Niektórzy
mają szczęście - rodzą się piękni i bogaci. Brak trosk doczesnych
skłania takich ludzi do różnego rodzaju działań.
Może to być nieustanna hulanka ku uciesze gawiedzi. Tu przykładem
jest dziedziczka fortuny Hiltonów - wychudzone dziewczę o
imieniu Paris. Może to być także kroczenie drogą przetartą
przez rodziców. Powszechnie znane są przecież przykłady, dajmy
na to, aktorskich dynastii. Jednak artysta, o którym mowa
w tym artykule nie daje się zakwalifikować ani do jednej,
ani do drugiej grupy. Oto bowiem syn jednej z największych
gwiazd Hollywoodu całkiem nieźle radzi sobie jako basista
jazzowy.
Zacznijmy jednak od seniora. Clint Eastwood uwielbiany jest
za swoje świetne role i za parę wyreżyserowanych przez siebie
genialnych filmów. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego,
że "Brudny Harry" przejawia też ogromną wrażliwość
muzyczną. Wystarczy odnotować, że jedną z piosenek skomponowaną
przez Eastwooda seniora śpiewa pierwsza dama jazzu Diana Krall.
Nie ulega więc wątpliwości, że Kyle Eastwood odziedziczył
po ojcu nieprzeciętny talent muzyczny. Dowodem tego talentu
jest wydana właśnie płyta "Now". Oczywiście od razu
pojawiają się podejrzenia. Przecież przy obecnej technice
gwiazdą muzyki można uczynić nawet szympansa z ogrodu zoologicznego.
Historia showbiznesu zna już takie przypadki. Ot, choćby Tanita
Tikaram - dziewczyna, która nie potrafi czysto zaśpiewać dwóch
dźwięków, a dzięki wysoko postawionemu w branży tatusiowi
nagrała płytę, z której udało się nawet wylansować jakieś
przeboje. Podobnym przypadkiem jest Vanessa Paradies. Przykłady
zresztą można by mnożyć długo.
Dlaczego przypuszczam, że Kyle Eastwood karierę zawdzięcza
talentowi, a nie wsparciu ojca? To proste. Kyle bez kompleksów
przyznaje, że jest synem Clinta Eastwooda. Najwyraźniej nie
kryje się za tym żadne obciążenie - i to mi wystarcza. Po
drugie sukcesy święci chyba tylko w Europie - jest to więc
raczej muzyk "niszowy". Nie zmienia tego nawet fakt,
że jego poprzednia płyta w 2004 roku była jazzowym numerem
1 we Francji. Zresztą 38-letni facet korzystając ze sławy
ojca raczej by się ośmieszał. Poza tym ufam własnym uszom,
a to przekreśla wszelkie wątpliwości.
Muzyka z "Now" jest znakomita. Kyle Eastwood zebrał
ekipę doskonałych muzyków angielskich. Na stronie internetowej
można przeczytać, że to czołówka londyńskiego undergroundu
jazzowego. Perkusista Manu Katché współpracował ze Stingiem
i Peterem Gabrielem, z kolei saksofonista Dave O'Higgins grał
w US3 i w Incognito. Wypada też wspomnieć o muzyku, który
nazywa się Ben Cullum. Zbieżność nazwisk jest nieprzypadkowa
- to brat Jamie Culluma, bardzo modnego ostatnio wokalisty.
Ben do tej pory słynął jako kompozytor piosenek dla święcącego
triumfy komercyjne brata. U Eastwooda nie tylko przyłożył
rękę do trzech kawałków, ale jeszcze sam na nich zaśpiewał,
i zrobił to pięknie. Kolejną osobą, której nazwisko przewija
się przez całą płytę jest multiinstrumentalista Michael Stevens.
Jest on współkompozytorem większości utworów. Jeśli już o
tym mowa, to trzeba wspomnieć, że Eastwood jest współtwórcą
wszystkich kawałków, i żaden nie został napisany tylko przez
niego samego. Jeden z najlepszych utworów na płycie "I
Can't Remember"
ma aż... siedmiu kompozytorów. Dokładnie tylu, ilu muzyków
gra w tym utworze. Jak oni nad tym pracowali? Na dobrą sprawę
dość trudno ocenić wkład Eastwooda w powstanie płyty. Utwór
tytułowy "Now"
to popis gitarzysty i pianisty, bas ledwie się momentami wychyla.
Nieco inaczej jest we wspomnianym "I Can't Remember"
- tu kontrabas Eastwooda mocno przypomina o sobie. W "September
Nights" gitara basowa również jest obecna, ale trudno
mówić tu o jakichkolwiek fajerwerkach. Najwyraźniej w "Now"
nie chodzi o popis sprawności technicznej - inaczej niż w
przypadku takich basistów jak chociażby Victor Wooten. Liczy
się raczej ogólny wyraz, klimat nagrania. W tym sensie Eastwood
podobny jest do innego słynnego basisty, Stinga. Zresztą muzyk
sięgnął po repertuar The Police. Mamy tu ciekawą wariację
inspirowaną przebojem "Every Little Thing She Does Is
Magic".
Atmosfera płyty jest bardzo ciekawa. To mieszanka firmowa
sięgająca od contemporary jazz po funky, na co najlepszym
przykładem jest genialny utwór "How Y'all Doin'"
.
To jeden z dwóch numerów, w których Eastwood gra nie na gitarze
basowej, lecz na kontrabasie. Mam odczucie, że czuje się tu
zdecydowanie swobodniej. Rozwija skrzydła nie tylko jako aranżer
i kompozytor, ale także jako świetny instrumentalista. Kontrabas
jest tu nie tylko instrumentem budującym podstawę harmoniczną,
ale pełnoprawnym uczestnikiem "muzycznej awantury"
rozgrywającej się na przestrzeni skromnych trzech minut. Cały
utwór ma niesamowity puls. Kłótnia trąbki i klawiszy, w którą
po chwili włącza się saksofon jest po prostu genialna. Arbitrem
w tej bójce jest kontrabas, którego dźwięk w pewnym momencie
ucina spór i przywołuje niesforną gawiedź do porządku, by
po chwili znowu wszystko rozgorzało od nowa. Chciałoby się
więcej takich klimatów na całej płycie! Ale nie ma czego żałować
- reszta też jest bardzo ciekawa. "Now" to naprawdę
świetna muzyka, godna zainteresowania nie tylko ze względu
na legendę otaczającą ojca Kyle'a Eastwooda. Junior ma własną
osobowość i momentami daje temu wyraz w bardzo smakowity sposób.
To płyta naprawdę godna uwagi.
|