Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



WYSPA CUDÓW

Paweł Oses




Sądząc z folderów reklamowych biur turystycznych Rodos jest wyspą hoteli i basenów. Gdy postanowiliśmy z żoną wybrać się na nasze spóźnione wakacje, wiedzieliśmy jeszcze tylko, że jest tam wielki zamek Rycerzy Maltańskich. Wyspa jednak każdego dnia ujawniała coraz więcej niespodzianek. Mimo kilkunastu spędzonych na niej dni zabrakło nam czasu na poznanie wszystkich tajemnic.

Zacznę od tego, co rzeczywiście wzbudziło największy zachwyt. Stare miasto Rodos. To chyba jedno z kilku miejsc na świecie, gdzie zachowały się całe średniowieczne dzielnice. W tym przypadku można nawet mówić o całym mieście. Jest to zespół uliczek, domów, kościołków, meczetów otoczonych potężnym, sześciokilometrowym murem. Wyznacza on granicę, wewnątrz której czas zatrzymał się jakieś 500 lat temu. Gdy na początku 1523 roku sułtan Sulejman II zdobył miasto, był pod ogromnym wrażeniem męstwa Joannitów. Jedną z oznak szacunku było to, że nie zrównał miasta z ziemią. Chrześcijanie musieli się z niego wynieść, ale architektura do dzisiaj jest świadectwem ówczesnego panowania średniowiecznych rycerzy.
Najbardziej okazałą budowlą jest wspomniany zamek - czyli Pałac Wielkich Mistrzów. Widoczny jest niemal z każdej części miasta. Jednak swoją potęgę okazuje wtedy, gdy się go ogląda z bliska. To przysadzisty kolos, który mógłby być wzięty za eksponat z Disneylandu, gdyby nie fakt, że powstał dawno temu. Niezwykle surowy styl, w jakim został zbudowany, wywołuje grozę, wydaje się tak nierealny, że sprawia wrażenie jakby był urzeczywistnieniem wyobrażeń na temat średniowiecznych budowli, a nie historycznym zabytkiem. Podejrzenia takie podsycają opinie, że konstrukcja została nieco przebudowana przez Włochów, którzy zrobili z zamku siedzibę Mussoliniego. Jego noga nigdy tu jednak nie postała.
Wnętrze zamku nieco rozczarowuje. Na piętrze są ogromne komnaty, w których nie ma jednak czego oglądać. Zdarzają się jedynie mozaiki podłogowe charakterystyczne dla Dodekanezu, są też rzeźby. Najsłynniejsza to "Grupa Laokoona". Niestety, choć dzieło to powstało właśnie tutaj, to oryginał zawędrował aż do Watykanu, na Rodos jest jedynie kopia.
O wiele ciekawsza i bogatsza jest kolekcja eksponowana w podziemiach. Są tam zgromadzone wszystkie zabytki będące przejawem osadnictwa na Rodos - począwszy od prehistorycznych narzędzi, poprzez antyczne figurki, wreszcie po bizantyjskie ikony.

Skrawek historii

Z zamku warto przespacerować się ulicą Rycerską. To jedna z najszerszych ulic starego Rodos. Dawniej były tu "zajazdy" rycerzy. Grupowali się oni według narodowości. Nad wejściami wiszą herby, które oznaczają miejsca właściwe dla poszczególnych grup rycerzy. Najzabawniejsze jest to, że dziś są tam konsulaty Francji i Włoch. W ten sposób historia łączy się z teraźniejszością.
Na ulicy Rycerskiej zetknąłem się z tym, czym naznaczone są wszelkie tego typu magiczne miejsca. Gdy szedłem po bruku i oglądałem cudowne herby, figurę Matki Boskiej na ścianie jednej z kamienic, kiedy zerkałem w urocze podwórza - byłem niemal upojony pięknem tych miejsc. Niestety szedłem w grupie polskich wczasowiczów. Średnia wieku wynosiła mniej więcej 60-65 lat, a baby oczywiście miały swoją własną śpiewkę - cały czas o chorobach, albo o tym do której klasy chodzą ich wnuczki.
To nie jedyny taki przykład. Stare miasto Rodos to kilka "głównych" ulic. Wyglądają koszmarnie. Upstrzone są kramami z całą tandetą świata. Są tam podrabiane kosmetyki, wyroby skórzane, tragiczne ręczniki, wazy, po prostu tony śmieci. Kretyni z Niemiec, Anglii, Finlandii, Polski tabunami łażą po tych ulicach i wlepiają gały tylko w to wysypisko. A wystarczy odbić w którąkolwiek maciupką uliczkę w bok, by zobaczyć inny, przepiękny świat! Brak słów, by opisać urok drobnych kamieniczek, podpierających się łukami nad głowami przechodniów. Miałem wrażenie, że gdyby rozebrać jedną z tych kamienic, to cegły - każdą z osobna - można by rozesłać do muzeów całego świata i wstawić do gablot. Te budowle pamiętają niesamowite czasy, ale jednocześnie są domem dla współczesnych ludzi.
Atmosfera jest bajkowa. Gdzieniegdzie były uchylone drzwi, albo okna, na niektóre podwórka można było zerknąć. Na kilkusetletnich chodnikach małe dzieci bawiły się lalkami, chłopcy urządzili sobie bramki między architektonicznymi łukami, skądś wreszcie dochodził zapach smażonej ryby. To nie było muzeum, w którym zakłada się kapcie na buty - to miasto po prostu żyje! Jak ja zazdroszczę jego mieszkańcom, że mają dla siebie skrawek cudownej historii. Ogródki z pnącymi się pośród średniowiecznych murów winogronami są tam na porządku dziennym. I w takich miejscach żyją sobie ludzie...
Okazuje się, że ten sen można zrealizować. Spotkaliśmy dziewczynę z Serbii, która wynajmuje skrawek takiej kamienicy. Przeprowadziła się tam ze swoim mężem i bodaj dwójką dzieci. Musiała zapłacić kilkadziesiąt tysięcy euro za samą możliwość wynajmowania kamienicy, założyła pracownię plastyczną i mieszka w Rodos! Razem z mężem ciężko pracuje, ale udało się. Można? Można.

Rodyjskie zabytki

Za każdym razem staram się zwiedzać zabytki w sposób "świadomy". Nigdy nie jadę w ciemno. Najpierw mam za sobą lekturę przewodnika, dopiero potem podziwiam opisywane w nim rzeczy. Niestety Rodos nie doczekało się ciągle polskojęzycznego przewodnika z prawdziwego zdarzenia. Z konieczności korzystałem z książki "Praktyczny przewodnik. Grecja - wyspy" z serii Pascala. Oczywiście czyta się to przyjemnie, ale siłą rzeczy temat jest tu traktowany "po łebkach". Stąd na wiele ciekawych rzeczy natykałem się przez przypadek. O większości nigdzie nie znalazłem wcześniej najmniejszej wzmianki.
Tak było przede wszystkim z kościółkami w starym mieście. Jest ich kilka, nigdy nie wiadomo, kiedy są otwarte, kiedy zamknięte. Do kościoła Św. Mikołaja w ogóle nie udało mi się wejść, mimo że przechodziłem obok niego kilka razy. Największe wrażenie zrobił na mnie kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy. Maleńka romańska budowla - dziwnym trafem nieco odsłonięta, bez żadnych przylegających do niej kamieniczek. Okazało się, że można wejść do środka. Mikroskopijna świątynia ma może 40 metrów kwadratowych. Na jednej ze ścian zniszczone freski, żadnego sztucznego światła, zapach wosku. W kościółku poza mną i żoną była tylko drobna staruszka. Miała chyba z 90 lat. Zgarbiona kobieta zmieniała wodę w wazonach z kwiatami, zapalała świeczki. Powolutku krzątała się, całkowicie ignorując naszą obecność. W kompletnej ciszy, pośród kilkusetletnich grubych murów towarzyszyliśmy jej przez parę minut przy modlitwie. Gdy wychodziliśmy staruszka przez moment uśmiechnęła się w naszą stronę...
Stare Rodos to także miasto muzułmanów i żydów. Tych drugich na Rodos już nie ma. Będąc w tak cudownym miejscu aż trudno uwierzyć, że II wojna światowa dotarła także i tutaj. Część społeczności żydowskiej z Rodos Niemcy zgładzili w Oświęcimiu, a sześciuset żydów rozstrzelali na jednym z rodyjskich placów. Po żydach pozostała synagoga Kal Kadosh Shalom. Pieniądze na jej odrestaurowanie i utrzymanie daje jedna z amerykańskich korporacji.
Wyznawców islamu jest kilka tysięcy. Z reguły są to potomkowie Turków, którzy władali miastem i wyspą przez kilkaset lat. Mają swój cmentarz i kilka meczetów, niestety niedostępnych dla turystów. Jedynym zabytkiem muzułmańskim otwartym dla zwiedzających jest Biblioteka Osmańska, która w swoich zasobach ma ponoć niezwykle cenne egzemplarze Koranu. Sam budynek biblioteki jest jednak bardzo mały i niepozorny, robi więc zdecydowanie mniejsze wrażenie niż potężny meczet Sulejmana - położony nieopodal.
Jedną z najważniejszych budowli starego Rodos jest... mur. Gigantyczny obronny mur, który do dzisiejszych czasów zachował się niemal nietknięty. Ciągnie się na długości sześciu kilometrów. Jego ogrom budzi grozę. Gdy spróbowałem sobie wyobrazić atak na tę budowlę prowadzony przez wojska Sulejmana II ogarnęło mnie przerażenie. To samobójstwo! Turcy zdobyli Rodos dopiero wtedy, gdy ich wojska trzydziestokrotnie przewyższały liczbę broniących się. Męstwo obrońców i atakujących wspomniane jest między innymi na turystycznych tablicach informacyjnych. Autor tekstu wspomina, że zginęły tu setki młodych ludzi, i że podczas zwiedzania tego miejsca warto z szacunkiem wspomnieć o tych żołnierzach. Niejako w odpowiedzi okoliczni mieszkańcy uczynili sobie ze szlaku wokół murów miejsce wyprowadzania psów.

CIĄG DALSZY - W NASTĘPNYM NUMERZE

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone