Człowiek to najdziwniejsza istota pod Słońcem. Jedyna, która
potrafi wyłączyć w sobie instynkt samozachowawczy. Po co?
Żeby się zabawić. Cokolwiek miałoby to oznaczać. A może to
oznaczać na przykład tzw. sporty ekstremalne, w których od
rywalizacji i wyników ważniejsze jest upojenie adrenaliną.
Gonitwy byków nie są wprawdzie sportem w tradycyjnym rozumieniu
tego słowa, ale za to adrenalina tryska tu strumieniami. W
niedzielę 7 lipca w hiszpańskiej Pampelunie rozpoczęła się
doroczna fiesta św. Fermina, a z nią - tradycyjne gonitwy
byków i ludzi ulicami starego miasta. Już w pierwszym biegu
było sześciu rannych, ale nikt nie zginął. Na razie.
Fiesta przyciąga do Pampeluny setki tysięcy turystów, którzy
przyjeżdżają oglądać emocjonujące biegi byków rozgrywane na
wąskich uliczkach miasta. Każdego ranka wypuszcza się kilka
zwierząt, które wieczorem giną podczas corridy na miejscowej
arenie. Przed nimi biegną setki młodych ludzi, spragnionych
mocnych wrażeń. Czasem ucieczka sie nie udaje. Najwięksi pechowcy
odchodzą do Krainy Wiecznych Łowów. Każdy byk waży ponad pół
tony, trasa ma 825 metrów od zagrody dla zwierząt do areny.
Wystarczy, żeby poigrać ze śmiercią, prawda? Dodajmy, że wszystko
odbywa się zgodnie z tradycją: biegnący mają białe koszule
i czerwone chusty.
Pierwszy tegoroczny bieg był szczególnie niebezpieczny. Zwierzęta
ślizgały się na ulicach i odłączały od stada. Trzy osoby dostały
się na bycze rogi. Wśród poszkodowanych jest 19-letnia Amerykanka,
uderzona przez byka w lewą nogę, 20-letni Australijczyk, którego
byk zaatakował rogami w lewe kolano i pewien 35-letni Brytyjczyk.
Reszta to Hiszpanie. Trafili do szpitala, ale ich życiu nie
zagraża niebezpieczeństwo.
Gonitwy z udziałem byków sposobionych do walki organizowane
są w Pampelunie od 1591 r. Ostatnim, który zginął od rogów
byka, był 22-letni Amerykanin uczestniczący w biegu siedem
lat temu. Zwolennikom ścisłej ochrony zwierząt trzeba wyjaśnić,
że gonitwy podczas pampeluńskiej fiesty nie są walką z bykami.
Uczestnicy zabawy mają jako jedyną broń co najwyżej zwiniętą
w rulon gazetę do odpędzania zwierzęcia. Kto tu naprawdę jest
zwierzyną, a kto myśliwym - nie macie chyba wątpliwości.
|