Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SIEDZIAŁEM W ALCATRAZ

Adrian Szkot




O tej wyspie krążą legendy. Jest surowa i niedostępna, choć prawdę mówiąc jeszcze przed 30 laty mało kto pragnął się na nią dostać. Wręcz przeciwnie.

Alcatraz to kawał surowej skały wystającej z wód Zatoki San Francisco. Jak każda skała otoczona przez morze, jest niebezpieczna dla żeglarzy. W 1854 roku amerykański urząd Lighthouse Service zainstalował na szczycie skalnej grzędy pierwszą w zachodniej Ameryce latarnię morską. W ciągu kolejnych lat pojawiły się tu jeszcze miernik wysokości przypływu i dwa dzwony przeciwmgielne. Zadaniem obsługi było dzwonić nimi kilka razy dziennie, jeśli mgła przesuwała się w stronę mostu Golden Gate. Z czasem dzwony zostały zastąpione przez buczki przeciwmgielne, a obecnie używane są tam generatory tonowe. Dzięki tym zabezpieczeniom na skałach Alcatraz nigdy nie rozbił się żaden statek.

Okupacja

Alcatraz znane jest z najsłynniejszego więzienia świata, ale tak naprawdę wyspa była już sławna dużo wcześniej. W czasie Wojny Secesyjnej Alcatraz było niezdobytym fortem broniącym wstępu do Zatoki San Francisco. Trzymano tu również uwięzionych szpiegów Konfederacji i Indian. Ale karierę "więzienną" ten kawał skały rozpoczął dopiero w 1934 roku, kiedy to szef FBI, J. Edgar Hoover wszczął akcję oczyszczania Stanów z "najgorszych z najgorszych" przestępców. Na Alcatraz wzniesiono więzienie federalne, ale faktycznie więzieniem była cała wyspa.
Prom na Alcatraz odpływa z nabrzeża Pier 41 w San Francisco i po kilku minutach przybija do niewielkiej przystani. Schodzimy na brzeg. Od razu uderza w nas silny wiatr, który nie ustaje tu chyba nigdy.
Dawniej nie wpływało się tu tak łatwo. Wprawdzie między lądem a wyspą kursowały regularnie statki, jak choćby "Generał McDowell", czy "Warden Johnston", ale potrzebna była przepustka. Tę zaś wydawał dyrektor więzienia, i tylko on decydował kogo wpuścić do Alcatraz, a kogo nie. Więźniów przywożono inną trasą. Samochody-więźniarki wjeżdżały na specjalne barki w Tiburon, w innej części zatoki.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po przybyciu na wyspę, to wielkie napisy wymalowane na ścianach. To ślady demonstracji Indian, którzy okupowali wyspę w latach 1969-71, już po zamknięciu więzienia. Grupa Indian w proteście przeciwko traktowaniu ich przez rząd USA przejęłą kontrolę nad wyspą. Do prezydenta Richarda Nixona okupanci wystosowali ironiczny i gorzki dokument, który zatytułowali "Proklamacja do Wielkiego Białego Ojca i wszystkich jego ludzi". Ogłosili w nim, że odzyskują Alcatraz "w imieniu wszystkich amerykańskich Indian na mocy prawa odkrywców", a białym ludziom zaoferowali, że kupią wyspę za 24 dolary w szklanych paciorkach i czerwonym suknie. Po 19 miesiącach okupacji zostali usunięci, ale dotego czasu zdołali zdewastować wiele budynków, także tych, które oparły się wcześniejszym pożarom i wpływom klimatu.

Czternaście ucieczek

Mijamy wieże strażnicze, przechodząc pod stromą ścianą pokrytą siatką. W głównym obiekcie Alcatraz oglądamy kompletnie wyposażoną dyżurkę więzienną. W sklepikach oferowane są książki i filmy. Jeden z nich, o historii więzienia można obejrzeć w sali obok.
Ale my już pędzimy do największej atrakcji Alcatraz - budynku z celami. Na miejscu nasz zapał trochę stygnie. Choć to niewątpliwie przygoda, dać się zamknąć w celi obok Ala Capone albo George'a Kelly - jest to przygoda dość nieprzyjemna. Cele są mroczne i ciasne, jakieś 4 metry kwadratowe powierzchni z pryczą, umywalką, kibelkiem, malutkim stolikiem i składanym krzesełkiem. Ale największe wrażenie zrobił na mnie karcer. Metr na dwa, metalowa podłoga z dziurą służącą jako ubikacja i kompletna ciemność. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak można było spędzić w niej kilka tygodni - a bywały przecież takie kary.
Wrażenie niesamowitości pogłębia audio-tour, półgodzinne nagranie, którego słucham z wypożyczonego odtwarzacza. Opowieści przewodnika przeplatane są wspomnieniami byłych więźniów, a w tle słychać "więzienne" odgłosy. Kraty zgrzytają, strażnicy krzyczą, więźniowie złorzeczą...
Władze Alcatraz zawsze twierdziły, że z więzienia nie da się uciec. Oprócz murów idealną barierę stanowiły zawsze wzburzone i lodowate wody Zatoki San Francisco. Mało kto wie, że Alcatraz było jedynym federalnym zakładem karnym, w którym więźniowie zażywali luksusu gorących kapieli. Faktycznie był to sprytny wybieg władz placówki, mający uniemożliwić więźniom przyzwyczajenie się do zimnej wody. Mimo to w ciągu 29 lat 14 razy próbowano ucieczek. Każda z nich kończyła się schwytaniem lub śmiercią uciekinierów. Z jednym wyjątkiem.
W 1962 roku Frank Lee Morris oraz bracia Clarence i John Anglin zdołali wymknąć się z cel i na własnoręcznie zbudowanej tratwie odpłynąć z wyspy. FBI uznała, że utonęli, chociaż nigdy nie znaleziono ich ciał. Jak było naprawdę, nikt nie wie, ale można podejrzewać, że nawet gdyby trójce więźniów udało się dotrzeć do brzegu, policji i służbom więziennym nie byłoby na rękę przyznawać, że z Alcatraz da się uciec. Legenda jednak pozostała, a w 1979 roku na podstawie wyczynu Morrisa i braci Anglinów nakręcono film "Ucieczka z Alcatraz" z Clintem Eastwoodem w roli głównej.
Czy na Alcatraz da się zrobić interes? Głupie pytanie, Amerykanie potrafią zarobić na wszystkim - dlaczego nie na nieczynnym więzieniu (zamknięto je w 1963 roku)? Na wyspę rocznie przeprawia się milion trzysta tysięcy turystów. W dziesiątkach sklepików na nabrzeżu w San Francisco można kupić rozmaite pamiątki: metalowe, "więzienne" kubki i talerze, czapki w paski, zdjęcia legendarnych przestępców, albo prawdziwy hit - pasiastą koszulkę z napisem "Alcatraz - najlepszy hotel świata". I choć pobyt w zamkniętej placówce penitencjarnej nie jest zwykle powodem do chwały, w tym przypadku z dumą można powiedzieć: "siedziałem w Alcatraz".

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone