Mężczyzna,
który nie ma żadnych zainteresowań, jest pusty i nie wart
funta kłaków - mawiała moja babcia. - Powinna to rozumieć
każda kobieta. Bywa i tak, że hobby przysłania cały świat.
Albo staje się całym światem.
Burt Munro mieszkał w szopie. Nie tęsknił za wygodami. Wolał
spać, jeść i myć się tam, gdzie pracował. A pracował kilkadziesiąt
lat. W tym samym miejscu i nad tym samym dziełem. Pracą, hobby
i całym światem Burta był jego motocykl Indian Twin Scout
z 1920 roku, który ulepszał nieustannie niemal do końca życia.
Ale ważniejsze było to, że Burt Munro miał cel. A celem tym
było bicie rekordów prędkości.
Film "Prawdziwa historia" pokazuje nam tylko króciutki
fragment życia Burta. Ale kto wie, czy nie ten najważniejszy.
Kiedy, podporządkowany swojej pasji i swojej wizji, wyruszył
w podróż, by ustanowić rekord świata. Trzeba tu wspomnieć,
że Burt Munro to postać prawdziwa. Był Nowozelandczykiem i
zapalonym motocyklistą-wynalazcą. Większość części w swoim
Indianie (także w silniku) skonstruował sam. Głównie z przedmiotów,
których nikt nigdy nie skojarzyłby z motoryzacją.
W 1972 roku młody reżyser Roger Donaldson (też Nowozelandczyk),
zafascynowany postacią Munro, nakręcił o nim krótkometrażowy
film dokumentalny. Uznał jednak, że nie oddał on w pełni talentu
ekscentrycznego pasjonata, dlatego po śmierci Burta w 1978
roku postanowił zrobić pełnometrażowy film fabularny. Na realizację
swej wizji musiał jednak poczekać niemal trzydzieści lat.
Ostatecznie Donaldson nakręcił film o pasji ukierunkowującej
życie człowieka. Pasji silniejszej nawet od instynktu samozachowawczego.
I zaangażował do niego najlepszego aktora, jaki mógłby wcielić
się w ekscentryka z Nowej Zelandii - Anthony'ego Hopkinsa.
Sam Hopkins twierdzi, że to najlepsza rola w jego karierze.
Gdyby użyć metafory zwierzęcej - filmowy Burt Munroe przypomina
trochę żółwia. Jest silny, zdeterminowany i nie ustaje w wędrówce
ku swemu celowi. Oczywiście od żółwia różni go prędkość, z
jaką się porusza. Siedząc na swym motocyklu staje się prawdziwym
demonem szybkości. Trudno byłoby uwierzyć, że ten dziwaczny,
liczący sobie czterdzieści lat dwuślad może rozwinąć prędkość
200 mil na godzinę - gdyby nie fakt, że to się zdarzyło naprawdę.
W 1967 roku na dnie wyschniętego jeziora w amerykańskim Bonneville
Nowozelandczyk ustanowił rekord świata, który w tej kategorii
pojazdów pozostaje do dziś niepobity.
"Prawdziwa historia" mieści się w szeroko pojętej
kategorii filmów "ciepłych". Nie mam na myśli temperatury
podniesionej przez tempo akcji. Wręcz przeciwnie. Im wolniej
płynie fabuła, tym lepiej. Chodzi mi o ciepło rodzące się
z pozytywnych emocji. W przypadku "Prawdziwej historii"
reżyser niebezpiecznie przesunął szalę w drugą stronę. Przez
nadmiar życzliwych ludzi, których spotyka w drodze główny
bohater, jego historia traci na wiarygodności. Czy nasza Ziemia,
a zwłaszcza Ameryka, rzeczywiście pełna jest szczerych, uśmiechniętych,
niosących pomoc dobrych duchów? Jeśli tak, to ja chyba mieszkam
na innej planecie.
|