Mam
nieodparte wrażenie, że koncerty charytatywne organizowane
są po to, by wydobyć z niepamięci kilka nazwisk dawno przebrzmiałych
gwiazd i dać im chwilową szansę na ponowne zaistnienie w świadomości
publiczności. Tak się dzieje już od czasów "Live Aid".
Ostatni koncert poświęcony zespołowi Varius Manx niestety
umacnia mnie w tym przekonaniu.
Zacznijmy od idei koncertu. Dochód z niego ma być przeznaczony
na sfinansowanie rehabilitacji członków zespołu, którzy ulegli
wypadkowi samochodowemu. Można się tylko złapać za głowę.
Cooooo?!? "Sfinansowanie rehabilitacji"?????
Po pierwsze żyjemy w miarę cywilizowanym państwie i kompletnie
nie rozumiem, dlaczego miałbym się składać na leczenie gwiazd
show-buisnessu. Czyżby nie płaciły składek na ubezpieczenie?
Chyba że uznamy, że jesteśmy już nie bantustanem, ale kartofelstanem,
i czegoś takiego jak ubezpieczenia u nas nie ma, albo są,
ale tylko na papierze.
Po drugie dokonania zespołu Varius Manx są mi obce i całkowicie
obojętne, jednak z całym szacunkiem dla muzyków stwierdzam,
że są bezczelni. Już tylko sądząc po samochodzie, który doszczętnie
rozwalili w wypadku oceniam, że w Polsce są tysiące osób,
które pieniędzy na rehabilitację potrzebują bardziej niż ofiary
tego jednego feralnego wypadku. Kto się ujmuje za ofiarami
wypadków, które w ich konsekwencji tracą swoją pracę, pieniądze
na utrzymanie swoich dzieci? Dlaczego nie ma koncertu na rehabilitację
dla - bo ja wiem? - Jana Kowalskiego, ofiary wypadków i zarazem
jedynego żywiciela rodziny? Zresztą czy ktoś wyobraża sobie
organizowanie składek na leczenie chorej na raka Kylie Minogue?
A może koncert dla Varius Manx był pomysłem stacji telewizyjnej
na, zapewne, tani program, który w dodatku powtarzany zajmie
kilka godzin w ramówce? A wszystko w dekoracjach organizowanego
wcześniej jakiegoś tam festiwalu. Prawda, że cyniczne? Ale
to przecież koncert charytatywny, więc nie wypada się odzywać.
W tym wszystkim umknęła mi niestety jedna informacja. Ile
zabrano pieniędzy i w jaki sposób zostaną wydane.
Oczywiście można przypuszczać, że zorganizowanie takiego koncertu
"ku czci" nie musiało być pomysłem skontuzjowanych
muzyków. Być może wpadł na niego ktoś, kto nie zauważył absurdalności
tej idei. Tu już tylko krok od swoistego intelektualnego szantażu.
"To koncert charytatywny, więc nie można go krytykować".
Ja się temu nie poddaję.
|