Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



EDYCJA LIMITOWANA

Olaf Ważyński




Mam problem z moim ulubieńcem. Od jakiegoś czasu ciągle mnie zaskakuje. Teoretycznie to powinno być plusem. Kłopot w tym, że ja nie lubię niespodzianek. Możecie mnie nazwać nudziarzem, nastolatki prychną: "zgred", a pewien znajomy wzruszy ramionami i powie, że się nie rozwijam. Niech wam będzie. Takie moje prawo. I dlatego z lekkim niepokojem kupuję każdą nową płytę Marka Knopflera.

Już schyłkowy okres działalności jego macierzystej grupy, Dire Straits, przyniósł zaskakujące kompozycje - płyta "On Every Street" to przedziwna mieszanka bluesa, country i - na szczęście - rocka. Potem, na solowych albumach, było jeszcze ciekawiej. Pojawił się folk celtycki i amerykański. Niby wszystko OK - Knopfler urodził się w Szkocji, a muzyką country, czy rockabilly fascynował się z dawien dawna. Ale mnie - jednemu z największych fanów po tej stronie Odry - ciężko było zmienić gust i przyzwyczajenia. Ostatecznie łyknąłem i to. Tym bardziej, że na koncertach pan Mareczek z kolegami potrafią jednak czasem przyłoić. Byłem na koncercie w Warszawie, więc wiem co mówię.

Każda z płyt Knopflera w końcu dała się polubić. I "Golden Heart", i spokojna "Sailing To Philadelphia", i ukazujące się w międzyczasie knopflerowe soundtracki. Pod koniec września ukazał się nowy album, "The Ragpicker's Dream" i... znów mam problem! Już pierwszy singiel "Why Aye Man" wprawił mnie w zakłopotanie. Ta na poły ironiczna, na poły nostalgiczna piosenka o ekonomicznych emigrantach do Niemiec, choć podana w rockowym sosie - to przecież szanty!
Nowa płyta brzmi trochę podobnie do poprzedniej, choć można też znaleźć odwołania do "Golden Heart" (posłuchajcie np. "Devil Baby" ). Generalnie króluje tu blues (z reguły podany oryginalnie, jak np. w "Coyote" ), country też nie brakuje, ale niektórych kawałków nawet nie podejmuję się charakteryzować, bo moja znajomość nomenklatury stylistycznej jest zadziwiająco uboga. Wszędzie słychać charakterystyczne dźwięki gitary i uroczo smędzący głos Knopflera.

Bardzo mi się podoba pomysł umieszczenia na dodatkowym krążku nagrań koncertowych. O dziwo, jest wśród nich "Why Aye Man" i jeszcze jeden nowy, "Quality Shoe", które w wersji studyjnej umieszczono na płycie podstawowej! Tylko trochę mnie bawi nalepka na pudełku z informacją, że to "edycja limitowana". Tere-fere, przecież to klasyczny chwyt marketingowy. Bez niego też natychmiast kupiłbym tę płytę. Następną też kupię, i to w ciemno. Bycie fanem zobowiązuje.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone