Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SZWAJCARIA NA DOLNYM ŚLĄSKU

Sebastian Skarbek




Z zainteresowaniem przeczytałem tekst "(O)błędne skały" w poprzednim numerze Sprawy. Od razu przemknęła mi przez głowę myśl, że nie tylko Australijczycy mają się czym pochwalić w dziedzinie wystających z ziemi kamieni.

Gdzież indziej, jeśli nie na dolnośląskiej ziemi, uformowanej w zamierzchłej prehistorii nieskoordynowanymi ruchami górotwórczymi, przeoranej najpierw przez lodowiec, a potem przez pracowitego chłopa słowiańskiego, doświadczonej wojnami wszelakimi, uświęconej krwią utoczoną z czerepa tatarskiego, germańskiego, czeskiego, łużyckiego, tudzież z innych czerepów chrześcijańskich i heretyckich, smaganej wiatrem południowo-zachodnim i wiatrem historii, o wiatrach poobiednich nie wspominając, opiewanej i opluwanej, umiłowanej przez wędrowców, a wyśmiewanej przez zawistnych poznaniaków... Zaraz, zaraz - o co mi właściwie chodziło? Acha!, gdzież indziej, jeśli nie na Dolnym Śląsku szukać efektownych i malowniczych skałek. Przecież co rusz wykwitają spod ziemi lub wychylają się spomiędzy drzew grupy skał, większe i mniejsze, omszałe i wydeptane.
Po tym przydługim wstępie, sprawiającym pewnie wrażenie pisanego pod wpływem trunków conajmniej kilkuprocentowych, przejdę do rzeczy. Bo nawet wół wydedukowałby z grubsza, co poeta ma na myśli. Witamy na Ziemi Lwóweckiej!
Lwówek Śląski - wiadomo: piękny ratusz, zaklęta w średniowieczne mury historia książecego grodu i wspaniałe piwo (też Książęce), którego struga jednak wysycha, o czym dalej. Wokół Lwówka zaś - Pogórze Izerskie, nafaszerowane skałkami niczym keks suszonymi owocami (jak zresztą całe Sudety). Daleko nie trzeba szukać. Tuż przy wjeździe do miasta od strony Jeleniej Góry, na szczycie stromego zbocza wyrastają okazałe wapienne skały zwane Lwóweckimi. Najczęściej używa się jednak miana Szwajcaria Lwówecka. Określenie może trochę na wyrost, ale gość, który je wymyślił, musiał się naprawdę zachwycić. Doskonale go rozumiem.
Gdybym był bardziej szalony niż jestem, zamieściłbym tu opisy w rodzaju: "śladem znacznego nasilenia procesów rzeźbotwórczych w plejstocenie są rozległe blokowiska u podnóży skałek. Ciekawostką geologiczną jest odsłonięcie kontaktu piaskowców cenomanu z niżej leżącymi piaskowcami dolnego triasu" (cytat ze strony "Góry i Pogórze Kaczawskie"). Taki slang pozostawmy jednak geologom. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie bawił się w odnalezienie siedmiu szczegółów różniących piaskowce cenomanu od piaskowców dolnego triasu. Bardziej trafiają do wyobraźni określenia takie jak: "malownicza skalna ściana", albo "piękna panorama okolicy". Choć to banał, ale najprawdziwsza prawda.
Na szczyt Skał Lwóweckich można się wdrapać w parę minut. Warto jednak poświęcić trochę więcej czasu i przespacerować się dróżką biegnącą u podnóża i wokół skał. Mało kto wie, że przed II wojną światową był tu rezerwat przyrody nieożywionej. W rezerwacie wyznaczona była ścieżka zaznajamiająca z osobliwościami przyrodniczymi. Po wielu latach wyremontowano wreszcie szlak turystyczny. Warto też przyjrzeć się z bliska samej skalnej ścianie. W kilku miejscach widać, że moda na uwiecznianie swego nazwiska w miejscu pobytu nie pojawiła się w naszych czasach. 80 lat temu też komuś chciało się ryć litery w kamieniu.
Skały ciągną się na długości kilkuset metrów i mają wysokość do 20 m. Zwarta początkowo bryła uległa rozczłonkowaniu, co doprowadziło do powstania czegoś w rodzaju skalnego miasta. Niektóre z oddzielonych skałek jako żywo przypominają baszty. Tysiące lat temu były bardziej kanciaste, ale procesy wietrzenia doprowadziły do zaokrąglenia krawędzi ścian.
Gdyby mniej zaprawiony piechur trochę się zadyszał, na paru przystankach ścieżki znajdzie ławki. Z punktu widokowego na szczycie można sobie do woli sycić oczy widokiem okolicy. A kto poczuje zew, może (a nawet powinien) ruszyć dalej szlakiem wiodącym do Wlenia. Nader przyjemna i malownicza trasa.
Na koniec jeszcze wzmianka o piwie, które na pozór niewiele ma wspólnego ze Szwajcarią Lwówecką. A przecież właśnie we Lwówku Śląskim znajduje się najstarszy regionalny browar świata. Chmielowy trunek warzy się tu od ponad 800 lat! Produkowane tu niepasteryzowane piwo Książęce godne jest najwyższego uznania. A raczej - było. Od jakiegoś czasu spółka Browar Śląski 1209 ma poważne kłopoty. Zaczęło się od lekceważenia działań marketingowych przez niemieckiego właściciela browaru, potem doszło do tego niepłacenie akcyzy, a skończyło się na zamknięciu przez Urząd Celny browarnianego składu celnego. W praktyce oznacza to koniec produkcji. Firma wyprzedaje resztki zapasów, jakie są jeszcze w piwnicach. Pracownicy są zwalniani, a browar lada chwila zostanie zamknięty. Szkoda. To jeden z najbardziej rozpoznawanych symboli regionu. Dużo bardziej niż Szwajcaria Lwówecka.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone