszczanie.
A nawet kiedy ustalimy garść kryteriów (np. jakość albo przynależność
gatunkowa) i tak decydującą rolę będzie odgrywać odbiór subiektywny.
I nie będę tu szczególnie odkrywcza, ale tak naprawdę wszystko
sprowadza się właśnie do niego. Oceniasz piosenkę, bo się
TOBIE podoba, albo nie podoba.
O tym, że nie warto polegać na pierwszym wrażeniu, powinien
wiedzieć każdy. Ta reguła sprawdza się na każdym kroku i w
różnych dziedzinach. Także w ocenie słuchanej muzyki. Ileż
razy bywało, że pożyczona od kogoś płyta brzmiała nieciekawie,
nudziła, albo wręcz odpychała. Za pierwszym razem! Wystarczyło
pomęczyć się trochę, posłuchać ze trzy razy, nagrać na kasetę
i zabrać do walkmana - i nagle okazywało się, że to całkiem
niezła rzecz!
Recenzenci i krytycy wiedzą to doskonale. Aby wiarygodnie
ocenić utwór muzyczny, trzeba go posłuchać wielokrotnie. Szukać
w nim, bo ja wiem... tematu, kontekstu. Innymi słowy - dziury
w całym. Bo przecież za każdym razem podchodzi się do niego
inaczej. Najpierw ocenia się, powiedzmy, ogólne wrażenie.
Potem - melodię i harmonię. Następnie - wprawę muzyków, jakość
nagrania, poziom literacki tekstu, i tak dalej.
Jest jeszcze jedna kwestia. Czas. Inaczej słuchasz utworu
muzycznego dziś, inaczej za rok, jeszcze inaczej za dziesięć
lat. Zawsze będzie inaczej. Przypisywanie więc piosence jakichś
wartości może się okazać zupełnie bez sensu, bo po czasie
będziesz ją odbierać w inny sposób. Straci w Twoich uszach
- albo zyska. Tak czy inaczej pierwotna ocena powędruje do
szuflady albo do kosza.
Pamiętajmy też o tym, że ocen może być tyle, ilu słuchaczy.
Czy to wypada, narzucać innym swoją ocenę i interpretację?
Chyba nie... Między innymi dlatego nie zostałam recenzentką.
Ale wiem jedno. "Wassup" zespołu Da Mutzz
to najgłupsza piosenka świata!
|