Nie ma co, sentymentalna ze mnie bestia. W chwilach rozrzewnienia
wspominam swoje szczenięce lata i miejsca, w których przyszło
mi je przeżyć. Są trzy miasta, które nazywam "miastami
mojego dzieciństwa": Jelenia Góra (tam się urodziłem
i przeżyłem ćwierć wieku), Bystrzyca Kłodzka (tam mieszkali
rodzice mojego ojca - jeździłem do nich prawie każdego lata)
i Wrocław (tu z kolei - do swojej rodziny - przywoziła mnie
matka). W trójkącie, którego są wierzchołkami, jest oczywiście
setka innych miejscowości, które budzą żywe wspomnienia. Ale
to właśnie ta święta trójca jest moją Mekką, moim "heimatem"
i zarazem symboliczną krainą szczęśliwości. Mógłbym rozciągnąć
swoje uczucie na cały Dolny Śląsk, i też bym nie skłamał.
Ale to za dużo, jak na jeden artykuł ograniczony do "przepisowych"
kilku tysięcy znaków, więc poprzestanę na jednym z wymienionych
miast - Bystrzycy Kłodzkiej.
Kiedy ma się nie więcej niż metr wzrostu, wszystko wokół
jest ogromne: domy, drzewa, nawet niektórzy ludzie. Po latach
zmieniają się proporcje, ale pozostaje wspomnienie. Dlatego
nawet dziś Bystrzyca Kłodzka nie jest dla mnie małą, prowincjonalną
mieściną - choć pewnie i tak można ją opisać. Ale byłoby to
niesprawiedliwe. Bo Bystrzyca to takie niewielkie polskie Carcassone:
do dziś zachowały się prawie w całości średniowieczne mury
miejskie, a baszty i ufortyfikowane bramy to prawdziwe skarby.
Całości dopełnia średniowieczny pręgierz. Macie pojęcie, jak
takie otoczenie musiało działać na bujną wyobraźnię małego
chłopca? A to przecież nie wszystko!
Dawno temu mój ojciec pasjonował się zbieraniem różnych etykiet
zapałczanych. Długie lata głowiłem się, skąd właśnie takie
hobby. Aż wreszcie ktoś pokazał mi zbiory bystrzyckiego Muzeum Filumenistycznego,
i wtedy zrozumiałem. W końcu ojciec wychował się w Bystrzycy.
Kiedyś dziadek zabrał mnie na obiad do restauracji w podziemiach
ratusza (ciekawe, co się tam teraz mieści). Restauracja nazywała
się "Rycerska", a jej ozdobą były rycerskie zbroje.
Strasznie mnie to fascynowało, podobnie jak małe okienka wysoko,
pod samym stropem. Ale prawdziwym wyzwaniem było nie centrum
miasta, tylko jego przedmieścia. Cmentarz z alejkami wysypanymi
białymi kamyczkami, Góra Parkowa ze zrujnowaną kapliczką,
no i betonowa tama na Nysie Kłodzkiej (tak naprawdę - ujście
bezpieczeństwa). Łowiliśmy tam z chłopakami cierniki i brodziliśmy
boso w ciepłej wodzie.
Bystrzyca jest bardzo malowniczym miasteczkiem o nietypowym - jak na Polskę -
układzie urbanistycznym. Starą część miasta zbudowano tarasowo na
zboczu stromej doliny Nysy Kłodzkiej. Od południa przypomina trochę
włoskie miasteczka. Urok Bystrzycy uwiódł nawet filmowców: kręcono tu
kilka scen z "Czterech pancernych", a z późniejszych filmów - np. "Nowy
Jork, czwarta rano". Myślę sobie, że gdybym miał nakręcić
kiedyś jakiś film, to nie będę długo szukał plenerów. A gdy
coś mnie natchnie i zapragnę zamieszkać z dala od wielkomiejskiego
zgiełku, to też nie będę miał problemu z wyborem miejsca.
|