"Wyobraźmy
sobie świat, w którym każda osoba ma dostęp do sumy ludzkiej
wiedzy. Do tego właśnie dążymy. Wiedza to potęga, pomóż nam
ją uwolnić!"
Jakiś czas temu na łamach Sprawy opisywany był niezwykły
projekt Wikipedii. Internetowa encyklopedia znacznie się od
tamtego czasu rozrosła. Powstały też zupełnie inne projekty
działające na podobnej zasadzie, ale też dotyczące zupełnie
innych spraw. Do dyspozycji mamy już Wikicytaty, Wikibooks,
i na przykład Wikinews. Oto zatem internauci zyskali platformę
służącą budowie potężnego źródła wiedzy na niekomercyjnych
zasadach, uwalniającą ogromny potencjał tkwiący w społeczności
użytkowników internetu.
Muszę jednak przyznać, że jestem sceptyczny wobec ostatniego
z wymienionych projektów. Siła na przykład Wikipedii polega
na ciągłym uzupełnianiu udostępnionych haseł. Mamy więc coś
w rodzaju naczynia, które być może powoli, ale jednak konsekwentnie
się zapełnia. Użytkownik ma bezsprzeczną korzyść wynikającą
z takiego źródła - dostęp do wiedzy. Inaczej ma się sprawa
z serwisem Wikinews
- jeśli nie jest perfekcyjny, to nie ma powodu do niego zaglądać.
Po co sprawdzać wiadomości, o których z góry wiadomo, że są
niepełne? Powracając do przykładu napełniającego się naczynia
Wikipedii, Wikinews każdego dnia jest pustym naczyniem. Codziennie
trzeba go uzupełniać ogromną ilością często specjalistycznych
informacji. Z jakiego powodu ktoś miałby - za darmo, to robić?
W poradniku dla użytkowników moderatorzy sami zaznaczają,
że w internecie jest mnóstwo źródeł informacji. Po co więc
robić nowe? Czy uda się stworzyć jeden serwis, redagowany
społecznie, na którym znajdzie się informacja o wystąpieniu
premiera w Brukseli, notowaniach na giełdzie, romansie gwiazdy
filmowej i pękniętej rurze w Pcimiu? To po prostu niemożliwe.
Każdy, kto będzie poszukiwał informacji o polityce, giełdzie,
gwiazdach będzie ich szukał nie w maksymalnie ogólnym serwisie,
ale w serwisie wyspecjalizowanym.
Poza tym rodzi się podstawowe zastrzeżenie. Skoro artykuły
na stronie Wikinews mogą być już zapożyczone z innych serwisów
(Polska Agencja Prasowa, gazeta.pl, TVN24.pl), to jaki jest
powód, by nie sięgać od razu do tych serwisów?
"Dziennikarstwo obywatelskie" to termin, który robi
coraz większą karierę. Newsy mają jednak to do siebie, że
środkami potrzebnymi do ich dostarczania dysponują tylko ogromne
organizacje, które zresztą przy okazji sporo na dostarczaniu
wiadomości zarabiają. Dziennikarstwo obywatelskie - choć nie
deklaruje się tego otwarcie, jest kontestowaniem dziennikarstwa
zinstytucjonalizowanego. Jakkolwiek zdjęcia całującej się
pary gwiazdorskiej w jakimś kurorcie może dostarczyć przypadkowy
świadek tych wydarzeń, o tyle wiadomości z wizyty premiera,
albo nawet sesji rady miasta - już nie. Nie wierzę w dziennikarstwo
obywatelskie, nie wierzę w Wikinews. Przekonuje mnie o tym
porównanie tego serwisu z wiadomościami oferowanymi na portalu
onet.pl. Marzę o tym, by chłonąć wiedzę o dzisiejszym świecie
z tak sterylnego, przyjaznego serwisu jak Wikinews. Mimo reklam,
brudu i sterty śmieci przewalających się przez monitor sięgam
jednak po serwis komercyjny.
|