Mam znajomego, który śmieje się ze mnie, kiedy wychwalam
walory moich ukochanych gór, Karkonoszy. Co go bawi? Ano sam
fakt, że używam słowa "góry". Dla niego bowiem w
Polsce nie istnieją inne góry oprócz Tatr. Wszystkie pozostałe
wzniesienia - to właśnie tylko wzniesienia. Ot, pagórki. W
najlepszym razie - wzgórza. Po kilku takich przytykach demonstracyjnie
się obraziłem. Potem próbowałem znajomemu tłumaczyć, że się
myli, i to grubo. Wreszcie machnąłem ręką. Po co się męczyć?
Tatrzańskiego fascynata i tak nie przekonam. Najgłupsze w
tym wszystkim jest to, że gość nigdy nie był w Karkonoszach.
No dobra, w porównaniu z Tatrami Karkonosze (i całe Sudety)
mogą się komuś rzeczywiście wydać niewarte zachodu. Ale tak
zawyrokuje tylko człek obojętny na piękno. Bo moje góry są
piękne. Inaczej niż Tatry. Inaczej niż Alpy. Inaczej niż Himalaje.
Ale są. I dlatego nie pozwolę o nich powiedzieć złego słowa.
Zresztą - umówmy się - dla milionów Polaków zamieszkujących
tereny nizinne, nawet Karkonosze mogą być niebotyczne. No
i są. Gdyby bylo inaczej, skąd brałyby się te tłumy, które
każdego roku pną się na Śnieżkę? (Dla niedouczonych: to najwyższy
szczyt Karkonoszy i całych Sudetów). Na marginesie dodam,
że w sezonie letnim odwiedza Karkonosze tyle samo turystów,
co Tatry - przecież kilkakrotnie większe.
Ktoś mógłby powiedzieć: phi, też mi coś! Łatwizna. Wystarczy
wjechać sobie wyciągiem na Kopę, a potem przejść się wygodną
drogą, łukiem opasującą Śnieżkę, i już jest się na szczycie.
Toż to spacer, a nie górska wędrówka. I rzeczywiście, takich
turystów jest tu najwięcej. Ale jeśli komuś potrzeba mocnych
wrażeń, polecam wejście z Kopy zygzakowatą ścieżką (czerwony
szlak) w mglisty, wietrzny dzień. A na Kopę najlepiej wspiąć
się z Karpacza przez Kocioł Łomniczki. Jak już staniecie obok
symbolicznego cmentarza ofiar gór, jak przyjrzycie się tabliczkom
wspominającym ratowników, którzy oddali tu życie, odechce
się wam głupich żartów z Karkonoszy. Przypomnę jeszcze tylko,
że to właśnie w tych górach zeszła kiedyś najtragiczniejsza
w Polsce lawina, która za jednym zamachem zabiła dwadzieścia
parę osób. A w tym roku mój brat - też ratownik GOPR - złamał
nogę, po tym jak odpadł od skalnej ściany podczas ćwiczeń.
Dwa dni później w lawinie zginął jego kolega. Do dziś nie
mogę przestać o tym myśleć.
Ale miało być o Śnieżce. To faktycznie miejsce spędu różnych
"niedzielnych" turystów. Do tego trzeba się przyzwyczaić.
Ale to też miejsce czarowne, ze swoją historią. Wiecie, że
stoi tam kaplica? Jeden mój znajomy brał w niej ślub! Tuż
obok stało kiedyś stare, zabytkowe obserwatorium meteorologiczne.
Rozebrano je kiedyś z zamiarem odtworzenia obok Muzeum Sportu
i Turystyki w Karpaczu. Niestety, z znieznanych mi przyczyn
pomysł ten nigdy nie został zrealizowany, a szkoda. Tak czy
inaczej, obserwatorium nie mogło już stać na szczycie. Groziło
mu zawalenie. Wszystko przez zbyt mocne i zbyt częste wiatry.
Wiecie, że nie wieje tam tylko przez trzy dni w roku?
Schronisko na Śnieżce też jest jedyne w swoim rodzaju. Nie
ma w Polsce drugiego takiego. Ma ono bowiem kształt... latających
talerzy. Wygląda to mniej więcej tak, jakby na szczycie wylądowało
UFO, na nim drugie, a na nich trzecie. Idea może i trochę
szalona, ale przez to niezapomniana. Mam nadzieję, że nigdy
nikomu do łba nie przyjdzie, żeby rozmontować tę konstrukcję
i w jej miejsce wybudować - może i ładny, ale zwykły - drewniany
domek.
|