Luty.
Angielskie Wybrzeże Whitley. Miejsce, o którym pamiętają jedynie
mewy. Zresztą nie ma się co dziwić. W końcu luty to miesiąc,
w którym - jak co roku, Whitley Bay pustoszeje. Samotne, spowite
mgłą cierpliwie czeka na słoneczne, ciepłe dni i setki turystów
oraz plażowiczów.
Bywali tutaj: Sting, John McLaughlin (gitarzysta Milesa Davisa),
Andy Taylor (Duran Duran), Hilton Valentine (The Animals),
komik Rowan Atkinson. Dołączyłam do tego grona także i ja.
Mimo że jestem studentką rosjoznawstwa, to bynajmniej nie
po śladach "Willie'go", radzieckiego szpiega Williama
Genrikowicza Fishera, w Whitley bawiącego pod nazwiskiem Rudolph
Abel, a w 1962 roku wymienionego na poczdamskim moście w zamian
za pilota U2 Gary'ego Powersa.
Dlaczego więc właśnie w lutym spakowałam plecak i wyruszyłam
do Whitley? Wszystko za sprawą pewnej nietypowej mapy. Takiej
z rodzaju muzycznych. Autorstwa Marka Knopflera. Choć z wykształcenia
dziennikarz, a dla wielu setek tysięcy wiernych fanów Największy
Artysta Wszechczasów, to nie kto inny jak właśnie on w pewnym
sensie nakreślił mapę Wybrzeża Whitley. Albowiem kartograf
z niego pełną gębą! Ktokolwiek słyszał "Tunnel Of Love"
zrozumie, o której (a zapewniam, że zaledwie jednej z wielu)
mapie mowa. Skojarzy bowiem nazwę Spanish City - wesołego
miasteczka, do którego we wspomnieniach powraca podmiot liryczny.
Niegdyś tętniące życiem, pełne śmiechu, gwaru i pokrzykiwań
- dziś Spanish City to zabita dechami rudera. Na zdjęciach
prezentująca się wprawdzie przyzwoicie, ale w rzeczywistości
przeznaczona do rozbiórki.
Whitley Bay to także latarnia morska St. Mary stojąca na wyspie
o tej samej nazwie. Powstała w miejscu sanktuarium, którego
kaplica po dziś dzień dla wielu stanowi miejsce pielgrzymek.
Niemniej autokar pełen mnichów buddyjskich stanowił dla mnie
niemałe zaskoczenie. Egzotyczne urozmaicenie krajobrazu...
Co zaś do samej wyspy - ta w 1799 roku przeistoczyła się w
izolatkę, wiezienie-cmentarz dla rosyjskich żołnierzy, którym
cholera przeszkodziła w wymarszu do walk z Napoleonem. Kto
wie, może właśnie stąd knopflerowskie zainteresowania moskiewskie
zwieńczone utworem "Done with Bonaparte"...
Z praktycznych wskazówek, na które czas najwyższy - do Whitley
Bay warto wybrać się samochodem, ponieważ niecałe czterdzieści
minut drogi na zachód znajduje się Newcastle upon Tyne. Miasto
"triumfu dzięki bohaterskiej obronie". Motto owo
ustanowiono na pamiątkę upartej obrony w roku 1644, w czasach
Wojny Domowej. Miasto popierające króla Karola odparło zaciekłe
ataki sprzymierzonych z Cromwellem, najeżdżających z północy
wojsk szkockich. Dwa lata później te same wojska pojmały i
uwięziły Karola - o czym autorzy motta chyba zapomnieli. Kto
zaczął snuć domysły, iż to dzięki wydarzeniom Wojny Domowej
Newcastle upon Tyne znalazło sie na kartach historii, jest
w błędzie. Stało się to setki lat wcześniej, a mianowicie
wraz z przybyciem Rzymian. Stąd jedną z miejskich atrakcji
jest romańska twierdza Arbeia i pozostałości Wału Hadriana.
Spacer po mieście proponuję jednak zacząć spod pomnika Charlesa
Greya, zostawiając za sobą słynną ławkę "9 rzeczy",
w dół ulicy Grey aż do rzeki Tyne. Rzeki, wzdłuż której rozciąga
się odbudowana dzielnica Quaside zwieńczona Milenijnym Mostem.
Rzeki, która, jak to ma w zwyczaju mawiać Mark Knopfler, "w
miejscu, gdzie uchodzi do Mississipi, stanowi jego muzyczny
raj". Most Milenijny za dnia - choć okazały i architektonicznie
ciekawy, nie prezentuje się tak wspaniale jak wieczorową porą,
ale miłośnikom sztuki współczesnej ciekawość oka rekompensują
rzeźby rozsiane wzdłuż wybrzeża oraz Sage Gateshead - "Dom
Muzyki i Muzycznych Odkryć". Innymi słowy, siedziba orkiestry
symfonicznej i Folkworks - zespołu pieśni i tańca ludowego,
tudzież miejsce niezliczonej liczby koncertów i występów artystycznych.
W rzeczy samej, istny "raj muzyczny".
Z pozoru droga prosta, niewymagająca pomocy w postaci mapy
- jednak z tą muzyczną przynosi niecodzienną przyjemność.
Mowa o "Down To the Waterline". Posileni kawką i
ciachem w jednej z kawiarenek ruszamy dalej, na Most Tyne
- najbardziej reprezentacyjny z mostów miasta. Z jego wysokości
kątem oka podziwiamy widok na Quayside, zmierzając w kierunku
XVII-wiecznej Czarnej Bramy i maleńkiego Zamku Keep. W drodze
powrotnej do centrum, od którego dzieli nas przysłowiowe kilka
kroków, proponuję jeszcze na chwil kilka wstąpić do kościoła
św. Mikołaja, gdzie w nawie bocznej bez trudu odnaleźć można
patrona Anglii - św. Jerzego. I tak spacer dobiegł końca,
dotarliśmy w okolice pomnika Greya.
Luty. Angielskie Wybrzeże Whitley. Miejsce, o którym pamiętają
jedynie mewy... I jeden muzyczny obieżyświat w postaci mojej
skromnej osoby.
|