Z zainteresowaniem
przeczytałem tekst "(O)błędne
skały" w poprzednim numerze Sprawy. Od razu przemknęła
mi przez głowę myśl, że nie tylko Australijczycy mają się
czym pochwalić w dziedzinie wystających z ziemi kamieni.
Gdzież indziej, jeśli nie na dolnośląskiej ziemi, uformowanej
w zamierzchłej prehistorii nieskoordynowanymi ruchami górotwórczymi,
przeoranej najpierw przez lodowiec, a potem przez pracowitego
chłopa słowiańskiego, doświadczonej wojnami wszelakimi, uświęconej
krwią utoczoną z czerepa tatarskiego, germańskiego, czeskiego,
łużyckiego, tudzież z innych czerepów chrześcijańskich i heretyckich,
smaganej wiatrem południowo-zachodnim i wiatrem historii,
o wiatrach poobiednich nie wspominając, opiewanej i opluwanej,
umiłowanej przez wędrowców, a wyśmiewanej przez zawistnych
poznaniaków... Zaraz, zaraz - o co mi właściwie chodziło?
Acha!, gdzież indziej, jeśli nie na Dolnym Śląsku szukać efektownych
i malowniczych skałek. Przecież co rusz wykwitają spod ziemi
lub wychylają się spomiędzy drzew grupy skał, większe i mniejsze,
omszałe i wydeptane.
Po tym przydługim wstępie, sprawiającym pewnie wrażenie pisanego
pod wpływem trunków conajmniej kilkuprocentowych, przejdę
do rzeczy. Bo nawet wół wydedukowałby z grubsza, co poeta
ma na myśli. Witamy na Ziemi Lwóweckiej!
Lwówek Śląski - wiadomo: piękny ratusz, zaklęta w średniowieczne
mury historia książecego grodu i wspaniałe piwo (też Książęce),
którego struga jednak wysycha, o czym dalej. Wokół Lwówka
zaś - Pogórze Izerskie, nafaszerowane skałkami niczym keks
suszonymi owocami (jak zresztą całe Sudety). Daleko nie trzeba
szukać. Tuż przy wjeździe do miasta od strony Jeleniej Góry,
na szczycie stromego zbocza wyrastają okazałe wapienne skały
zwane Lwóweckimi. Najczęściej używa się jednak miana Szwajcaria
Lwówecka. Określenie może trochę na wyrost, ale gość, który
je wymyślił, musiał się naprawdę zachwycić. Doskonale go rozumiem.
Gdybym był bardziej szalony niż jestem, zamieściłbym tu opisy
w rodzaju: "śladem znacznego nasilenia procesów rzeźbotwórczych
w plejstocenie są rozległe blokowiska u podnóży skałek. Ciekawostką
geologiczną jest odsłonięcie kontaktu piaskowców cenomanu
z niżej leżącymi piaskowcami dolnego triasu" (cytat ze
strony "Góry
i Pogórze Kaczawskie"). Taki slang pozostawmy jednak
geologom. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie bawił się
w odnalezienie siedmiu szczegółów różniących piaskowce cenomanu
od piaskowców dolnego triasu. Bardziej trafiają do wyobraźni
określenia takie jak: "malownicza skalna ściana",
albo "piękna panorama okolicy". Choć to banał, ale
najprawdziwsza prawda.
Na szczyt Skał Lwóweckich można się wdrapać w parę minut.
Warto jednak poświęcić trochę więcej czasu i przespacerować
się dróżką biegnącą u podnóża i wokół skał. Mało kto wie,
że przed II wojną światową był tu rezerwat przyrody nieożywionej.
W rezerwacie wyznaczona była ścieżka zaznajamiająca z osobliwościami
przyrodniczymi. Po wielu latach wyremontowano wreszcie szlak
turystyczny. Warto też przyjrzeć się z bliska samej skalnej
ścianie. W kilku miejscach widać, że moda na uwiecznianie
swego nazwiska w miejscu pobytu nie pojawiła się w naszych
czasach. 80 lat temu też komuś chciało się ryć litery w kamieniu.
Skały ciągną się na długości kilkuset metrów i mają wysokość
do 20 m. Zwarta początkowo bryła uległa rozczłonkowaniu, co
doprowadziło do powstania czegoś w rodzaju skalnego miasta.
Niektóre z oddzielonych skałek jako żywo przypominają baszty.
Tysiące lat temu były bardziej kanciaste, ale procesy wietrzenia
doprowadziły do zaokrąglenia krawędzi ścian.
Gdyby mniej zaprawiony piechur trochę się zadyszał, na paru
przystankach ścieżki znajdzie ławki. Z punktu widokowego na
szczycie można sobie do woli sycić oczy widokiem okolicy.
A kto poczuje zew, może (a nawet powinien) ruszyć dalej szlakiem
wiodącym do Wlenia. Nader przyjemna i malownicza trasa.
Na koniec jeszcze wzmianka o piwie, które na pozór niewiele
ma wspólnego ze Szwajcarią Lwówecką. A przecież właśnie we
Lwówku Śląskim znajduje się najstarszy regionalny browar świata.
Chmielowy trunek warzy się tu od ponad 800 lat! Produkowane
tu niepasteryzowane piwo Książęce godne jest najwyższego uznania.
A raczej - było. Od jakiegoś czasu spółka Browar Śląski 1209
ma poważne kłopoty. Zaczęło się od lekceważenia działań marketingowych
przez niemieckiego właściciela browaru, potem doszło do tego
niepłacenie akcyzy, a skończyło się na zamknięciu przez Urząd
Celny browarnianego składu celnego. W praktyce oznacza to
koniec produkcji. Firma wyprzedaje resztki zapasów, jakie
są jeszcze w piwnicach. Pracownicy są zwalniani, a browar
lada chwila zostanie zamknięty. Szkoda. To jeden z najbardziej
rozpoznawanych symboli regionu. Dużo bardziej niż Szwajcaria
Lwówecka.
|