Oglądam
telewizję, czytam prasę, słucham radia, by dowiedzieć się
czegoś o otaczającym mnie świecie. Ów świat otacza tak mnie,
jak i media, które mają go opisywać. Ostatnio jednak odnoszę
wrażenie, że dziennikarze zaczynają gonić własny ogon.
Gdzie nie spojrzę, tam gryzipiórki zajmują się sami sobą.
Media, zamiast ukierunkowywać uwagę na zewnątrz, wybierają
inny azymut - do wewnątrz. Kreują "wydarzenia",
by z upodobaniem się nimi później zajmować.
Od pewnego czasu nie sposób się na przykład opędzić od Kingi
Rusin. Wystąpiła w popularnym programie, "wypłynęła"
na fali współczucia wywołanego przez porażki w życiu osobistym.
I zaczęło się. K.R. tu, K.R. tam, w kiosku można naliczyć
kilka, może nawet kilkanaście różnych okładek z obliczem...
dziennikarki.
Zasada jest prosta. Najpierw tworzy się bohaterów. Trzeba
wybrać takich, którzy stwarzają największe szanse na opanowanie
umysłów telewidzów. Casting odbywa się w zasadzie na oczach
telewidzów. Nie są potrzebne kosztowne badania grup docelowych,
itp. Widzowie często sami głosują na wybranych przez siebie
bohaterów, wydając przy tym pieniądze. Z własnej woli płacą
więc za to, by wskazać o kim chcą w kolejnych tygodniach czytać
w kolorowych magazynach, za które zresztą też płacą. Publiczność
wielkomiejska czyta pisemka wydawane na kredowym papierze,
ta z mniejszych miast kupuje raczej programy telewizyjne za
złotówkę. Ale wszędzie jest oczywiście to samo.
Genialny w swojej prostocie pomysł. Bardzo tani sposób na
stworzenie gwiazdy. Dobrym przykładem jest Kasia Tusk. Jak
dotąd dziewczyna popisała się głównie tym, że jest córką swojego
taty. Tłuszczy to wystarczy. Czy Kasia przejdzie dalej w programie?
Kto jest chłopakiem Kasi? U kogo Kasia spędziła noc, gdy nie
wróciła do domu? Dziewczyna nie musi już nic robić. Od czasu
do czasu zagra może tylko w jakiejś reklamie. Sława zacznie
przygasać? Żaden problem. Wystarczy w kontrolowany sposób
obnażyć skrawek biustu, by znaleźć się na czołówkach gazet.
Takie zjawisko ma już swoją nazwę. To telerzeczywistość. Zamiast
opisywać świat, media wybierają sobie jakiś jego wycinek,
czyniąc z siebie i z wypromowanych przez siebie osób głównych
bohaterów swoich serwisów. W końcu kogo obchodzą wydarzenia
ze świata? Ważniejszy jest rozwód Dody. Zaklęty krąg tworzą
osoby, które funkcjonują w przestrzeni celebrities. W tym
zbiorze mieszczą się rozmaite osobowości. Również dziennikarze,
gwiazdki mniejszego lub większego formatu, na siłę kreowane
indywidualności. Do takich osób jak ulał pasuje stwierdzenie,
że są znane, bo piszą o nich gazety. Tylko, na litość boską,
po co?
|