"A
Szymon Piotr miał miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana
i odciął mu prawe ucho; sługa ów nazywał się Malchus".
Chyba najsłynniejszym dziełem malarskim ukazującym moment,
o którym wspomina w swojej ewangelii święty Jan jest obraz
średniowiecznego malarza Giotta di Bondone "Pocałunek
Judasza". Artysta nie miał jednak najwyraźniej pojęcia
jak wyglądał miecz świętego Piotra. Najpewniej nie miał też
zielonego pojęcia o tym, że ten miecz istnieje i jest po dziś
dzień przechowywany. Jednak w 700 lat po namalowaniu tego
obrazu mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że to polski Kościół
jest w posiadaniu relikwii związanej z pojmaniem Jezusa w
ogrodzie Oliwnym. Otóż miecz świętego Piotra od ponad 1000
lat przechowywany jest w Poznaniu. To chyba najcenniejsza
i jednocześnie najbardziej zapomniana pamiątka z początków
państwa polskiego.
Cała wiedza na temat zagadkowej relikwii zawarta jest w kilku
zdaniach skreślonych ręką kronikarza Jana Długosza. Jeśli
jego słowa traktować poważnie, to w 968 roku broń apostoła
przywiózł do kraju pierwszych Piastów biskup Jordan. Był to
dar papieża Jana XIII dla Mieszka I, nowego władcy w rodzinie
narodów chrześcijańskich. Przypuszczalnie miecz traktowany
był jako największa relikwia i używany podczas najbardziej
wystawnych uroczystości religijnych. O tym skarbie wzmiankowało
później kilku kronikarzy. Stąd wiadomo, że w XVII, czy XVIII
wieku miecz wyjmowany był ze skarbca katedralnego i uroczyście
noszony w procesjach. Z czasem jednak jego wartość jako obiektu
kultu religijnego malała. Dzisiaj świadomość, że taka relikwia
jest w Poznaniu właściwie nie istnieje.
Postanowił to zmienić proboszcz poznańskiej katedry ksiądz
Ireneusz Szwarc. Za zgodą miejscowego metropolity, arcybiskupa
Stanisława Gądeckiego, w ubiegłym roku została sporządzona
dokładna kopia miecza. Od kilku tygodni wisi ona w nawie bocznej
poznańskiej katedry - kilka metrów od wejścia do zakrystii.
Oprawiony w złotą ramę, przypięty do czerwonego sukna miecz
wisi tuż nad kopią kartki z kroniki Jana Długosza. Ksiądz
Szwarc wypowiada się na jego temat bardzo powściągliwie. Podkreśla,
że to nie jest obiekt kultu. "To bardzo cenna pamiątka
świadcząca o ścisłym związku pierwszej polskiej katedry ze
stolicą piotrową". Trzeba bowiem pamiętać, że poznańska
katedra - pierwsza siedziba biskupów polskich - początkowo
nosiła jedynie imię świętego Piotra. Dopiero później dodano
do niego jeszcze świętego Pawła.
Sam miecz robi bardzo skromne wrażenie. To kawał czarnego
jak heban metalu z rozszerzającym się ku dołowi ostrzem. Pierwotnie
miecz był prawdopodobnie obosieczny. Jest bardzo prosty. Nie
ma żadnych zdobień. Całość ma długość 70 centymetrów. To gdzie
dokładnie znajduje się oryginał jest pilnie strzeżoną tajemnicą.
Jest jednak prawdopodobne, że relikwia będzie w przyszłości
eksponowana w nowej siedzibie poznańskiego Muzeum Archidiecezjalnego.
Można mieć sporo wątpliwości co do autentyczności miecza.
Sam proboszcz Szwarc mówi za Janem Długoszem, że jest to miecz
świętego Piotra, "lub wykonana na jego podobieństwo kopia".
Niejasności podsyca fakt, że przez całe stulecia o mieczu
nigdzie nie wzmiankowano. Pojawił się nagle u Jana Długosza.
Nawet ewangeliści nie poświęcili mu zbyt wiele miejsca. O
tym, że należał do apostoła Piotra wspomniał tylko święty
Jan. Wszystko to jednak nie pomniejsza wartości daru papieża
Jana XIII. Niemniej brak większej wiedzy na temat relikwii
rozpala wyobraźnię. Jest to też pole do popisu dla historyków.
Oto na rozwikłanie czeka jedna z najbardziej fascynujących
zagadek dotyczących początków państwa polskiego i początków
chrześcijaństwa.
|