Pamiętacie
film "Dzień świstaka"? Główny bohater przeżywał
w nim w nieskończoność ten sam dzień. A był to 2 lutego -
czyli właśnie amerykański Dzień Świstaka.
Tego dnia świstak Phil z miasteczka Punxatawney wychodzi
ze swojej nory i przepowiada pogodę na resztę zimy. Jeśli
gryzoń zobaczy swój cień, zima ma trwać jeszcze sześć tygodni.
W przeciwnym wypadku wiosna zacznie się lada dzień.
Mało kto (u nas) wie, że Phil nie jest jednynym zwierzęcym
przepowiadaczem pogody. W Stanach i Kanadzie ma conajmniej
pięciu rywali. Najsilniejszą konkurencję zaś w postaci Willie'go.
Kanadyjski świstak-synoptyk mieszka w miasteczku Wiarton w
prowincji Ontario. Od Phila różni się przede wszystkim umaszczeniem
sierści. Willie jest bowiem albinosem. A właściwie był. I wszystko na jego temat należy
pisać w czasie przeszłym. W lipcu tego roku sympatyczny gryzoń
zdechł.
Zwierzak przez ponad miesiąc poważnie chorował, a kiedy weterynarze
odłączyli go od aparatury podtrzymującej życie, przyplątała
się jakaś paskudna infekcja. Nie udało się go uratować.
Willie żył osiem lat. Przez ten czas zdążył sobie zaskarbić
sympatię tysięcy turystów, którzy specjalnie dla niego walili
tłumnie do Wiarton. Przy okazji nakręcał koniunkturę w miasteczku,
nic więc dziwnego, że wdzięczni mieszkańcy postawili mu pomnik.
A co! Wprawdzie meteorolodzy z całą mocą przekonują, że "przepowiednie"
Willie'go to tylko zwykły przesąd, a ufać można tylko specjalistycznym
przyrządom, ale zwolennicy zmarłego świstaka twierdzą, że
był on dobrym prognostykiem. Trafność jego prognoz wyniosła
podobno 85 procent (sceptycy upierają się, że tylko 50, w
myśl zasady: przyjdzie wiosna, albo nie przyjdzie).
Władze miasta Wiarton obiecały, że Willie będzie miał uroczysty
pogrzeb, i słowa dotrzymały. Zwierzę zostało skremowane, a
jego prochy spoczęły w specjalnym relikwiarzu, obok pomnika,
w parku Bluewater. Tymczasem już dzień po ceremonii znaleziono
następcę Willie'go. Białego świstaka wytropiła rodzina Jennensów,
wielkich fanów Willie'go. 18 lipca przewieziono go do Wiarton,
gdzie ma odtąd swój nowy dom z widokiem na jezioro. Podobno
jego pierwsze słowa (oczywiście w świstakowym języku) brzmiały:
"Gdzie tu jest koniczyna"?
Przy okazji prasa przypomniała skandal, jaki wybuchł po śmierci
poprzednika Willie'go. W 1999 roku 22-letni gryzoń zmarł podczas
snu zimowego. W Dzień Świstaka jego opiekunowie wystawili
go na widok publiczny w małej klatce. Na oczy położyli mu
jednocentowe monety, a między sztywne łapki włożyli surową
marchewkę. Niejedna łza została uroniona tego dnia. I nagle
okazało się, że to nie był prawdziwy Willie. Do klatki włożono
wypchanego świstaka! Opiekunowie tłumaczyli potem, że zwierzę
było już w stanie rozkładu, więc by nie szokować dzieci, posłużono
się drobnym oszustwem. A w ogóle, jak mówili, nikt nawet nie
próbował kłamać, że to Willie. Zresztą gdyby operatorzy kamer
telewizyjnych robili dokładne zbliżenia, to byłoby widać szwy
na brzuchu zwierzęcia.
Tym razem nie było przekrętów. W Wiarton pochowano właściwego
świstaka. A kiedy skończy się żałoba w mieście, nowy synoptyk
będzie wróżyć ze swego cienia i zabawa zacznie się na nowo.
P.S. Ostatnia prognoza ś.p. Willie'go nie sprawdziła się.
|