Wielu czytelników Sprawy domaga się wieści o mojej córeczce,
Weronice. Pojawiły się prośby o nowe zdjęcia. Ktoś zaproponował
nawet umieszczenie na stronie mp3-jek z odgłosami maleństwa.
Nie mogłęm pozostać obojętny wobec tak zdecydowanych żądań.
Czynię to zresztą z prawdziwą przyjemnością. Tym bardziej,
że nazbierało się trochę refleksji.
Czasami sam sobie zazdroszczę. Patrzę na małego ludzika i
pytam sam siebie: kim byłem przedtem, zanim zostałem ojcem?
Mężczyzną niepełnym, miotającym się w pogoni za kasą i przyjemnostkami.
Facetem przezroczystym i niedojrzałym. Co gorsza - bez życiowego
celu. Dziś wiem, że chcę prowadzić w przyszłość moją córkę.
Na razie noszę ją na rękach, bo ma dopiero pół roku. Ale widzę,
że gdyby mogła i umiałą, już stanęłaby na nogi i zaczęła biegać.
Wcześnie pojawiły się dwa ząbki, a małe rączki chwytają wszystko,
co się znajdzie w ich zasięgu. Oczywiście zaraz potem pakują
to do buzi.
Obserwowanie mojego małego stworzonka to super frajda, stokroć
lepsza od telewizji. Śpiewam Weronice, tulę ją i kołyszę -
i zastanawiam się, czy to aby przystoi mężczyźnie. A do czorta
z tym! Kocham moją córeczkę i już. To JEST miłość ojcowska.
Nie będę zgrywał twardziela, skoro rozczula mnie widok i kwilenie
maleństwa.
Uroki ojcostwa to także szykowanie papu, samo karmienie (panowie,
rewelacja), przewijanie (ha!), no i spacery. Okazało się,
że do twarzy mi z wózkiem, choć generalnie nie jestem fotogeniczny.
Za to Weronika - szalenie! Denerwują mnie tylko ciągłe pienia
osób oglądających zdjęcia. "Cała Ty!" - mówią moi
znajomi. Oczywiście przyjaciele mojej żony widzą podobieństwo
do niej. Ile można? I czy to ma jakieś znaczenie?
Mam śliczną córkę, prawda? Nie myślę o tym, jaka i kim będzie
w przyszłości. Pomogę jej być Człowiekiem, a resztę wybierze
sama.
|