Nie
pamiętam dokładnie kiedy pierwszy raz zobaczyłem zamek Czocha.
Musiało to być w latach 80-tych, bo byłem wtedy mały. Polską
rządziła junta, a w zamku mieścił się ośrodek wypoczynkowy
dla wojskowych. Nie było mowy o zwiedzaniu.
Musiało minąć kilkanaście lat. Zmieniły się trochę czasy,
mundurowi stracili swoją uprzywilejowaną pozycję. W zamku
urządzono hotel, ale jednocześnie udostępniono go do zwiedzania.
Pracowałem wtedy w jeleniogórskim radiu. W ramach wakacyjnego
programu jeździłem po całym ówczesnym województwie i nadawałem
relacje z różnych miejsc. Na Czochę ostrzyłem sobie zęby od
samego początku. Obiekt izolowany zawsze budzi ciekawość,
ale nie tylko o to chodziło. Od dawna miałem w pamięci sceny
z komedii "Gdzie jest generał?" kręconej właśnie
w tym zamku. Mikrofon radiowy miał być dla mnie przepustką
do zamkowych zakątków, do których nawet dziś nie wpuszcza
się turystów.
Stare dzieje
Zamek Czocha znajduje się niedaleko miasteczka Leśna na Pogórzu
Izerskim. Budowla stoi na cyplu wrzynającym się w Jezioro
Leśniańskie, jeden z dwóch sztucznych zbiorników w środkowym
biegu rzeki Kwisy. Piękne położenie i urok samej budowli sprawiają,
że tego miejsca się nie zapomina.
Zamek powstał w XIII wieku, początkowo strzegł granicy Łużyc.
Wchodził w skład łańcucha warowni stojących wzdłuż Kwisy.
Nawiasem mówiąc oprócz Czochy wszystkie są dziś tylko malowniczymi
ruinami.
W XIV wieku zamek przeszedł w ręce książąt świdnicko-jaworskich,
ale jeszcze przed końcem stulecia razem z całym terenem księstwa
został włączony do Czech. Po tym jak stracił znaczenie strategiczne
stał się siedzibą rodów rycerskich. Okazałą siedzibą, dodajmy.
Która zyskała na przepychu w XVI wieku. Wtedy to przebudowano
zamek w stylu renesansowym, jego wnętrza ozdobiły wspaniałe
dzieła sztuki, a jednocześnie unowocześniono umocnienia, dostosowując
je na przykład do broni palnej. Niestety, tej pięknej rezydencji
nie było pisane przetrwać w nienaruszonym stanie. W nocy z
17 na 18 sierpnia 1793 roku ogromny pożar zamienił zamek w
ruinę. Płomienie strawiły między innymi bibliotekę ze starodrukami,
zabytkowe meble i zbrojownię.
Czocha odzyskała swój imponujący wygląd dopiero na początku
XX wieku. Zamek kupił drezdeński przemysłowiec Ernst von Gutschow
i oddał go w ręce znanego w całej Europie architekta Bodo
Ebhardta. Ten zakasał rękawy i przystąpił do pracy. Jej efektem
było nie tylko odbudowanie zamku, ale także odtworzenie jego
stylowych wnętrz. Kiedy po pięciu latach pracy Ebhardt oddawał
klucze von Gutschowowi, Czocha znów była jednym z najpiękniejszych
zamków Dolnego Śląska.
Skradzione skarby
Dzieje Czochy tuż po II wojnie światowej są owiane lekką
mgiełką tajemnicy. Kiedy w styczniu 1945 roku Ernst von Gutschow
wywoził stąd swoje cenne dobra (wśród nich zabytkową broń,
złoto i insygnia koronacyjne carów rosyjskich), część z nich
porzucił w pośpiechu. To co zostało, padło łupem szabrowników.
Najsprytniejszym z nich był burmistrz Leśnej, któremu wraz
z zamkową bibliotekarką udało się wyładowaną po brzegi ciężarówką
umknąć do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Zniknęła również
druga ciężarówka, prowadzona przez komendanta leśniańskiej
MO. Nie miał szczęścia ówczesny wicestarosta Lubania, którego
ujęto na próbie kradzieży i posłano za kratki. Część wyposażenia
zamkowego udało się odzyskać, m.in. 25 tysięcy książek ze
zbiorów von Gutschowa, które trafiły do wrocławskiej Biblioteki
Uniwersyteckiej (z niejasnych przyczyn do dziś zachowało się
tylko kilka woluminów). Dopiero po półwieczu zaczęło się przebąkiwać,
że większość z tych rewelacji było wyssanych z palca. Komunistyczne
władze Polski w latach 40-tych posłużyły się prasą dla manipulacji
mającej ukryć prawdziwych sprawców rabunku. Tymczasem zamieszani
weń byli ludzie z otoczenia Władysława Gomułki (ówczesnego
Ministra Ziem Odzyskanych) i Franciszka Jóźwiaka (wicepremiera
i Komendanta Głównego MO).
Spory szum wzbudziła swego czasu przypomniana przez dziennikarzy
TVN informacja o skarbach rodziny Romanowów, którzy na zamku
zdeponowali część swego majątku. Bogusław Wołoszański wydobył
też na światło dzienne sprawę eksperymentów z maszynami szyfrującymi,
rzekomo przeprowadzanymi w podziemiach zamku w czasie wojny.
Czocha fascynuje więc nie tylko miłośników starych murów.
Sekretne drzwi
Do zamku najlepiej jechać drogą z Gryfowa Śląskiego przez
Złotniki Lubańskie. Jeszcze lepiej wybrać się pieszo na parogodzinny
spacer wzdłuż Jeziora Złotnickiego, minąć zaporę i wejść na
wzgórze z basztą (przed wiekami - szubienicą). Stamtąd rozciąga
się piękny widok na zamek Czocha.
Kiedy realizowałem swój wakacyjny program radiowy nie tylko
spenetrowałem wnętrza zamczyska, ale udało mi się namówić
panią przewodniczkę na otwarcie paru drzwi do pomieszczeń
nie udostępnianych turystom. Dzięki temu zszedłem między innymi
do głębokich piwnic zamkowych, gdzie kręcono sceny z uwięzionym
niemieckim generałem do filmu "Gdzie jest generał?".
Standardowo zaś zwiedzających oprowadza się po Sali Rycerskiej,
Sali Marmurowej, jadalni rodziny von Gutschow, kilku komnatach
i wieży z lochem głodowym. Najciekawsze są jednak liczne sekretne
przejścia między pokojami, korytarzyki i ukryte schody. Podobno
układ pomieszczeń w zamku został tak zaprojektowany, by można
było przejść z jednego końca budowli w drugi, nie będąc przez
nikogo zauważonym. Coś w tym rzeczywiście jest! Wystarczy
wspomnieć fragment ściany, który okazuje się ukrytymi drzwiami
albo kręte schody, z których można podglądać i podsłuchiwać
co się dzieje w pomieszczeniu na dole.
Na dziedzińcu zamkowym można zajrzeć do głębokiej studni,
zwanej Studnią Niewiernych Żon. Podobno jeden ze średniowiecznych
właścicieli Czochy, Krzysztof Nostitz, utopił w niej swą żonę
Gertrudę. Za co - to chyba oczywiste. Kroniki wspominają o
conajmniej jeszcze jednym podobnym przypadku.
Co do wspomnianego na początku hotelu - to nie jest on przesadnie
tani. Ale z drugiej strony nocleg w takim zamczysku to nie
byle co. Zwłaszcza że do dyspozycji gości jest między innymi
Komnata Książęca, w której stoi dumne łoże z wielkim baldachimem.
|