Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BEZ MRUGNIĘCIA OKIEM

Bartosz-po-prostu




To wcale nie skrzywione postrzeganie rzeczywistości wynikające ze źle rozumianej nostalgii. W polskiej muzyce dzieje się ostatnio tak dobrze, że coraz trudniej ogarnąć mi to i złożyć w całość z fragmentów docierających przez prawie cały kontynent internetem, albo w troskliwie zapakowanych kopertach.

Wyzwoleni z ograniczającej świadomości, że płytę w Polsce można nagrać tylko przy pomocy wielkiej wytwórni, z tego postkomunistycznego myślowego jarzma, pokutującego we wtórności i bladości polskiego popu lat dziewięćdziesiątych, polscy debiutanci dają wielkiego, odświeżającego kopa skostniałości naszego rynku i robią porządki na rodzimej scenie. Wreszcie.

"Muzyka w muzykoterapii rozumiana jest nie jako gotowy, zewnętrzny obiekt, lecz jako wewnętrzny proces zachodzący w człowieku, a wyrażający się w postaci indywidualnego języka i zachowania muzycznego."

Tak zaczyna się chyba najważniejsza i najlepsza polska płyta, jaką słyszałem od bardzo, bardzo dawna. Nagrana dla Asfalt Records "Muzykoterapia". Ten album nie zaczyna co prawda nowego procesu, jest jednak ucieleśnieniem wszystkich procesów, które stopniowo od kilku lat, niejako podprogowo, rozwijały się na obrzeżach polskiego mainstreamu. Z emocjonalnego i intelektualnego ciśnienia, z olbrzymiej potrzeby spersonalizowanej ekspresji, podobnej do tej, którą nieudolnie, ale z rozbrajającą szczerością serwują nam blokersi. To zdrowy, silny produkt zrodzony z jak najzdrowiej pojmowanego indywidualizmu i genialnej muzycznej wrażliwości. Wywodzący swoje korzenie z twórczości Billie Holiday i najczarniejszego jazzu. Pozwalający "polską szkołę jazzu" przywoływać z dumą i polecać ten album każdemu, bez najmniejszego, nawet odrobinę fałszywego mrugnięcia okiem Minutes.

"Język muzyczny oznacza tu doświadczanie i wyrażanie siebie, własnej osobowości poprzez percepcję muzyki, jej werbalizację, oraz w produkcjach dźwiękowych."

Świat Muzykoterapii to hermetyczna układanka. Teksty na wysokim poziomie abstrakcji i ascetyczne dźwięki, których wielopoziomowość odsłania się powoli, wręcz leniwie Bańki. Nie bez powodu słychać tu echa Fisza i Tworzywa Sztucznego. Nie bez powodu też zapewne "klienci, którzy kupili ten tytuł, wybrali również" Skalpela, Envee oraz ostatni album Pati Yang. Niewykluczone bowiem, że nie jest to płyta dla wszystkich. Znać ją jednak i chociaż próbować zrozumieć - to najwyższa forma muzycznego wyróżnienia. Nie chciałbym popadać w egzaltację, ale odnoszę wrażenie, że debiutanckiego albumu Muzykoterapii nie będziemy się wstydzić nawet za pięćdziesiąt lat Winobranie. Wręcz przeciwnie, będzie się o nim nauczać w szkołach muzycznych, a jego tytanowa kopia zapakowana w próżniowy worek zostanie wystrzelona w kosmos, jako wzorcowy przykład naszej odrodzonej, nowo-słowiańskiej wrażliwości.

"Wartość terapeutyczną ma więc nie tylko sama muzyka i sposób operowania nią, lecz również kontakt werbalny oraz kontekst sytuacyjny, w jakim jest słuchana. I wykonywana."

Autor publikuje również na stronie internetowej
http://bartosz-po-prostu.blog.pl

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone