Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BRUDNY HARRY JUNIOR

Paweł Oses




Niektórzy mają szczęście - rodzą się piękni i bogaci. Brak trosk doczesnych skłania takich ludzi do różnego rodzaju działań.

Może to być nieustanna hulanka ku uciesze gawiedzi. Tu przykładem jest dziedziczka fortuny Hiltonów - wychudzone dziewczę o imieniu Paris. Może to być także kroczenie drogą przetartą przez rodziców. Powszechnie znane są przecież przykłady, dajmy na to, aktorskich dynastii. Jednak artysta, o którym mowa w tym artykule nie daje się zakwalifikować ani do jednej, ani do drugiej grupy. Oto bowiem syn jednej z największych gwiazd Hollywoodu całkiem nieźle radzi sobie jako basista jazzowy.
Zacznijmy jednak od seniora. Clint Eastwood uwielbiany jest za swoje świetne role i za parę wyreżyserowanych przez siebie genialnych filmów. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że "Brudny Harry" przejawia też ogromną wrażliwość muzyczną. Wystarczy odnotować, że jedną z piosenek skomponowaną przez Eastwooda seniora śpiewa pierwsza dama jazzu Diana Krall. Nie ulega więc wątpliwości, że Kyle Eastwood odziedziczył po ojcu nieprzeciętny talent muzyczny. Dowodem tego talentu jest wydana właśnie płyta "Now". Oczywiście od razu pojawiają się podejrzenia. Przecież przy obecnej technice gwiazdą muzyki można uczynić nawet szympansa z ogrodu zoologicznego. Historia showbiznesu zna już takie przypadki. Ot, choćby Tanita Tikaram - dziewczyna, która nie potrafi czysto zaśpiewać dwóch dźwięków, a dzięki wysoko postawionemu w branży tatusiowi nagrała płytę, z której udało się nawet wylansować jakieś przeboje. Podobnym przypadkiem jest Vanessa Paradies. Przykłady zresztą można by mnożyć długo.
Dlaczego przypuszczam, że Kyle Eastwood karierę zawdzięcza talentowi, a nie wsparciu ojca? To proste. Kyle bez kompleksów przyznaje, że jest synem Clinta Eastwooda. Najwyraźniej nie kryje się za tym żadne obciążenie - i to mi wystarcza. Po drugie sukcesy święci chyba tylko w Europie - jest to więc raczej muzyk "niszowy". Nie zmienia tego nawet fakt, że jego poprzednia płyta w 2004 roku była jazzowym numerem 1 we Francji. Zresztą 38-letni facet korzystając ze sławy ojca raczej by się ośmieszał. Poza tym ufam własnym uszom, a to przekreśla wszelkie wątpliwości.
Muzyka z "Now" jest znakomita. Kyle Eastwood zebrał ekipę doskonałych muzyków angielskich. Na stronie internetowej można przeczytać, że to czołówka londyńskiego undergroundu jazzowego. Perkusista Manu Katché współpracował ze Stingiem i Peterem Gabrielem, z kolei saksofonista Dave O'Higgins grał w US3 i w Incognito. Wypada też wspomnieć o muzyku, który nazywa się Ben Cullum. Zbieżność nazwisk jest nieprzypadkowa - to brat Jamie Culluma, bardzo modnego ostatnio wokalisty. Ben do tej pory słynął jako kompozytor piosenek dla święcącego triumfy komercyjne brata. U Eastwooda nie tylko przyłożył rękę do trzech kawałków, ale jeszcze sam na nich zaśpiewał, i zrobił to pięknie. Kolejną osobą, której nazwisko przewija się przez całą płytę jest multiinstrumentalista Michael Stevens. Jest on współkompozytorem większości utworów. Jeśli już o tym mowa, to trzeba wspomnieć, że Eastwood jest współtwórcą wszystkich kawałków, i żaden nie został napisany tylko przez niego samego. Jeden z najlepszych utworów na płycie "I Can't Remember" ma aż... siedmiu kompozytorów. Dokładnie tylu, ilu muzyków gra w tym utworze. Jak oni nad tym pracowali? Na dobrą sprawę dość trudno ocenić wkład Eastwooda w powstanie płyty. Utwór tytułowy "Now" to popis gitarzysty i pianisty, bas ledwie się momentami wychyla. Nieco inaczej jest we wspomnianym "I Can't Remember" - tu kontrabas Eastwooda mocno przypomina o sobie. W "September Nights" gitara basowa również jest obecna, ale trudno mówić tu o jakichkolwiek fajerwerkach. Najwyraźniej w "Now" nie chodzi o popis sprawności technicznej - inaczej niż w przypadku takich basistów jak chociażby Victor Wooten. Liczy się raczej ogólny wyraz, klimat nagrania. W tym sensie Eastwood podobny jest do innego słynnego basisty, Stinga. Zresztą muzyk sięgnął po repertuar The Police. Mamy tu ciekawą wariację inspirowaną przebojem "Every Little Thing She Does Is Magic".
Atmosfera płyty jest bardzo ciekawa. To mieszanka firmowa sięgająca od contemporary jazz po funky, na co najlepszym przykładem jest genialny utwór "How Y'all Doin'" . To jeden z dwóch numerów, w których Eastwood gra nie na gitarze basowej, lecz na kontrabasie. Mam odczucie, że czuje się tu zdecydowanie swobodniej. Rozwija skrzydła nie tylko jako aranżer i kompozytor, ale także jako świetny instrumentalista. Kontrabas jest tu nie tylko instrumentem budującym podstawę harmoniczną, ale pełnoprawnym uczestnikiem "muzycznej awantury" rozgrywającej się na przestrzeni skromnych trzech minut. Cały utwór ma niesamowity puls. Kłótnia trąbki i klawiszy, w którą po chwili włącza się saksofon jest po prostu genialna. Arbitrem w tej bójce jest kontrabas, którego dźwięk w pewnym momencie ucina spór i przywołuje niesforną gawiedź do porządku, by po chwili znowu wszystko rozgorzało od nowa. Chciałoby się więcej takich klimatów na całej płycie! Ale nie ma czego żałować - reszta też jest bardzo ciekawa. "Now" to naprawdę świetna muzyka, godna zainteresowania nie tylko ze względu na legendę otaczającą ojca Kyle'a Eastwooda. Junior ma własną osobowość i momentami daje temu wyraz w bardzo smakowity sposób. To płyta naprawdę godna uwagi.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone