Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



POROMBAŁO ICH?

Krzysztof Skucki




Istnieją znaki, które są rozpoznawalne na całym świecie. Z reguły są to emblematy będące swego rodzaju godłem ponadnarodowych firm, które zajmują się produkcją różnego rodzaju dóbr.

Logo jako powód do dumy i jednocześnie gwarancja jakości, eksponowane jest w czytelnym miejscu. Sam w sobie ma wartość, która niejednokrotnie obliczana jest na gigantycznym poziomie. Wystarczy przywołać przykład coca-coli, albo mercedesa.
Jest jednak znak, który - choć rozpoznawalny wszędzie - nie ma rynkowej wartości. To symbol Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC). Organizacja ta powstała w 1864 roku. Była odpowiedzią na rosnącą liczbę ofiar wojen. Z jednej strony chodziło o niesienie skutecznej pomocy tym, których można ratować na polach bitew, a z drugiej o zapewnienie, że niesienie tej pomocy nie będzie uniemożliwiane przez walczące ze sobą strony konfliktu. Oczywiście pojawiła się konieczność stworzenia uniwersalnego symbolu. Powody dla których wybrano czerwony krzyż na białym tle nie są do końca jasne. W dokumentach ICRC można się spotkać z opinią, że to wyraz wdzięczności dla kraju, w którym stworzono tę organizację - czyli dla Szwajcarii. Wszak symbol ICRC to kolorystyczna odwrotność flagi tego kraju.
Symbol wtopił w się świadomość chyba we wszystkich miejscach na świecie. Pojawiły się jednak kontrowersje. Niektóre kraje postulowały, by umożliwić im stosowanie własnego symbolu. Tak było na przykład z Turcją. Stąd w 1929 roku zdecydowano na przykład o stworzeniu znaku Czerwonego Półksiężyca. Tego rodzaju inicjatywa była raczej przykra. Świadczyła bowiem o traktowaniu czerwonego krzyża na białym tle jako środka swego rodzaju ekspansji religijno-kulturowej. To zwyczajna pomyłka, pomylenie intencji, niezrozumienie. Tak czy inaczej symbol ten funkcjonuje, i lepiej już nie szukać dziury w całym. Zdarza się, że krzyż i półksiężyc powiewają na jednym białym sztandarze.
Raz uchylona furtka sprawiła jednak, że jak z rękawa pojawiły się inne pomysły. Czerwony lew na białym tle, czerwone słońce, gwiazda Dawida, itp. Świadczy to niestety o dewaluacji symboliki Czerwonego Krzyża. Miał to być uniwersalny znak, a robi się mozaika przypominająca flagi narodowe. Te wątpliwości są jednak niczym przy toczącej się dyskusji nad nowym symbolem. Otóż ma stać się nim czerwony romb. To nie symbol, to właściwie figura geometryczna na białym tle. Znak wyprany z wszelkich odczuć, wartości, ideałów, które kryły się pod czerwonym krzyżem. Jakie argumenty są przytaczane?
Zdaniem inicjatorów zmiany współczesne konflikty często toczą się na tle waśni religijnych, etnicznych, coraz więcej aktów przemocy ma swoje źródło w fanatyzmie religijnym. I choć nikt nie chce powiedzieć konkretnie, że przeszkadza im krzyż, to wszystko jednak do tego się sprowadza. Czyli wracamy do dyskusji, którą nieszczęśliwie zaczęto kilkadziesiąt lat temu. Dlaczego jednak Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża ma przyjmować logikę fanatyków religijnych i ekstremistów? Dlaczego ma ulegać ich presji? Dlaczego wyjątkową wrażliwość w poszanowaniu cudzych uczuć okazuje tylko tym, którzy tej wrażliwości za grosz nie mają? Niestety po raz kolejny politycznie poprawni "postępowcy" wykazują szczególne zrozumienie dla ludzi, którzy logo ICRC kojarzą wyłącznie z krzyżowcami, zapominając o reszcie.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone