Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



OKIEM GOŁĘBIA

Irek Nowak



 


Podczas dwóch letnich miesięcy aparaty fotograficzne aż się przegrzewają. Z "cyfrówek" zdjęcia robi się lekką ręką. Za te nieudane nie trzeba przecież płacić, bo można je skasować.

Ale jest też druga strona medalu. W zalewie setek zdjęć trudno znaleźć takie, które są naprawdę zachwycające. Tu trzeba się wysilić i to nie lada. Dobrym sposobem na wprawienie w osłupienie znajomych jest robienie zdjęć "z lotu ptaka". Ale nie z samolotu, lecz z... latawca. Przyznam, że ten pomysł mnie zachwycił.
Tajniki robienia zdjęć w taki sposób odsłania na swojej stronie internetowej "Latawce i fotografia latawcowa" informatyk Andrzej Szewczyk. To wprawdzie skromny fragmencik serwisu pana Szewczyka, ale dla mnie najciekawszy. Autor opisuje w jaki sposób robić zdjęcia podczepionym do latawca aparatem fotograficznym. Niestety, sprawa jest bardziej skomplikowana niż się to na początku zdaje.
Przede wszystkim trzeba się znać na latawcach. I nie chodzi tu o plażowo-podwórkową zabawę, ale o - by tak rzec - profesjonalne potraktowanie zagadnienia. Autor oczywiście podpowiada jaki latawiec będzie najlepszy. Podany jest konkretny model i link do zagranicznego sklepu, w którym można go kupić. Takie "skrzydło" ma wymiary 2 metry na 3. Już tylko to daje pojęcie, że nie chodzi tu o bieganie ze sznurkiem po szkolnym boisku. Okazuje się jednak, że i w Polsce można kupić odpowiedni sprzęt - przynajmniej latawiec. W firmie Ikar powstał specjalnie w tym celu skonstruowany latawiec Fotokite 250, który jako platforma dla aparatu fotograficznego był używany między innymi na wyprawie archeologicznej w Sudanie, stosowany był również przez geologów z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Latawiec to jednak połowa sukcesu. Sprawa znacznie się komplikuje w momencie, kiedy trzeba zamocować aparat. Potrzebne jest specjalne zawieszenie. Konieczne do tego, by niezależnie od kąta nachylenia linki od latawca obiektyw aparatu zawsze był skierowany ku ziemi. Autor strony twierdzi, że takie urządzenie zbudował sam. Zerkając na zdjęcie tej plątaniny sznurków muszę wyrazić głębokie uznanie. Obawiam się, że dla mnie byłaby to sprawa nie do przejścia. Tym bardziej, że całość musi być na tyle lekka, by latawiec wzniósł całą konstrukcję w przestworza.
Nawet jeśli jakimś cudem uda się zbudować tak zwane zawieszenie poziomujące, to w jaki sposób zwolnić migawkę w aparacie? Niezbędny jest jeszcze jeden gadżet - mianowicie specjalna aparatura radiowa. Nadajnik wygląda trochę jak zestaw do zdalnego sterowania zabawkowymi samochodami. Twórca strony wykorzystał "trzykanałową aparaturę Hitec 3S" - cokolwiek miałoby to znaczyć. Urządzenie dodatkowo ma zapewnić kontrolę nad ułożeniem aparatu. Pozwala na kierowanie obiektywem tak, by pokazywał z góry dach domu, albo przelatującego obok ptaka. Innymi słowy, aparat w zależności od woli fotografa ma być usadowiony poziomo albo pionowo - a zmiany pozycji muszą być płynne i możliwe w trakcie lotu. Dodatkowo aparat musi się obracać o 360 stopni, tak by kadr był odpowiedni. Uff...
Co rusz jakaś kłoda pod nogi. Ale przyznać muszę, brzmi to fascynująco, a efekty są fenomenalne. Po obejrzeniu kilku zdjęć opublikowanych przez Andrzeja Szewczyka ze zdumieniem spostrzegłem, że świat "z lotu ptaka" wcale nie wygląda tak, jak się to wydaje. Przyzwyczajeni jesteśmy do zdjęć z ogromnej wysokości - z lotu kondora, że tak powiem. Pułapy osiągane przez samoloty nie mają jednak wiele wspólnego z tymi, na których poruszają się skrzydlate stwory. Świat widziany okiem gołębia albo sroki jest dla nas obcy, a dowodzą tego właśnie zdjęcia z latawca. Skonstruowanie takiego zestawu, a później robienie zdjęć może być piękną przygodą. W sam raz na wakacje.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone