Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



WŁADZA NIEWINNA

Szymon Kozielak



 


Jedną z podstawowych zasad państwa demokratycznego jest to, że nie komentuje się wyroków sądu. Sądy są niezależne, nie podlegają żadnym sugestiom. Ale właśnie dbałość o tę niezależność musi skłaniać do refleksji.

Ostatnio powodem do niej jest wyrok, który zapadł przed sądem w Poznaniu. 12 grudnia zostali uniewinnieni policjanci, którzy przez pomyłkę postrzelili dwójkę młodych ludzi. Jeden zginął na miejscu, drugi został ranny i do końca życia będzie poruszał się na wózku inwalidzkim.
W tej sprawie aparat państwowy od początku pokazywał na co go stać. Mówiąc łagodnie, gdy doszło do tego fatalnego zdarzenia, policja usiłowała wprowadzić w błąd opinię publiczną informując początkowo o postrzeleniu groźnych bandytów. Wedle oficjalnej wersji policjanci otworzyli ogień, bo samochód prowadzony przez dwójkę młodych ludzi nie zatrzymał się do kontroli. Dopiero po kilku dniach, gdy na jaw zaczęły wychodzić kolejne szczegóły konieczna stała się zmiana frontu. Co się okazało? Po pierwsze funkcjonariusze byli nieumundurowani i w nieoznakowanym radiowozie. Po drugie oddali 39 (!) strzałów. Żaden nie trafił w oponę. Czy my żyjemy na Dzikim Zachodzie? Nie potrafię sobie wyobrazić okoliczności, w której ktokolwiek w krótkim czasie musiałby oddać 10 strzałów. Totalna amatorszczyzna! To była kanonada, by nie powiedzieć - egzekucja. Na koniec najważniejsze. Policjanci rzeczywiście próbowali schwytać groźnego bandytę. Kompletnie jednak pomylili tropy i śledzili przypadkowe osoby. Oczywiście gdyby polegać na polityce informacyjnej policji prawda na ten temat zostałaby prawdopodobnie rozmyta w potoku wiadomości o postrzeleniu groźnych zbirów, którzy nie chcieli się poddać kontroli. Ale jak mogli reagować młodzi chłopcy, gdy nagle zobaczyli czterech facetów w cywilnych ubraniach z "klamkami" w rękach. Sam w panice byłbym przekonany, że to mafia - i dodałbym gazu.
Machina państwowa działała dalej. Okazało się mianowicie, że policjanci są w szoku psychicznym i nie można ich przesłuchać. Oczywiście ofiara nie mogła liczyć na takie traktowanie. Niewinny chłopak, który ciężko ranny leżał w szpitalu był przesłuchiwany już po trzech dniach - zapewne krótko po tym jak odzyskał przytomność. Natomiast policjanci przez kilka tygodni reperowali stan swoich umysłów pod czujnym okiem psychologów. Trudno o bardziej dobitny przykład dysproporcji w traktowaniu zwykłych ludzi i przedstawicieli państwowego aparatu przymusu. Oczywiście zaprawieni w bojach policjanci mieli dość czasu na to, by ustalić wspólną wersję wydarzeń. Zapewne mogli liczyć tu nie tylko na pomoc psychologa, ale i doświadczonego prawnika.
Oczywiście sąd wszelkie wątpliwości rozwiązywał na korzyść policjantów. Z wyroku jaki zapadł wynika jednak, że po stronie policjantów nie ma żadnej winy. Użyli broni zgodnie z prawem. Można wnioskować, że to dwójka młodych ludzi sama jest sobie winna.
Cała sprawa jest o tyle bulwersująca, że pokazuje jak małe są szanse obywatela w walce o sprawiedliwość z bezdusznym mechanizmem państwowym. Na przykładzie oczywistej, wydawałoby się, sprawy widać, że państwo nie tyle chroni swoich obywateli, ile raczej troszczy się o własny aparat represji. Niezwykle dobitnie było to widać również wtedy, gdy zaczęła się żenująca walka o odszkodowanie od policji, a także wtedy, gdy były szef wielkopolskiej policji zwlekał z przeprosinami dla ofiar fatalnej pomyłki.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone