Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



TRZY DNI BEZ WIATRU

Olaf Ważyński




Mam znajomego, który śmieje się ze mnie, kiedy wychwalam walory moich ukochanych gór, Karkonoszy. Co go bawi? Ano sam fakt, że używam słowa "góry". Dla niego bowiem w Polsce nie istnieją inne góry oprócz Tatr. Wszystkie pozostałe wzniesienia - to właśnie tylko wzniesienia. Ot, pagórki. W najlepszym razie - wzgórza. Po kilku takich przytykach demonstracyjnie się obraziłem. Potem próbowałem znajomemu tłumaczyć, że się myli, i to grubo. Wreszcie machnąłem ręką. Po co się męczyć? Tatrzańskiego fascynata i tak nie przekonam. Najgłupsze w tym wszystkim jest to, że gość nigdy nie był w Karkonoszach.
No dobra, w porównaniu z Tatrami Karkonosze (i całe Sudety) mogą się komuś rzeczywiście wydać niewarte zachodu. Ale tak zawyrokuje tylko człek obojętny na piękno. Bo moje góry są piękne. Inaczej niż Tatry. Inaczej niż Alpy. Inaczej niż Himalaje. Ale są. I dlatego nie pozwolę o nich powiedzieć złego słowa. Zresztą - umówmy się - dla milionów Polaków zamieszkujących tereny nizinne, nawet Karkonosze mogą być niebotyczne. No i są. Gdyby bylo inaczej, skąd brałyby się te tłumy, które każdego roku pną się na Śnieżkę? (Dla niedouczonych: to najwyższy szczyt Karkonoszy i całych Sudetów). Na marginesie dodam, że w sezonie letnim odwiedza Karkonosze tyle samo turystów, co Tatry - przecież kilkakrotnie większe.

Ktoś mógłby powiedzieć: phi, też mi coś! Łatwizna. Wystarczy wjechać sobie wyciągiem na Kopę, a potem przejść się wygodną drogą, łukiem opasującą Śnieżkę, i już jest się na szczycie. Toż to spacer, a nie górska wędrówka. I rzeczywiście, takich turystów jest tu najwięcej. Ale jeśli komuś potrzeba mocnych wrażeń, polecam wejście z Kopy zygzakowatą ścieżką (czerwony szlak) w mglisty, wietrzny dzień. A na Kopę najlepiej wspiąć się z Karpacza przez Kocioł Łomniczki. Jak już staniecie obok symbolicznego cmentarza ofiar gór, jak przyjrzycie się tabliczkom wspominającym ratowników, którzy oddali tu życie, odechce się wam głupich żartów z Karkonoszy. Przypomnę jeszcze tylko, że to właśnie w tych górach zeszła kiedyś najtragiczniejsza w Polsce lawina, która za jednym zamachem zabiła dwadzieścia parę osób. A w tym roku mój brat - też ratownik GOPR - złamał nogę, po tym jak odpadł od skalnej ściany podczas ćwiczeń. Dwa dni później w lawinie zginął jego kolega. Do dziś nie mogę przestać o tym myśleć.

Ale miało być o Śnieżce. To faktycznie miejsce spędu różnych "niedzielnych" turystów. Do tego trzeba się przyzwyczaić. Ale to też miejsce czarowne, ze swoją historią. Wiecie, że stoi tam kaplica? Jeden mój znajomy brał w niej ślub! Tuż obok stało kiedyś stare, zabytkowe obserwatorium meteorologiczne. Rozebrano je kiedyś z zamiarem odtworzenia obok Muzeum Sportu i Turystyki w Karpaczu. Niestety, z znieznanych mi przyczyn pomysł ten nigdy nie został zrealizowany, a szkoda. Tak czy inaczej, obserwatorium nie mogło już stać na szczycie. Groziło mu zawalenie. Wszystko przez zbyt mocne i zbyt częste wiatry. Wiecie, że nie wieje tam tylko przez trzy dni w roku?
Schronisko na Śnieżce też jest jedyne w swoim rodzaju. Nie ma w Polsce drugiego takiego. Ma ono bowiem kształt... latających talerzy. Wygląda to mniej więcej tak, jakby na szczycie wylądowało UFO, na nim drugie, a na nich trzecie. Idea może i trochę szalona, ale przez to niezapomniana. Mam nadzieję, że nigdy nikomu do łba nie przyjdzie, żeby rozmontować tę konstrukcję i w jej miejsce wybudować - może i ładny, ale zwykły - drewniany domek.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone