"Sekcję 8" oglądałem z zapartym tchem. Wciągnęło
mnie maksymalnie. Akcja zakręcona do granic przyzwoitości.
Intryga kryminalna osadzona jest w amerykańskiej bazie wojskowej
w Panamie. Cała akcja rozgrywa się w nocy, generalnie non
stop jest ciemno.
Do morderstwa doszło w czasie odludnych ćwiczeń w dżungli.
Ekspresowe śledztwo prowadzą agent Tom Hardy (John Travolta)
i porucznik Julia Osborne (Connie Nielsen). Fabuła polega
na przeplataniu przesłuchiwań i retrospektywnych obrazów z
ćwiczeń. Mniej więcej co 10-15 minut pojawia się nowy wątek,
odkrywamy jakąś nową okoliczność. Poszczególne wersje wydarzeń
są sprzeczne ze sobą, oglądamy wydarzenia takie, jak opisują
je przesłuchiwani żołnierze. W jednej wersji ktoś ginie zamordowany
przez Iksa, w innej przez Ygreka. Nie powiem, składanie sobie
tego w łepetynie, ocenianie, która wersja jest najbardziej
wiarygodna - to był spory wysiłek. Film pozwala do własne
domniemywanie tego, co zaszło. To jest jego największą zaletą.
W dodatku strasznie trzeba uważać na nazwiska żołnierzy. Uff...
O mało co się w tym wszystkim nie pogubiłem.
Aż do ostatniej chwili nic nie jest wyłożone "kawa na
ławę". Niejasności znikają dopiero w ostatniej scenie
filmu. Wszystko jest oczywiście bardzo zaskakujące. Aż podskakiwałem
w fotelu, rozdziawiałem gębę tak jak cała reszta widzów, w
pełnym zresztą kinie.
Wyszedłem z seansu bardzo zadowolony. Ale zacząłem jeszcze
raz wszystko sobie porządkować - już na spokojnie. I wtedy
zaczęły się wątpliwości. "Zaraz zaraz, jeśli "X"
był w zmowie z "Y", to coś tu nie pasuje...".
Mniejsza o detale, nie będę "palił" filmu. Doszedłem
jednak do wniosku, że cała fabuła jest bez sensu. Niedorzeczności
umykają, gdy na zastanowienie ma się tylko 2 sekundy. 2 minuty
z kolei wystarczą, żeby zauważyć, że nic tu się kupy nie trzyma.
Totalne pomieszanie z poplątaniem. Kompletnie zachwiana jest
logika postępowania poszczególnych postaci. Widać to po przemyśleniu
całego filmu. Skutek jest taki, że wyjaśnienie tego wymagałoby
kolejnego pofatygowania się do kina. Może nawet dwukrotnego.
Jeszcze mnie na to nie stać. Chyba będę musiał poprosić szefa
o podwyżkę.
|