Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



RODZINA - RZECZ ŚWIĘTA

Lucjan Bilski



 


To chyba przez swoje rysy Harrison Ford jest przypisany do ról facetów dobrych do szpiku kości. Popatrzcie na jego twarz. Czy ktoś taki mógłby być mordercą, gwałcicielem, złodziejem, albo terrorystą? Czy bandyta ma takie oczy?

Nie, nie, i jeszcze raz nie. O ile w młodości zagrał kilku bohaterów o lekko skrzywionym charakterze i wybujałym ego ("American Graffiti", Gwiezdna trylogia), a w dojrzałym wieku postaci waleczne i awanturnicze ("Komandosi z Navarony", cykl filmów o Indianie Jonesie), to na starość reżyserzy obsadzają go wyłącznie w rolach trochę fajtłapowatych mężczyzn, którzy muszą wyplątać się z jakichś tarapatów. Harrison Ford jest albo ścigany, albo niesłusznie oskarżany, albo - jak w najnowszym obrazie "Firewall" - wrabiany w przestępstwa. Ile razy można to wałkować?
Tym razem Ford wcielił się w postać szefa ochrony banku, którego rodzina zostaje porwana, a on sam zmuszony do kradzieży stu milionów dolarów. Niestety, ten utalentowany skądinąd aktor znów dał się wpuścić w maliny. Film "Firewall" jest niemiłosiernie wtórny i schematyczny. Poczynając od pomysłu na usidlenie ofiary (zamach na żonę i dzieci), poprzez grzęźnięcie bohatera w kolejne pułapki (zostaje wrobiony nie tylko w kradzież, ale także morderstwo), kończąc na pokrzepiającym serce zwrocie akcji i ocaleniu rodziny (największej świętości Ameryki). Nuda, aż strach.
Nie popisał się ani scenarzysta Joe Forte, ani reżyser Richard Loncraine. Ni to film akcji, ni thriller - nie wiadomo. Od początku za to wiadomo, że skończy się dobrze. Nachalność końcowej sceny, w której uratowana rodzina idzie razem drogą, jest obezwładniająca. Czy skłonność do patosu jest u Amerykanów dziedziczna? Jak nie flaga państwowa, to jakiś inny silny symbol tradycyjnego społeczeństwa. Ja wiem, że rodzina to rzecz święta. Ale ten film miał być o włamaniu do banku!
Jak dla mnie niewiarygodna jest też koncepcja, w myśl której stary wyga od komputerowych zabezpieczeń daje się podejść "młodym gniewnym". Wyobrażacie sobie, żeby facetowi, którego codziennością jest opracowywanie i nadzorowanie komputerowych systemów bezpieczeństwa, ktoś niepostrzeżenie założył w domu podsłuch, a w pracy włamał się do skrzynki e-mailowej? Być może to możliwe, ale baaaardzo nieprawdopodobne.
Nie ulega wątpliwości, że wojna między hakerami i specjalistami od bezpieczeństwa nie ustaje. Nawet w chwili, gdy czytacie te słowa, gdzieś na świecie ktoś próbuje złamać bankowy firewall i dobrać się do wirtualnych pieniędzy. Ale, na Boga, można było pokazać to znacznie ciekawiej. Kilka sztuczek w stylu McGyvera (np. skaner z faksu, który kopiuje obraz z monitora) nie wystarczy, by zainteresować widza. Przypuszczam, że prawdziwi hakerzy konaliby na tym filmie ze śmiechu. Ja tylko ziewałem.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone